IV Plener Artystyczny „Hi-Tech Art`2008”
W reprezentacyjnej sali częstochowskiego Ratusza zawisła wystawa – dorobek twórczy 31 częstochowskich artystów uczestniczących w IV Plenerze Hutniczym, organizowanym przez ISD Hutę Częstochowa. Imponujące dzieła przyciągają widza różnorodnością i techniką wykonania. Wystawa będzie eksponowana przez trzy tygodnie. Jej wernisaż uatrakcyjnił prof. Grzegorz Banaszkiewicz, który przygotował niespodziankę w postaci fotoplastykonu. Dzięki niemu goście osobiście mogli „przenieść” się na teren Huty, poznając jej kolejne części w trójwymiarowej perspektywie.
– Inwestor ISD Huta Częstochowa dobrze rozumie, że oprócz pracy zatrudnieni muszą też odpoczywać, mieć czas wolny, ciekawą rozrywkę. Dlatego około trzech milionów złotych rocznie przeznaczamy, w postaci sponsoringu, na kulturę, sport, różne inne dziedziny i te działania uważamy za nie mniej ważne, niż wdrażanie nowych technologii, rekonstrukcja urządzeń. Jednym z głównych etapów współpracy na tej płaszczyźnie jest plener artystyczny, którego wystawa jest dzisiaj po raz czwarty. Z pewnością będzie kontynuowana. Osobiście biorę udział już w trzeciej edycji. Każda jest szczególna, ma swoje ciekawe obrazy – mówi Anatolij Fedyajev, prezes zarządu ISD Huty Częstochowa
– W twórczości artystów pojawiło się dużo więcej koloru, widać, że oswajają się z trudną tematyką hutniczą. Mnie w tegorocznym plenerze udało się znaleźć kolor w szarej stali, na którą podziałałem palnikami oraz plazmą. Okazuje się, że różne temperatury dają inne barwy na stali nierdzewnej i to w bardzo osobliwy sposób. Moja praca ma na tytuł „Krystalizator”, ja będę krystalizował ten pomysł. To jest początek. Myślę, że takich początków artyści po plenerze mają sporo – podsumowuje komisarz pleneru Mariusz Chrząstek.
Altea Leszczyńska, malarka
– To mój pierwszy plener i czuję się zaszczycona, że Mariusz Chrząstek zaprosił mnie. Byłam zachwycona Hutą. To jest miejsce tak tajemnicze, dla mnie, dla takiej wrażliwej, artystycznej duszy, stanowiące ogromną inspirację. Kiedy tam byłam, kojarzyło mi się ze scenerią rozmaitych horrorów i książek z literatury gotyckiej, które mnie interesują. Oczywiście nie należy zapominać, że jest to też miejsce ciężkiej pracy ludzi i pełen mój szacunek dla nich. Byliśmy tam tylko pięć godzin i samo zwiedzanie było uciążliwe – bardzo wysoka temperatura w środku, z kolei na zewnątrz zimno. Muszę się przyznać, że na drugi dzień się rozchorowałam. Ale to zderzenie trudu zarabiania na chleb w pocie czoła ze scenerią, wieloma maszynami, przypuszczam, że dosyć starymi, było wyjątkowo interesujące.
Anna Wawrykowicz-Żakowicz, malarka
– Jest to trzeci kolejny plener, w jakim wzięłam udział. Huta, to niesamowite miejsce, które inspiruje w przedziwny sposób, wyzwala potężną energię do tworzenia. Te mechanizmy, które tam się dzieją, przeobrażenia rzeczy jednych w drugie, pod wpływem bardzo wysokiej temperatury. Mnie najbardziej zawsze inspirował wielki piec w stalowni. Potężny wybuch, kiedy wprowadza się złom, wytapia się stal, z której później powstają wspaniałe rzeczy. Namalowałam w tym roku właśnie wjazd wózka do wielkiego pieca, obok jest martwa natura – gotowe przedmioty z eleganckiego tworzywa, jakim jest stal.
Waldemar Deska, fotograf
– Propozycję przyjąłem z radością i ochotą. Było to wyzwanie, które powinno zweryfikować, czy lepiej się czuję w roli fotoreportera czy artysty. Mariusz powiedział mi, że z racji wieku wypadałoby już zmienić bieganie po ulicy za sensacjami dnia codziennego na robienie zdjęć bardziej wyciszonych, artystycznych, które pozwoliłyby wykazać się jakimś kunsztem, pokazałyby zupełnie inne spojrzenie na świat. Moja wizyta na Hucie była pierwszą. Dzięki relacjom w redakcjach przez te wszystkie lata byłem w wielu miejscach, na przykład na Jasnej Górze, w areszcie i innych. Natomiast Huta była dla mnie białą plamą, novum. To spowodowało pewien dyskomfort, za bardzo nie wiedziałem, co to jest, jak się poruszać.
Inspiracją było dla mnie wszystko. Praktycznie każdy wydział, po którym się poruszaliśmy, był kolejnym wyzwaniem, nową formą, wszędzie miałem jakiś impuls. Później okazało się, że niestety musimy się ograniczyć do jednej pracy i za bardzo nie wiadomo, co pokazać. To był bardzo ciężki wybór i musiałem się posiłkować, przyznam się, moim przyjacielem Piotrem Wacheckim. Huta jest bardzo plastycznym miejscem i naprawdę, opinie, że jest monotematyczna, surowa, mijają się z celem. Tam się cały czas coś dzieje. Musiałem tylko przestawić się na inne spojrzenie. Jako człowiek, który patrzył przez obiektyw zupełnie inaczej – fotoreporter musi szybko reagować na pewne sytuacje – w tym momencie zostałem postawiony do pionu, popatrzyłem pod trochę innym kątem, co pozwoliło dojrzeć nowe sytuacje, związane z całą technologią, pracą na Hucie.
ŁG