Muzyka i niesienie radości innym to cel życiowy częstochowianina Mieczysława Barteckiego
– Najważniejsze to dawać ludziom szczęście – mówi Mieczysław Bartecki. Tę ideę konsekwentnie realizuje od ponad 40 lat, od kiedy charytatywnie daje koncerty muzyczne. Przez ten czas miał ich już ponad 3 tysiące.- Odpowiadam na każde zaproszenie. Za swoją grę nie biorę pieniędzy, jedynie proszę o zwrot kosztów podróży – mówi. Pan Bartecki urodził się w 1922 roku w Częstochowie. Od najmłodszych lat pracował nad swoim duchowym i fizycznym rozwojem. Przed wojną był harcerzem, członkiem Towarzystwa Gimnastycznego “Sokół”, śpiewał w szkolnym chórze i grał w zespole muzycznym. Gdy do Polski wkroczył niemiecki najeźdźca, wstąpił w szeregi 27. Pułku Piechoty. – Byłem najmłodszym żołnierzem. Brałem udział w bitwie pod Mokrą, jak nas rozbili, poszedłem bronić Warszawy. W końcu Niemcy wywieźli mnie do obozu w Magdeburgu. Tam do końca wojny pracowałem w fabryce Kruppa – wspomina. Muzyka była jego powołaniem. Jej podstaw i gry na skrzypcach uczył się jako kilkuletni chłopiec. Wojna brutalnie przerwała naukę. Po wyzwoleniu wrócił do domu i postanowił ukończyć szkołę muzyczną w Krakowie. – Tęskniłem za muzyką. Początkowo, ponieważ ręce miałem zniszczone i popuchnięte od ciężkiej, niewolniczej pracy w obozie, trudno było mi utrzymać instrument, ale silna wola i chęć do nauki przemogły ból – mówi nasz bohater. Pragnienie i wytrwałość przyniosły efekty. Pan Mieczysław posiadł umiejętności gry na kilku instrumentach: skrzypcach, wiolonczeli, kontrabasie, bandurze, bałałajce, mandolinie i banjo. Swoje umiejętności od początku traktował jako dar boży, którego nie może zmarnować. Postanowił więc podziękować Bogu za talent.
Pierwszy koncert dał w Bibliotece Publicznej im. Wł. Biegańskiego w Częstochowie. Później występował w całej Polsce. W szkołach, domach pomocy społecznej, domach kultury, jednostkach wojskowych, ba, nawet w zakładach karnych. Stale współpracuje z katolickimi rozgłośniami – radiem Jasna Góra i “Fiat”. Sam o sobie mówi, że jest wędrownym śpiewakiem. Idzie wszędzie, gdzie chcą go słuchać. Sławi rodzimą muzykę, mówi o miłości do ojczyzny, są to swoiste lekcje patriotyzmu. – Polskie pieśni były i są najpiękniejsze, wzbudzają radość, nostalgię, całą gamę uczuć. Chcę ciągle o tym przypominać – mówi. W dzisiejszych czasach zdominowanych przez liberalizm, kosmopolityzm i konsumpcjonizm budowanie poczucia tożsamości narodowej i miłości do ojczyzny jest szczególnie ważne. Tym cenniejsza jest droga pana Mieczysława, który poświęca swój czas, by kultywować te wartości niestrudzenie i bez końca. Ale gra również radosną muzykę, która ma bawić i pobudzać do życia. Kolędy i pastorałki, piosenki ludowe, bardziej i mniej znane oraz własne kompozycje, bo pan Mieczysław również sam tworzy. Napisał pieśni patriotyczne, religijne i folklorystyczne.
Za swoje oddanie i życzliwość otrzymuje wiele podziękowań, listów gratulacyjnych z ciepłymi słowami: “Przyniósł Pan nam radość”, “Uświadomił nam Pan, ja, bardzo potrzebne są muzyka i śpiew”, “Dziękujemy Panu za niepowtarzalne chwile”. Wszystkie są dla pana Mieczysława cennym skarbem. Pieczołowicie je przechowuje i oprawia w księgi. Ma już ich kilka.
M. Bartecki próbował również sprawdzać swoje wokalno-muzyczne umiejętności w różnych konkursach. Z wielu przywiózł tytuły laureata, jak np. z Wojewódzkiego Festiwalu Pieśni Patriotycznej w Myszkowie czy XXII Ogólnopolskich Spotkaniach z Poezją Marii Konopnickiej w Przedborzu i Górach Mokrych. Zajmował pierwsze miejsca w konkursach poezji śpiewanej. Do dziś jest członkiem Polskiego Związku Chórów i Orkiestr.
Ktoś mądrze powiedział, że kto nie ma pasji, ten się nie rozwija. Życie pana Mieczysława dowodzi, że swoją pasją trzeba się również dzielić z innymi. To przynosi szczęście obdarowywanym i dającemu.
URSZULA GIŻYŃSKA