Częstochowianki
Halina Żwirska jest częstochowianką z urodzenia. Dziś całą swoją energię i serce wkłada w rozwój Wydawnictwa Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego, które w ciągu sześciu lat kierowania nim przez panią Halinę rozwinęło się w liczące się w mieście wydawnictwo. W kierowaniu nim spożytkowuje swoją różnorodną wiedzę i doświadczenie pracy zawodowej.
Urodziła się 7 lipca 1946 r. w dzielnicy podjasnogórskiej, jako trzecie dziecko w rodzinie. Po niej na świat przyszła jeszcze dwójka rodzeństwa. W sumie było ich pięcioro (trzy siostry i dwóch braci). Całe dzieciństwo mieszkała z rodzicami i rodzeństwem w dzielnicy Zacisze, początkowo w domu dziadków ze strony mamy. Dziadkowie prowadzili gospodarstwo rolne, a rodzice zarabiali na utrzymanie rodziny prowadząc warsztat rzemieślniczy (produkcja dewocjonaliów). Pomoc dziadków w utrzymaniu tak licznej rodziny była niezbędna, a dzieci pomagały w różnych pracach, których nigdy nie brakowało w gospodarstwie. Wczesna śmierć ojca (miał wówczas 47 lat) spowodowała, że mama została sama z piątką dzieci na utrzymaniu. Co prawda, jedna z sióstr była już zamężna, lecz pozostałe dzieci jeszcze się uczyły. Trzy chóry
Halina była wówczas studentką pierwszego roku fizyki na Uniwersytecie Poznańskim i musiała się w czasie studiów chwytać różnych zajęć, by zarobić na siebie. Udzielała korepetycji z różnych przedmiotów, czasami wynajmowała się jako piastunka do dzieci. Jednocześnie starczało jej sił i energii, by podjąć dodatkową naukę w Ognisku Muzycznym im. Henryka Wieniawskiego na wydziale wokalnym, ucząc się jednocześnie gry na gitarze i fortepianie. Ukończony kurs pedagogiczny pozwalał jej w czasie wakacji pracować jako wychowawczyni na koloniach. W czasie studiów śpiewała też w trzech chórach: akademickim (Uniwersytetu im. A. Mickiewicza), kościelnym u Ojców Dominikanów i w chórze Filharmonii Poznańskiej.
Chór u Ojców Dominikanów prowadził Stefan Stuligrosz, będący wówczas nie tylko szefem Poznańskich Słowików, ale również rektorem poznańskiej Akademii Muzycznej (1966-68). Przez dwa lata była też prezesem chóru Filharmonii, prowadzonego wówczas przez Zdzisława Szostaka. W 1968 roku, gdy była już na ostatnim roku studiów, łączyła naukę z pracą obejmując etat nauczyciela. Lata studiów do dziś wspomina jako ważny etap w swoim życiorysie. Wówczas też ujawniły się jej renesansowe zainteresowania, daleko odbiegające od obowiązków studentki fizyki. Po obronie pracy magisterskiej w 1969 roku, zostaje zatrudniona jako nauczycielka fizyki w Państwowym Technikum Rybackim w Sierakowie Wielkopolskim. Technikum wchodziło w skład Zespołu Szkół Zawodowych Rybackich i Rolniczych. Poza fizyką uczyła tam też matematyki, a nawet geografii gospodarczej. W Sierakowie mogła wykorzystać też swoje doświadczenie muzyczne, prowadząc z koleżanką polonistką zespół słowno-muzyczny. Mieszkając w internacie nie musiała się martwić o swoj dom. Nie zerwała kontaktu z Uniwersytetem Poznańskim, ucząc się na studiach podyplomowych w latach 1973-74 w Międzywydziałowym Studium Kulturalno-Oświatowym.
Czas wracać
Po sześciu latach pracy w Sierakowie uznała, że czas wracać do Częstochowy. Mama została wówczas sama. W Brzesku uczył się jeszcze młodszy z braci, a pozostałe rodzeństwo usamodzielniło się, zakładając swoje rodziny.
Pierwszą pracą podjętą po powrocie, w 1975 roku, do Częstochowy było zajęcie inspektora w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, która się organizowała. Najpierw była asystentem, a później kierownikiem sekcji szkodliwości fizycznych. Nie byłaby sobą, gdyby nie podnosiła swoich kwalifikacji zawodowych (między innymi w Państwowym Zakładzie Higieny w Warszawie i w Instytucie Medycyny Pracy w Sosnowcu, Łodzi oraz Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. W 1978 roku przeniosła się do pracy w Chłodni w Częstochowie, należącej wówczas do Przedsiębiorstwa Przemysłu Chłodniczego w Będzinie, pełniąc samodzielną funkcję specjalisty ds. BHP i Ppoż. Równolegle podjęła pracę nauczyciela fizyki w Zespole Szkół Budowlanych. Również w tych latach studiowała na Politechnice Warszawskiej, zostając w 1980 roku specjalistą Ergonomii i Bezpieczeństwa Pracy. Do jej obowiązków należało też wówczas dokształcanie pracowników w zakresie BHP i Ppoż. W 1980 roku wstąpiła do NSZZ Solidarność zostając jej członkiem do dnia dzisiejszego.
Od BHP do lalkarstwa
Szereg umiejętności manualnych i kontakt z ludźmi z “Cepelii” skierował jej zainteresowania w kierunku lalkarstwa. Poznała jedną z założycielek “Cepelii”, Lucynę Michniuk, która wprowadziła ją w tajniki lalkarstwa, przekazując jej całą swoją wiedzę, a później – wszystkie swoje materiały z tej specjalności (atlasy etnograficzne itp.). W 1988 roku brała udział w Ogólnopolskim Konkursie – przeglądzie na lalki w strojach regionalnych i historycznych – zorganizwanym przez Związek Spółdzielni Rękodzieła Ludowego i Artystycznego “Cepelia” w Warszawie. Zdobyła wówczas trzecią nagrodę, a jej lalki były prezentowane w Warszawie i na wystawach we Francji (w Ganat i Vichy). W latach 1987 i 1988 brała też udział w VII i VIII Międzynarodowym Biennale Lalek Regionalnych w Krakowie, organizowanym pod patronatem Ministerstwa Kultury i Sztuki. W latach 1988 – 1990 było to jej główne zainteresowanie i zajęcie. Zarejestrowała wówczas swoją działalność gospodarczą w zakresie wytwórczości artystycznej i ludowej. Zainteresowanie lalkarstwem sprawiło, że musiała się też głębiej zainteresować etnografią i tradycją w polskiej kulturze ludowej oraz opanować umiejętności z zakresu kroju i szycia, koronkarstwa, haftu artystycznego. Jej zainteresowania rękodziełem trwają od zawsze, pomimo braku takiej tradycji w rodzinie. Oprócz zainteresowań intelektualnych istniały w niej tęsknoty i skłonności artystyczne. Możliwości realizacji siebie i rozwoju niektórych zdolności zaistniały jednak dopiero wtedy, gdy mogła sama je finansować. Było to jednak zbyt późno. Obecnie rozwija te zainteresowania jako swoje hobby. Dziewiarstwo ręczne, koronkarstwo, hafciarstwo, szycie i krój, tkactwo – to wszystko drogi do lalkarstwa. Kurs organizowany przez Cepelię, której w tym czasie była członkiem i fantastyczna nauczycielka, pani Lucyna Michniuk, sprecyzowały te zainteresowania.
Szefowa biuletynu
Nie przerwała swoich związków z zawodem nauczyciela. Od 1980 roku podjęła pracę w Zespole Szkół Odzieżowych CZSP (przy ulicy Dąbrowskiego w Częstochowie). W 1995 roku Kurator Włodzimierz Kolman zaproponował jej objęcie funkcji redaktora naczelnego Wydawnictwa WOM i jednocześnie objęcie funkcji redaktora naczelnego Częstochowskiego Biuletynu Oświatowego. Był to z jego strony strzał w dziesiątkę, gdyż na tym stanowisku pani Halina może wykorzystywać swoje dotychczasowe doświadczenie zawodowe i różnorodne umiejętności, które w minionych latach nabyła. Początkowo możliwości wydawnicze były bardzo ograniczone, gdyż brakowało specjalistycznego sprzętu. W miarę upływu lat Wojewódzki Ośrodek Metodyczny wzbogacał park maszyn. Przeniesiono też Wydawnictwo ze skromnej siedziby przy ulicy Bór do osobnego budynku przy Alei Jana Pawła II. Od kilku lat WOM wydaje w coraz bogatszej szacie graficznej książki służące wzbogaceniu wiedzy nauczycieli. Trzy tomy “Wychowania dla Człowieczeństwa” wydane przed dwoma laty są dowodem na profesjonalne umiejętności pracowników wydawnictwa WOM. Pani Halina uczyła się tej nowej profesji razem ze swoimi młodymi pracownikami. W 2002 roku wraca do systematycznego wydawania Częstochowskiego Biuletynu Oświatowego. Choć dzisiaj ma już uprawnienia do emerytury nauczycielskiej nie zamierza spocząć na laurach.
Ławnik i radna
Dla Pani Haliny każdy dzień jest ważny i nie wolno go zmarnować. W czasie swojej pracy zawodowej miała też czas, by przez pięć lat (1982 – 1987) być ławnikiem w Sądzie Rejonowym w Częstochowie (w Wydziale Spraw Rodzinnych i Nieletnich). Działała też w Polskim Zrzeszeniu Inżynierów i Techników Sanitarnych należącym do NOT w Częstochowie. Była również członkiem Rady Dzielnicy Błeszno Wrzosowiak. 5 października 2000 roku uzyskała stopień nauczyciela mianowanego. Po latach pracy w Zespole Szkół Odzieżowych został po niej ślad w postaci nowego sztandaru szkoły jej projektu (1995 r.). Ciągle pamięta o zobowiązaniu wobec Lucyny Michniuk: wiedza i materiały z zakresu lalkarstwa nie zmarnują się. Późno, bo dopiero w 1986 roku wyszła za mąż i nie doczekała się własnych dzieci. Za to może się cieszyć licznym gronem siostrzeńców i bratanic. Zresztą, jak mówi: “Zawsze uwielbiały mnie dzieci i zwierzęta”. W jej mieszkaniu znajdują schronienie porzucone psy i koty. “Jestem człowiekiem, który nie potrafi rozdeptać nawet robaczka”. Mąż od kilku lat jest na emeryturze i wyręcza panią Halinę w wielu domowych obowiązkach. Tym bardziej może się ona zająć wydawnictwem. Nowy przedmiot – Edukacja Regionalna – stwarza nadzieję, że odrodzi się w młodym pokoleniu zainteresowanie Ojczyzną. Pani Halina chce nauczycielom dostarczyć wydawnictw fachowych, do jak najlepszego prowadzenia przez nauczycieli zajęć z tego przedmiotu. “Uważam, że wszelkie zajęcia poza pracą sprzyjają i pomagają pracy zawodowej. Wiem jednak, że okażą się prawdziwe w dzisiejszych czasach słowa: “Wszystko, co wyszło z wiejskiej chaty jest w kulturze wieczności trwałe i nigdy wartości nie straci”.
MIECZYSŁAW MALIK