Jeśliby patrzeć na szanse rozwoju szkolnictwa w naszym regionie przez pryzmat budowy placówki oświatowej w Kruszynie, to rokowania byłyby fatalne. W czerwcu wykonawca opuścił teren inwestycji, bo zabrakło pieniędzy. Jeśli się znajdą środki wróci i dokończy dzieła, jeśli nie…
– Tego drugiego rozwiązania nawet nie bierzemy pod uwagę – twierdzi zastępca wójta Kruszyny Zbigniew Zasępa. – Ale rzeczywiście, z naszego punktu widzenia nie wygląda to wszystko za wesoło.
Do czerwca 2001 roku wykonawca otrzymywał pieniądze w przeważającej większości z budżetu gminy, która na potrzeby wzniesienia szkoły przeznaczyła 300 tys. złotych. Niemal drugie tyle miał przekazać Urząd Marszałkowski w Katowicach w ramach kontraktu dla województwa śląskiego. Pieniądze jednak do tej pory nie dotarły do Kruszyny. Inwestycja utknęła w martwym punkcie. Co prawda, budynek samej szkoły udało się zadaszyć i najpewniej nie zagrozi mu dokuczliwa jesienna aura, lecz w znacznie gorszym położeniu jest sąsiednia sala gimnastyczna.
Włodarze gminy starają się, aby przed nadejściem zimy pozyskać jednak dodatkowe środki z Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu na przykrycie obiektu i tym samym zapobieżenie ewentualnej dewastacji.
Jeśliby patrzeć na szanse rozwoju szkolnictwa w naszym regionie przez pryzmat budowy placówki oświatowej w Kruszynie, to rokowania byłyby fatalne. W czerwcu wykonawca opuścił teren inwestycji, bo zabrakło pieniędzy. Jeśli się znajdą środki wróci i dokończy dzieła, jeśli nie…
– Tego drugiego rozwiązania nawet nie bierzemy pod uwagę – twierdzi zastępca wójta Kruszyny Zbigniew Zasępa. – Ale rzeczywiście, z naszego punktu widzenia nie wygląda to wszystko za wesoło.
Do czerwca 2001 roku wykonawca otrzymywał pieniądze w przeważającej większości z budżetu gminy, która na potrzeby wzniesienia szkoły przeznaczyła 300 tys. złotych. Niemal drugie tyle miał przekazać Urząd Marszałkowski w Katowicach w ramach kontraktu dla województwa śląskiego. Pieniądze jednak do tej pory nie dotarły do Kruszyny. Inwestycja utknęła w martwym punkcie. Co prawda, budynek samej szkoły udało się zadaszyć i najpewniej nie zagrozi mu dokuczliwa jesienna aura, lecz w znacznie gorszym położeniu jest sąsiednia sala gimnastyczna.
Włodarze gminy starają się, aby przed nadejściem zimy pozyskać jednak dodatkowe środki z Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu na przykrycie obiektu i tym samym zapobieżenie ewentualnej dewastacji.
– W tej chwili oceniam zaawansowanie całej inwestycji na około 50 procent. Plany są takie, aby szkołę i salę gimnastyczną oddać do użytku w lipcu 2002 roku i od września móc rozpocząć normalną naukę. Bardzo byśmy chcieli, by udało się dotrzymać tego terminu, ale mamy opóźnienie – przyznaje Zasępa.
A szkoła w Kruszynie potrzebna jest, jak chyba nigdzie indziej w regionie. Ogromne zagęszczenie uczniów, dwuzmianowy system lekcyjny, stare, kiedyś zaadaptowane na potrzeby nauczania pomieszczenia, nie spełniające już wymogów szkolnych ani żadnych kryteriów oświatowych, to dzień powszedni placówki. Projekt przeprowadzenia kolejnych, niewątpliwie potrzebnych, remontów nie wydaje się jednak uzasadniony z ekonomicznego punktu widzenia. Obok powstaje przecież funkcjonalna szkoła.
Kto będzie się w niej uczył? Pierwotnie przewidywano, że młodzież gimnazjalna, ale dziś, wobec ogólnych trudności oświatowych w gminie, placówka najprawdopodobniej otworzy swoje progi także uczniom “podstawówki”. Na zakończenie inwestycji w Kruszynie z niecierpliwością czekają także w ościennym Widzowie. Poparcie władz gminy zyskała bowiem paląca koncepcja budowy przy tamtejszej placówce sali gimnastycznej. Dyrektor widzowskiej szkoły podstawowej, Bogdan Tylkowski, liczy, że niebawem pomysł przejdzie w etap realizacji.
– Sala gimnastyczna, to nasze największe marzenie, ale zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy uzależnieni od realizacji inwestycji w Kruszynie – mówi. – Czekamy cierpliwie, choć nasza szkoła boryka się z podobnymi problemami, jak tamta placówka. Ciasnota, spowodowana tym, że szkoła podstawowa dzieli pomieszczenia z oddziałem gimnazjalnym, nauka na dwie zmiany, to rzecz jasna martwi mnie jako dyrektora. Tym bardziej, że w zimie najmłodsze dzieci będą opuszczały mury szkoły nawet po godzinie 16.00. Trzy lub czterokilometrowy marsz nie należy w tym przypadku do przyjemnych.
Widzów musi jednak cierpliwie czekać na rozwój wypadków w Kruszynie. Oby przybrały one – dla jednej, jak i dla drugiej miejscowości – jak najkorzystniejszy obrót.
ANDRZEJ ZAGUŁA