Kobieta, która prowadzi dom i wychowuje dzieci, często słyszy, że bezproduktywnie „siedzi w domu”. Każda kobieta, która jest matką doskonale wie, że to siedzenie z odpoczynkiem ma niewiele wspólnego. Matka prowadząca dom ma kilka ważnych ról społecznych i wypełnia obowiązki przypisane kilkunastu zawodom. Nieodpłatna praca kobiet jest niezbędna dla funkcjonowania rodziny i społeczeństwa. Bo, czy ktoś wyobraża sobie sytuację, gdy niemowlę pozostaje bez opieki lub czy chciałby mieszkać w domu, w którym nikt nie sprząta? W życiu codziennym nikt nie dostrzega tej pracy, natomiast wystarczy jeden dzień bez wykonywania tych obowiązków, aby wszystkim domownikom rzuciło się w oczy, że coś nie jest w porządku.
W jednym z wywiadów znana polska aktorka Maja Ostaszewska zszokowała opinię publiczną wyznaniem, że „państwo powinno płacić pensję kobietom zajmującym się domem i wychowującym dzieci, bo to ciężka praca”. Czym różni się praca w domu od pracy w biurze? Niczym! No może jednak tym, że w biurze ma się przerwę na obiad, kawę, wolne weekendy i święta. Praca matek w domu nie kończy się nigdy. Nawet, gdy dzieci i mąż już dawno śpią, one szykują im wyprawkę na drugi dzień. Matka to najtrudniejszy zawód świata. Nie zna dni wolnych i nikt nie płaci jej za nadgodziny.
Problemy życia codziennego i sytuacja polskich gospodyń domowych jest spychana na margines w przestrzeni i debacie publicznej. Bo kogo obchodzi „kura domowa”? Mam wrażenie, że wszystkie sprawy polskich kobiet zawłaszczyły sobie w debacie publicznej skrajne środowiska feministyczne. I raczej nie doceniają one roli matki i jej pracy w rodzinie, ale uważają pracę w domu za najgorsze, co może płeć żeńską spotkać! A kobiety, które mówią, że wykonują tę niewidoczną pracę, często są kwitowane pogardliwym spojrzeniem. Radykalne feministki nie dostrzegają jednak, że już w latach 20. i 30. XX wieku to właśnie te matki, gospodynie domowe, stworzyły w Ameryce organizację, która walczyła o najbliższych im… mężczyzn. Członkinie organizacji protestowały i wskazywały na to, że włożyły wiele pracy, uczuć i sił w wychowanie swoich synów i nie chcą, żeby teraz państwo wysyłało ich na wojnę, gdzie najpewniej stracą życie.Ich protesty odbijały się szerokim echem w ówczesnym świecie.
Kobiety prowadzące dom postrzegają swoją pracę i zaangażowanie jako wkład w rodzinę. Jak same często podkreślają, obowiązki domowe wykonują dla swoich najbliższych z miłości i troski. Kobiety nie dostrzegają jednak drugiego dna tej sprawy, że ich nieodpłatna i niedoceniana praca ma ogromny wkład w społeczeństwo i państwo. Zgodnie z danymi publikowanymi przez GUS za 2011 r. – 1,46 mln kobiet oraz 0,17 mln mężczyzn, czyli łącznie 1,64 mln osób w Polsce nie pracowało zarobkowo w II kwartale 2011 r. i nie poszukiwało takiej pracy ze względu na obowiązki rodzinne i domowe. Osoby pracujące w domu na „pełny etat” stanowiły więc 5% ludności polski w wieku 15+. Udział ten był wyraźnie zróżnicowany ze względu na płeć — wśród kobiet wyniósł 9% ogółu populacji, natomiast wśród mężczyzn — tylko 1%.1 „Obciążenie pracą w domu jest szczególnie duże wśród kobiet wychowujących dzieci do lat 6-ciu – tygodniowo poświęcają one prawie 49 godzin na pracę na rzecz swojej rodziny. Warto też zauważyć, że wartość pracy w domu wszystkich Polek i Polaków odpowiada aż 30% PKB”2 Niestety, w zamian państwo nie dostrzega potrzeb matek i nie zapewnia nawet podstawowych praw np. do ubezpieczenia czy godnej emerytury. Myślę, że nie na wyrost będzie stwierdzenie, że kobiety wychowujące dzieci i prowadzące dom, stały się niemymi niewolnikami państwa, w którym żyją. Gospodyni, która pracowała całe życie w domu nie jest w naszym kraju w żaden sposób zabezpieczona emerytalnie. Na starość może jedynie liczyć na przychylność swojego męża i dzieci.
W związku z tym, że praca domowa kobiet ma wielki wpływ na życie społeczeństwa i państwa, zaczęto wyliczać jej wartość. Specjaliści od ekonomii wskazali na kilka metod oszacowania wartości pracy domowej. Jedni brali pod uwagę koszt wynajęcia osób zawodowo związanych np. ze sprzątaniem, praniem itp. Inni zaś brali pod uwagę zarobki pomocy domowych. Jeszcze inni postulowali, żeby brać pod uwagę wielkość utraconych zarobków, które kobieta poświęca rezygnując z pracy zawodowej. Główny Urząd Statystyczny w 2005 r. podjął się wyliczenia, ile powinna zarabiać gospodyni domowa w Polsce i podał, że jej praca jest warta ok. 1300 zł miesięcznie. Obecnie byłaby to zdecydowanie wyższa kwota. W kwietniu 2014 r. przeprowadzono w USA badanie wartości pracy domowej, w którym wzięła udział grupa ponad tysiąca kobiet. Średnią stawkę godzinową dla danej pracy ustalono na podstawie raportów Amerykańskiego Departamentu Pracy. Bazą były stawki wynagrodzenia za typowe obowiązki domowe, jakie musi wykonać w domu gospodyni domowa: kucharka, szofer, korepetytor lub nauczyciel, sprzątaczka, pielęgniarka, księgowość itp. Po zakończeniu badań okazało się, że roczna pensja matki pozostającej w domu z dziećmi powinna wynosić około 63 tysiące dolarów (ok. 180 tys. zł). Zakładając, że w USA niektóre zawody są lepiej opłacane niż w Polsce, to i tak suma ta pozostaje zawrotna. Suma, której kobiety wykonujące pracę w domu nigdy nie zobaczą, ani nie odczują.
W ubiegłym roku posłanka Beata Kempa wniosła do Sejmu projekt ustawy „o świadczeniach dla osób, które wychowały co najmniej troje dzieci do ukończenia pełnoletności”. W projekcie czytamy: „Każdej osobie, która wychowywała co najmniej troje dzieci własnych lub przysposobionych przez okres 10 lat każde, przysługuje świadczenie pieniężne ze środków budżetu państwa”. To specjalne świadczenie dla osób, które zdecydowały się na wychowanie dzieci rezygnując z kariery zawodowej i tym samym zostały pozbawione prawa do świadczeń z funduszu ubezpieczeń społecznych. W założeniach projektu czytamy, że świadczenie uległoby zwiększeniu w przypadku wychowywania większej liczby dzieci. Obecnie, osoby, które zrezygnowały z pracy zawodowej i zdecydowały się na wychowanie dzieci nie osiągnęły okresu składkowego wymaganego dla uzyskania emerytury z FUS. Niestety projekt nadal czeka w „zamrażarce” marszałka Sejmu. Nikomu nie zależy, żeby się zająć tym tematem.
Trwający właśnie rok wyborczy dał wielu grupom społecznym, np. górnikom i rolnikom możliwość organizowania strajków, głośnych manifestacji i blokowania kraju. Gdyby polskie matki ogłosiły strajk to państwo miałoby poważne kłopoty i musiałoby całkowicie zmienić swoją politykę społeczną. Bez kobiet nie udźwignęłoby opieki nad dziećmi, niepełnosprawnymi czy starszymi. Oczywiście matki są odpowiedzialne i nie zostawią swoich obowiązków, dlatego też państwo czuje się bezkarnie i się z nimi nie liczy. Może ogólnopolska akcja wysyłania na adres premier i ministrów zużytych „pampersów” dostatecznie zaakcentowałaby codzienną ciężką pracę polskich mam.
Jak traktowane są matki przez rządzących krajem pokazał ubiegłoroczny protest matek dzieci niepełnosprawnych w Sejmie. Dopiero tak desperacka próba jak okupacja Sejmu i zainteresowanie mediów goniących za sensacja, sprawiły, że rząd dowiedział się, że tymi niepełnosprawnymi dziećmi ktoś się opiekuje. I że oddanie ich do domów opieki drastycznie zwiększyłoby wydatki państwa. Ówczesny premier, Donald Tusk, dopiero po kilku dniach znalazł chwilę czasu na spotkanie z protestującymi. Pełen przejęcia udawał, że nie wie o sytuacji, w jakiej znalazły się te matki. I robił to tuż po tym, gdy kilka dni wcześniej rząd, którego jest szefem, zabrał tym kobietom zasiłki! To się nazywa tupet! Oczywiście jak zatroskany ojciec (!) narodu obiecał powrót świadczenia. Dokładnie rok później okazuje się, że matki jednak nie otrzymają tego zasiłku! Tak właśnie politycy liczą się z ciężko pracującymi w domu matkami. W tym tygodniu znów protestowały pod Sejmem oszukane matki dzieci niepełnosprawnych. W swej bezsilności i wzburzeniu skandowały w stronę Sejmu hasło -„hołota”. Ale głos matek nie docierał do sal parlamentarnych. Jeden z posłów, w najdroższym garniturze, jaki widziałam, którego wartość pewnie przekracza roczny zasiłek tych rodziców, powiedział do drugiego: „Słyszałeś co krzyczą?” i uśmiechnął się szeroko. Ten mu odpowiedział: ”Chyba krzyczą Gołota” i też głośno się roześmiał. Ta sytuacja sprawiła, że zrozumiałam, iż głos matek cicho wykonujących swoje obowiązki i nie skandujących swoich żądań, nie wyrywających kostki brukowej i nie palących opon długo nie przebije murów tych przybytków przy Al. Ujazdowskich i przy Wiejskiej.
Praca kobiet w domu jest podstawą wychowania przyszłych pokoleń. Te, dzisiaj dzieci, będą w przyszłości opiekowały się nami i pracowały na nasze emerytury. Jeżeli państwo nie doceni polskich matek teraz, ciężko pracujących w domu, to za kilka lat może być już za późno. Podniesienie pracy domowej kobiet do rangi zawodu dałoby kobietom poczucie, że ich praca jest ważna i dla wszystkich dostrzegana. Byłaby by też swoistą rekompensatą za rezygnację z marzeń o własnym zawodowym rozwoju. Wielkimi krokami zbliża się Dzień Matki. Pewnie wtedy otrzymamy od polityków życzenia i… na tym się skończy ich zainteresowanie naszymi sprawami.
1. Aktywność Ekonomiczna Ludności Polski II kwartał 2011, GUS, Warszawa 2011.
2. Kobiety pracujące w domu o sobie – Analiza wywiadów pogłębionych na temat nieodpłatnej pracy domowej. Karolina Goś-Wójcicka, Łódz 2011
R