Częstochowa w latach trzydziestych – styczeń 1934 r.


Ostatniego dnia roku w Częstochowie i okolicy odbywały się zabawy i spotkania towarzyskie.

 

     Sylwester 1933 r. w Częstochowie i okolicy

Ostatni dzień grudnia sprzyja refleksji i zadumie. „Tradycyjnym zwyczajem we wszystkich kościołach miejscowych odprawione zostało w niedzielę po południu 31 grudnia uroczyste nabożeństwo z wystawieniem Najświętszego Sakramentu, procesjami i kazaniami na zakończenie starego roku. Wszystkie świątynie były przepełnione tłumami pobożnych, którzy przyszli złożyć Bogu dziękczynienie za szczęśliwie przeżyty czas. Na Jasnej Górze Mszę Świętą celebrował JE ks. dr Teodor Kubina, biskup częstochowski, który wygłosił podniosłe kazanie. W poniedziałek, jako w świątecznym pierwszym dniu roku, w kościołach odprawione zostały przy tłumnym udziale wiernych uroczyste nabożeństwa i sumy”.

Ostatniego dnia roku w Częstochowie i okolicy odbywały się zabawy i spotkania towarzyskie. „Tegoroczny karnawał krótki, bo skończy się już 14 lutego. Może w tym należy rozpatrywać przyczynę, że na jego rozpoczęcie w noc sylwestrową urządzono w Częstochowie tak pokaźną ilość bali i zabaw publicznych, aż pełny tuzin, czyli 12, gdy w ubiegłym roku było ich 9. Nowy Rok witano więc hucznie i wesoło, chociaż znów z niezbyt wielkim powodzeniem, nie tylko z uwagi na frekwencję, ile zapewne z wyników kasowych, zabawy owe się cieszyć nie mogły. Do najbardziej udanych i tłumnych należały: „w Kasynie Oficerskim”, w Hotelu „Polonia”, „w Ognisku Niepodległości”, „w Straży Ogniowej Ochotniczej” i w Teatrze. Tu i ówdzie bal przeciągnął się do godzin nocnych. Dużym zainteresowaniem cieszyły się restauracje częstochowskie. Ponadto oczywiście urządzono wiele spotkań w mieszkaniach prywatnych i w ściślejszych kółkach rodzin i znajomych. Dzień noworoczny, powitany tak okazale, wstał jednak ospały i zamglony, a oba dni świąt minęły cicho i spokojnie”.

Jak wyglądała zabawa sylwestrowa roku 1933 mówi ta relacja: „Tegoroczny karnawał jest bardzo krótki, gdyż już w połowie lutego kończy swój beztroski żywot, może więc i dlatego, jak się zdaje tu i ówdzie słyszeć, zapowiada się bardzo… tańcująco. Z tej też prawdopodobnie przyczyny w sylwestra, pomimo że było kilkadziesiąt zabaw, wszędzie było pełno, wszędzie brakło miejsca, bo każdy chciał sobie użyć i natańczyć się do syta. A jak kto jeszcze sobie trochę więcej podpił monopolki, to mimo woli i chęci rozdawał w tańcu szturchańce na prawo i lewo, z czego znów w niektórych wypadkach dochodziło do obustronnego niezadowolenia lub też do nowych okazji do stawiania kolejek przy bufecie. I w tych wypadkach był to najlepszy środek na wszelkiego rodzaju usterki sylwestrowskie, bo jak tancerz miał za sobą kilka kolejek, to i damę mocniej trzymał i chociaż mu kto łokciem pod brodę zajechał, momentalnie zapominał, jak winowajca wyglądał. Oczywiście u nas jest nędza, czego najlepszym dowodem, że w dzisiejszego sylwestra tylko na dwóch balach, gdzie „szaleje Częstochowa”, leje się szampan, a reszta pije polską sznapę (z języka niemieckiego sznaps – porcja wódki – Słownik PWN), ale nie ma takiego człowieka, który by nalepki przeciwgruźliczej nie kupił.”.

Nie wszędzie było „cicho i spokojnie”, zabawy sylwestrowe mogą przybrać niekiedy nieoczekiwany obrót spraw. Opisywał to „Goniec Częstochowski”, w tym samym nr 1 z 1934 roku. „W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia we wsi Błeszno w lokalu Szkoły Powszechnej odbywała się zabawa sylwestrowa. W pewnym momencie między 34-letnim robotnikiem huty „Raków” Józefem Kuflem a kilku młodymi ludźmi na tle jakiś nieporozumień wywiązała się ostra sprzeczka, której epilog rozegrał się w polu, dokąd obie strony się udały, aby ostatecznie załatwić spór. Podczas gdy zabawa odbywała się w najlepsze, w ciemnym polu wywiązała się walka na śmierć i życie. Przeciwnicy zaczęli nieludzko okładać Kufla, tak że w kilkanaście minut potem zmarł. O zaciekłej pasji zabójców świadczy mnóstwo ran na głowie ofiary, zmienionej dosłownie w krwawą bezkształtną miazgę. Władze policyjne prowadzą dochodzenie w celu dokładniejszego ustalenia przebiegu krwawego zajścia. Podobna sytuacja miała miejsce podczas zabawy w Blachowni, gdzie znów doszło do rozprawy nożowej, w wyniku której kilkanaście osób zostało silnie poturbowanych, a 20-letniego Józefa Marca, który został pchnięty nożem przez niejakiego Słabika, w stanie bardzo ciężkim przewieziono do szpitala Panny Marii w Częstochowie. Trzecią z kolei walną „rozprawą sylwestrową” stoczono tej samej nocy w pobliskiej wsi Łojki pod Gnaszynem, gdzie również zostało szereg osób rannych i poturbowanych”.

 

           Koszt utrzymania rodziny w styczniu 1934 r.

Po spędzonym sylwestrze należało wrócić do szarej, biednej dla większości polskiego społeczeństwa rzeczywistości. Komisja statystyczna przy Inspektoracie Pracy w Częstochowie na posiedzeniu 3 stycznia 1934 roku określiła dzienny koszt utrzymania 4-osobowej rodziny pracowniczej na 4 złote 15 groszy (124, 5 zł miesięcznie), ustalając w ten sposób zwyżkę kosztów utrzymania o 0,97 proc. w ciągu miesiąca w porównaniu z listopadem ubiegłego roku.

 

       Pomysłowy sposób na zwiększenie gotówki

Sposób na zwiększenie ilości gotówki był dwojaki, jako że częstochowianie należeli do ludzi zdolnych, ale i mających szczęście. Najpierw o tych „zdolnych”. Relacja z „Gońca Częstochowskiego” z 5 stycznia 1934 roku. „Ukazujące się coraz częściej w obiegu większe ilości falsyfikatów 1-, 2- i 5-złotowych na terenie naszego miasta zdwoiły czujność policji śledczej. Dłuższa obserwacja roztoczona nad osobami podejrzanymi uwieńczona została w końcu pomyślnym rezultatem. Oto 30 grudnia 1933 roku zatrzymani zostali przez policję dwaj mieszkańcy Częstochowy: Franciszek Reterski, Al. Kościuszki 15 i Abram Djamant ul. Garncarska 38. Podejrzani są o podrabianie i puszczanie w obieg fałszywych monet. U wyżej wymienionych znaleziono również większą ilość materiału do fabrykacji nominałów”.

 

         Wielkie szczęście mieszkańców Częstochowy

Teraz o szczęśliwych mieszkańcach Częstochowy.  „Zamieszczając we wtorkowym numerze („Goniec Częstochowski” z 23 stycznia 1934 roku) wzmiankę o szansach wygrania na Państwowej Loterii klasowej i przepowiedni o milionie dla Częstochowy, ani przypuszczaliśmy, że będzie ona trafna i spełni się co do joty. Dzisiaj, 24 stycznia 1934 roku o godz. 8.15 wszystkie rozgłośnie Polskiego Radia obwieściły, że główna wygrana w kwocie 1 000 000 złotych padła na nr 40 875 i że znajduje się w jednej z kolektur częstochowskich. Istotnie jak się okazało szczęśliwy los sprzedany został w kolekturze p. J. Wekslera przy ul. Najświętszej Marii Panny 6.      Wieść ta lotem błyskawicy rozniosła się po mieście, wywołując ogólne poruszenie. Przed kantorem kolektury od samego rana gromadziły się tłumy zaintrygowanej publiczności, pragnącej przynajmniej dowiedzieć się, kto jest szczęśliwym wybrańcem fortuny. Jak się dowiadujemy, posiadaczami kuponu są częstochowianie, ludzie niezbyt zamożni, dwaj Żydzi: buchalter zatrudniony w okolicach Częstochowy i agent pewnej firmy oraz dwoje chrześcijan: uboga wdowa i rynkowy handlarz owoców. Szczęśliwi pupile losu, uwzględniając wszelkie potrącenia, otrzymają po 200 000 złotych (stąd należy wnioskować, że państwo pobrało 20-proc. podatek na wygraną – 200 000 złotych). Wspomnieć należy, że jest to w ogóle największa wygrana, jaka kiedykolwiek padła w Częstochowie w ciągnieniu Państwowej Loterii klasowej. Przed kilkoma dniami wprawdzie również czterej mieszkańcy wygrali główny los, ale suma wówczas wynosiła tylko 400 000 złotych. W dzisiejszych czasach kwota jednego miliona złotych jest tak poważna (200 000 złotych na jedną osobę, to koszt przeżycia 4-osobowej rodziny pracowniczej w Częstochowie w ciągu 134 lat), że bądź co bądź zapewne odbije się dodatnio na ożywieniu ruchu gospodarczego w naszym mieście, boć przecież za wygrane pieniądze niewątpliwie jakieś transakcje zostaną przeprowadzone.”.

 

          Wspomnienie wielkich mroźnych zim z przeszłości

Styczniowa pogoda niezbyt dawała się mieszkańcom Częstochowy we znaki skoro 16 stycznia 1934 roku w „Gońcu Częstochowskim” ukazał się taki artykuł: „Srogie zimy panowały dawniej w Europie, jak świadczą o tem stare kroniki. A więc w roku 680 Morze Adriatyckie zamarzło i pokryło się lodem na dużej przestrzeni. W 1246 roku laguny weneckie mogły służyć jako ślizgawka. W 1422 roku sroga zima panowała w całej Europie, tak, iż pozamarzały studnie. W roku 1484 port w Genui został zablokowany przez lody, tak samo wydarzyło się w Marsylii i Wenecji. W 1665 roku król Szwecji Karol XI mógł przeprawić się z całą armią przez Mały Bełt po lodzie. Rok 1684 zaznaczył się takimi mrozami, iż ptactwo wyginęło masowo. W 1740 roku potężne mrozy i śniegi czyniły spustoszenie w Czechach, gdzie zginęło tamtej zimy 160 000 owiec, 46 000 krów i wołów, 5 000 koni i 11 000 świń. W porównaniu z tymi klęskami zimy, jakie mamy od kilkunastu lat, są dość łagodne.”.

 

         Uroczystość pożegnalna gen. bryg. M. Dąbkowskiego

14 stycznia 1934 roku odbyła się uroczystość pożegnalna generała brygady Mieczysława Dąbkowskiego, w latach 1926-1933 dowódcy 7. Dywizji Piechoty stacjonującej w Częstochowie.  Rozpoczęła się o 11.30, w towarzystwie władz generał przeszedł wzdłuż szpaleru uformowanego od siedziby Dowództwa Dywizji w III Alei do Sali Rady Miejskiej przez Organizację Młodzieży Pracującej, Legion Młodych, Związek Rezerwistów i organizacje sfederowane byłych wojskowych ze sztandarami, po czym po odebraniu raportu przybył do Rady Miejskiej, gdzie odbyła się uroczysta akademia. Zaszczycili ją JE ks. dr Teodor Kubina, biskup częstochowski i wojewoda kielecki Jerzy Paciorkowski. Sala była przepełniona. Przybyli przedstawiciele władz, wojskowości, urzędów i organizacji. Pierwszy zabrał głos wojewoda kielecki Jerzy Paciorkowski: „Częstochowa żegna cię, Panie Generale, uroczyście. Widzisz skupione twarze. Jeśli zaś wczujesz się w rytm serc, posłyszysz, że żegna Cię serdecznie i najserdeczniej.”.

Biskup Teodor Kubina w swoim przemówieniu stwierdził: „Chwila, w której się żegnamy, Panie Generale, jest dla Ciebie i dla nas bolesna, ale i wzniosła zarazem, bo oto widzimy tu całe społeczeństwo jedną myślą, jednym duchem ożywione. Jest przedstawiciel Rządu, przedstawiciel Kościoła, przedstawiciel miasta, przedstawiciele organizacji i społeczeństwa różnych kierunków i przekonań, ale wszyscy tu stanowimy jakby jedną rodzinę około Ciebie. W ciągu lat współpracy na miejscowym gruncie nieraz zdarzały się sprawy delikatne i drażliwe, a Ty, Panie Generale, duchem równowagi i spokoju potrafiłeś zawsze doprowadzić do harmonii i zgody.”.

Komisarz rządu na miasto Częstochowę Jan Mackiewicz w swoim przemówieniu zakomunikował, iż Rada Przyboczna na posiedzeniu w dniu 3 stycznia 1934 roku w uznaniu zasług obywatelskich jednogłośnie uchwaliła oddać hołd przez nazwanie ulicy łączącej ul. Śląską z ul. Pułaskiego imieniem Gen. Mieczysława Dąbkowskiego. Po czym wręczono gościowi honorowemu artystycznie wykonany na pergaminie akt uchwały oraz dwie tabliczki w miniaturze z nazwą nowej drogi.

W imieniu Rady Przybocznej przemówił dyrektor I Gimnazjum Państwowego im. H. Sienkiewicza Wacław Cyprian Płodowski. Podkreślił, że Częstochowa powinna być dumna, iż 8 lat mogła uważać za swojego obywatela generała Dąbkowskiego. Pożegnalne mowy wygłosili także poseł dr Biluchowski w imieniu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, organizacji wiejskich, Zielonej Gromady i Młodzieży Pracującej Organizacji Młodzieży Polskiej, Zofia Mońkowska – Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet, p. Jędrychowski – Legionu Młodych i Jakob Bendet Rosenberg – gminy żydowskiej. Odczytano listy pożegnalne. Po zakończeniu akademii zgromadzeni udali się do Hotelu „Polonia”, gdzie odbyło się okolicznościowe śniadanie w miłej i serdecznej atmosferze.

 

      Ostatnie pożegnanie dr Karola Rożkowskiego

W mieście odbyło się jeszcze jedno pożegnanie, zmarłego 16 stycznia 1934 roku lekarza internisty dr Karola Rożkowskiego (1872-1934). Pod wpływem szwagra dr. Władysława Biegańskiego podjął studia medyczne na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1897 roku lekarz w Częstochowie, początkowo fabryczny i szpitalny. Specjalizował się w chorobach płuc. W latach I wojny światowej dyrektor szpitali w Finlandii oraz Rosji. Do Częstochowy wrócił w lipcu 1918 roku. Dzięki jego zabiegom w 1928 roku Zarząd miasta dał zgodę na powstanie Poradni Przeciwgruźliczej. Był działaczem społecznym, w latach 1919-1934 prezesem Towarzystwa Lekarskiego Częstochowskiego, a 1926-1934 prezesem Częstochowskiego Towarzystwa Przeciwgruźliczego. Autor szeregu tekstów publikowanych w czasopismach medycznych polskich i zagranicznych, miał najwięcej artykułów naukowych dotyczących medycyny nie pracując na Uniwersytecie.

Prowadzony przez ks. prałata Bolesława Wróblewskiego, w asyście siedmiu księży, kondukt żałobny wyruszył z domu przy ul. Kościuszki 28, 18 stycznia 1934 roku o 18.00. Na czele poza krzyżem niesiono osiem wieńców, dalej postępowały delegacje młodzieży szkolnej, duchowieństwo, orkiestra I Gimnazjum Państwowego im. H. Sienkiewicza, za karawanem najbliższa rodzina i olbrzymie zastępy miejscowego społeczeństwa. Wielki pochód z pochodniami, przy dźwiękach marsza żałobnego (Sonata fortepianowa Nr 2, op. 35 Fryderyka Chopina), przeciągnął przez Aleje i Nowy Rynek do kościoła św. Zygmunta. Wnętrze świątyni było przepełnione. Trumnę ze zwłokami doktora ustawiono na rzęsiście oświetlonym katafalku. W swojej przemowie ks. Wróblewski zacytował słowa dr. Biegańskiego: „Dobrym lekarzem może być tylko dobry człowiek”. Pogrzeb rozpoczął się dnia następnego, 19 stycznia o 11.00, liczny orszak odprowadził trumnę ze zwłokami zmarłego na cmentarz Kule w Częstochowie.

 

Podpisanie deklaracji o nieagresji z Niemcami

Musimy wspomnieć o jeszcze jednym wydarzeniu, o charakterze międzynarodowym. 26 stycznia 1934 roku została podpisana przez ambasadora Józefa Lipskiego w Berlinie Deklaracja między Polską a Niemcami o niestosowaniu przemocy. Miała obowiązywać 10 lat. Wymówienie jej miało nastąpić na 6 miesięcy przed upływem okresu, na jaki została zawarta, czyli w lipcu 1943 roku (należy przypomnieć, że z Rosją Sowiecką został zawarty pakt o nieagresji 25 lipca 1932 roku). Było to ważne zabezpieczenie polskich granic, tym razem od zachodniej, południowej i północnej strony. Jeśli jednak spróbujemy bliżej przyjrzeć się temu dokumentowi, bawią i przerażają dwa zdania, przytoczymy je w całości: „Stworzona na powyższych zasadach gwarancja pokoju ułatwi obu Rządom doniosłe zadanie znajdowania dla zagadnień politycznych, gospodarczych i kulturalnych rozwiązań opartych na sprawiedliwym i słusznym wyrównaniu obustronnych interesów. Oba Rządy są przeświadczone, że stosunki pomiędzy obu krajami będą się w ten sposób owocnie rozwijały i doprowadzą do ugruntowania dobrego sąsiedzkiego pożycia, co nie tylko dla ich obu krajów, ale i dla pozostałych narodów Europy będzie miało zbawienne następstwa”.

Robert Sikorski

fot. Archiwum Częstochowskie

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *