Drzewa nie mówią, ale dzięki konkursowi Drzewo Roku Klubu Gaja i miłośnikom drzew z całej Polski możemy o nich usłyszeć. Wśród tegorocznych zgłoszeń znalazły się drzewa w różnym wieku – od tych najstarszych ponad 600 –letnich świadków historii do dopiero niedawno zasadzonych, reprezentujące różne gatunki – od majestatycznych dębów, lip i platanów począwszy, kończąc na mniej popularnych gruszach, leszczynach, wierzbach czy topolach. Wszystkie je łączą ciekawe, często mało znane, ale wzruszające opowieści związane z samym drzewem, historią rodzinną bądź miejscem w którym rosną. Wszystkie mają swoich miłośników i opiekunów, którzy starają się o nie dbać i o nich opowiadać.
Niestety tegoroczne zgłoszenia to często historie drzew wyciętych, które możemy już tylko wspominać. Jednym z nich jest Topola Toli, rosnąca jeszcze do niedawna na osiedlu Złotego Wieku w Nowej Hucie. Była najukochańszym drzewem wszystkich zamieszkujących osiedle dzieci. W topoli znajdowała się dziupla, a w owej dziupli przez ostatnie siedem lat mieszkała papuga, której dzieci nadały imię Agata. Niestety komuś bardziej zależało na wysepkach i poszerzeniu drogi, a mniej na przyrodzie i ukochanym pupilu dzieci, w związku z tym otruł papugę. Potem zostało ścięte drzewo. Kolejnym drzewem zgłoszonym do konkursu, którego już nie ma, był ponad 200-letni pomnik przyrody – leszczyna turecka z warszawskiego Śródmieścia. Była jedyną przeszkodą dla dewelopera aby zabudować działkę na której rosła. Pomimo starań wielu osób i organizacji niespodziewanie została ścięta. W kolejce czekają wnioski na wycinkę kolejnych pomników przyrody. Jedynym pozytywem w całej tej bulwersującej sprawie jest fakt, że dzięki temu drzewu sąsiedzi którzy przedtem nie znali się, zaczęli ze sobą rozmawiać. A także głośno mówić o ekologii i znaczeniu drzew w mieście.
Wiele drzew ciągle zagrożonych jest wycinką. Jak choćby ponad 200 letni dąb bez imienia, jedno z niewielu tak starych drzew na terenie gminy Lanckorona, czy objęty ochroną pomnikową dąb rosnący na Bielanach w Warszawie, w miejscu gdzie ma powstać osiedle mieszkaniowe. O orzecha Janka rosnącego na byłych ogródkach działkowych w Opolu martwią się działkowicze, którzy dowiedzieli się, że teren ten wykupił deweloper i będzie budował tam domy. Ostatnio dostrzegli nawet na jego korze smutną minę. „To drzewo jak inne czuje, a my byliśmy bezsilni w jego ocaleniu” – mówią działkowicze. Również nieszczęśliwa lokalizacja pewnej topoli z Opola, która rośnie na granicy działek zagraża jej życiu. Została posadzona przez pradziadka Wincentego z okazji zakończenia II wojny światowej. Jest rodzinną pamiątką, jednak przez sąsiadów jest ciągle krytykowana, a nawet podkopywana.
„ Stare drzewa to nasze dziedzictwo i podtrzymywanie żywej tradycji. To także piękno i ciągłość. Bardzo to niepokojące że nie szanujemy wszystkich tych wartości i dla doraźnego zysku niszczymy drzewa, krajobraz i opowieści. Drzewa to nasi przyjaciele.” – mówi Jacek Bożek z Klubu Gaja
Finałowa 16. konkursu Drzewo Roku 2018
Dąb Mieszko w Kończycach Wielkich (gmina Hażlach, woj. śląskie) – dąb szypułkowy, wiek ok. 500 lat, wysokość 30 m, obwód 856 cm – 910 cm, objęty ochroną pomnikową w 1954 roku. Zgłoszony przez Komisję Ochrony Przyrody – Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze „Beskid Śląski” Oddział w Cieszynie.
Jest najgrubszym i jednym z najstarszych dębów w województwie śląskim. Za sprawą wieku i osiągniętych rozmiarów należy też do dębowej elity w Polsce. Drzewo rośnie w parku otaczającym dawny zamek Larischów i Thunów. Z drzewem związanych jest kilka historii. Jedna z nich mówi o wojennej wyprawie króla Jana III Sobieskiego pod oblężony Wiedeń. W Kończycach zakończono jeden z dziennych etapów marszu, a w pobliżu starych dębów pochowano konie, które padły podczas znojnej wędrówki. Kiedy chorągwie jazdy opuszczały to miejsce, wieśniacy słyszeli tęskne rżenie pogrzebanych koni. Ludzie zaczęli omijać to miejsce, szeptając między sobą, że w parku straszą duchy husarskich rumaków. Aby położyć temu kres ktoś na jednym z dębów zawiesił wystrugany z drewna obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej. Od tego czasu ustały tajemnicze rżenia. Z ustnych przekazów dowiadujemy się również, że jeszcze w końcu XIX wieku w pobliżu starych dębów biło źródełko z krystalicznie czystą wodą, której szklankę dla zdrowia codziennie wypijała hrabina Gabriela Thun-Hohenstein. Ona też była fundatorką nowej, pięknej kapliczki szafkowej z obrazem Matki Boskiej , którą zawieszono na drzewie. Natomiast w okresie suszy w latach 70 XX wieku przychodziła tu miejscowa ludność aby modlić się o deszcz. Susza doskwierała wtedy całemu regionowi. Po wielu dniach żarliwych modłów z nieba zaczęła lecieć manna przypominająca wyglądem ryż, a następnie zaczął padać upragniony deszcz. Obecnie odbywa się tu wiele działąń edukacyjnych związanych z historia i legendą historycznego dębu. Corocznie od 2008 roku, Komisja Ochrony Przyrody PTTK „Beskid Śląski” w Cieszynie, wspólnie z UG w Hażlachu, organizuje spotkania, prelekcje i konkursy dla młodzieży. Powstała w 2014 roku ścieżka przyrodnicza „Szlakiem Pomników Przyrody” przyciąga licznych turystów do podziwiania legendarnego drzewa.
Jesion Maciej w Bronisławiu ( gmina Dobra, woj. kujawsko-pomorskie) – jesion wyniosły, wiek ponad 100 lat, wysokość 10 m, obwód 400 cm, zgłoszony przez Annę Patyk z Bronisławia.
Historia tego drzewa rozpoczyna się około roku 1902. W rodzinie chłopskiej małżeństwa Macieja i Heleny przychodzi na świat ich pierwsze dziecko – syn Czesław. Szczęśliwy ojciec sadzi na tę okoliczność drzewo – jesion. Lata mijają, szczęśliwa rodzina powiększa się, drzewo rośnie. Życie zaplanowało jednak inny scenariusz. Maciej umiera pozostawiając siedmioro dzieci. Najstarszy z rodzeństwa Czesław, mając wówczas 13 lat, musiał przejąć opiekę nad całą rodziną. Pomagał matce w codziennej pracy w gospodarstwie. Była to ciężka walka o codzienne przeżycie, byt i chleb. Nie brakowało chwil bezradności i bezsilności. Wtedy to Czesław siadał pod zasadzonym przez ojca jesionem. Drzewo stało się dla niego miejscem rozmyślań, ale także ostoją spokoju, ukojenia i zebrania myśli. Upływały lata, czas wojny, wysiedleń z gospodarstwa i wywózka w Lubelskie. Nastał w końcu czas, kiedy Czesław założył rodzinę wraz z żoną Leokadią i dochował się syna Zygfryda, z którym również siadał pod drzewem. Uświadomił synowi, że chociaż to tylko drzewo – to jest ono nieformalnym członkiem rodziny. Zrządzeniem losu Zygfryd w młodym wieku nagle stracił ojca. Kontynuując męską tradycję, ale także z ogromnej potrzeby serca siadał pod pięknym rozłożystym jesionem. Wkrótce Zygfryd poślubił Annę – autorkę tej opowieści. Kiedy urodził im się syn Arek a potem Karol, mąż opowiedział im całą historię drzewa. Drzewo rośnie po dzień dzisiejszy i jest świadkiem historii i losów tej rodziny już od czterech pokoleń. Zna ich smutki, troski i radości, utożsamia ludzi, których kochali. Na dowód tego drzewo ma imię MACIEJ, na cześć dziadka Macieja, który je zasadził.
Klęczące drzewo w Krasnymstawie ( woj. lubelskie) – klon jesionolistny, wiek 65 lat, wysokość 9 m, obwód 182 cm, zgłoszony przez Krasnostawski Ruch Ekologiczny “VIRIDIS”.
Najbardziej charakterystyczne drzewo miasta Krasnystaw, nazywane przez mieszkańców wygiętym, krzywym lub klęczącym drzewem. Na początku XXI wieku, klon wraz z całym drzewostanem rynku został wskazany do wycinki w ramach opracowanego projektu rewitalizacji przestrzeni rynku miejskiego, co spotkało się ze stanowczym sprzeciwem społecznym. W jego rezultacie powstał wariant przedstawiany jako kompromisowy, zachowujący najcenniejsze, często ponad 100-letnie drzewa. Niestety wpółleżący klon jesionolistny miał zostać wycięty. Zamiar wycinki uzasadniano jego deformacją i rzekomym brakiem estetyki. W obronie drzewa stanął wtedy poeta Jan Henryk Cichosz, pisząc na łamach lokalnej gazety o wyjątkowym klęczącym drzewie. Organizowane były liczne protesty mieszkańców pod przewodnictwem Stowarzyszenia Ekologicznego KRE „VIRIDIS”. Ostatecznie drzewo zostało uratowane i wkrótce jego sylwetka stała się symbolem Stowarzyszenia. Z czasem drzewo stało się swoistą atrakcją turystyczną, popularnym obiektem dla fotografów, miejscem zabaw dzieci, które chętnie wspinają się po jego pełzającym pniu. Jest także częstym tematem dzieł plastycznych lokalnych artystów oraz dzieci i młodzieży szkolnej. Klęczące drzewo zostało także przedstawione na znaczku pocztowym z niewielkiej serii „Krasnystaw”. W rezultacie śmiało może uchodzić za jeden z symboli tego miasta. Forma drzewa, upadającego ku ziemi, jakby przełamanego, następnie wznoszącego się swą koroną ku słońcu symbolizować może determinację w dążeniu do celu, a także nadzieję, która nie pozwala się poddawać. Na początku roku 2017, gdy w całej Polsce pod topór szły kolejne drzewostany, powrócił pomysł likwidacji drzewostanu z miejskiego rynku. Tym razem klęczące drzewo jako jedyne miało przetrwać realizację nowej koncepcji. Jednak i tym razem determinacja mieszkańców i organizacji pozarządowych, postawa konserwatora zabytków, a także profesjonalne badania dendrologiczne (zlecone przez Urząd Miasta), uratowały „zielony rynek”.
Topola Odolanka w Warszawie – topola, wiek ok. 70 lat, wysokość 23 m, obwód 620 cm, objęta ochrona pomnikową w 2017 roku, zgłoszona przez Jacka Kisiela z Warszawy.
Odolany to przemysłowa część warszawskiej Woli, która przekształca się w rejon o przewadze zabudowy mieszkaniowej. Zmianie tej towarzyszą bolączki typowe dla takiej transformacji: chaos planistyczny wynikający z braku miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, nadmierne zagęszczenie zabudowy, brak placówek oświatowo-opiekuńczych, wreszcie – stopniowe ogołacanie tych terenów z zieleni i drzew. Nieliczny starodrzew, który przetrwał okres, gdy panował tu przemysł, teraz musi ustąpić agresywnym inwestycjom deweloperskim. Drzewa, które kolidują z inwestycjami są wycinane i zastępowane młodymi sadzonkami. Taki los miał również przypaść w udziale potężnej topoli rosnącej na maleńkiej działce wciśniętej pomiędzy dwie działki inwestycyjne. W tej sytuacji jedyną deską ratunku dla topoli było ustanowienie jej pomnikiem przyrody. Mieszkańcy z trzech okolicznych wspólnot mieszkaniowych złożyli w lutym br. społeczny wniosek o podjęcie przez Radę m.st. Warszawy uchwały o uznaniu topoli, nazwanej przez mieszkańców „Odolanką”, pomnikiem przyrody. Przy wsparciu władz m.st. Warszawy wniosek uzyskał wszystkie niezbędne opinie, a Rada m.st. Warszawy 31 sierpnia 2017 r. podjęła stosowną uchwałę. Dzięki spontanicznej akcji mieszkańców drzewo otrzymało drugą szansę na życie. Dla wielu jej obrońców jest ona symbolem rodzącego się tu społeczeństwa obywatelskiego.
Bukowianin z Bukowiny Sycowskiej (gmina Międzybórz, woj. dolnośląskie) – klon srebrzysty, wiek ok. 120-130 lat, wys. 30 m, obwód 443 cm, zgłoszony przez Pawła Lenarta z Oławy.
W latach 1992-2004 do Bukowiny Sycowskiej, położonej na pograniczu województw dolnośląskiego i wielkopolskiego, jeździła bardzo zżyta ze sobą grupa miłośników lasów i grzybobrań z Wrocławia. Stworzyli oni tzw. „Bukowiński Kult Lasu Wrocławskich Grzybiarzy”. Co roku uroczyście celebrowano początek i zakończenie grzybowego sezonu. Życzono sobie pomyślności, obfitych zbiorów i zdrowia. Zanim towarzystwo wyruszało w las, po wyjściu z pociągu, witano się z przepięknym i dostojnym klonem srebrzystym rosnącym na stacji kolejowej. Utarło się w zwyczaju, że przywitanie nieprzeciętnego drzewa i dotknięcie go prawą dłonią, gwarantuje bezpieczeństwo w lesie, pomyślne zbiory i szczęśliwy powrót z lasu do pociągu. Dzisiaj ludzie, którzy tworzyli tą grupę już odeszli, a autor tego zgłoszenia jest jedynym żyjącym świadkiem i uczestnikiem zwyczajów starszyzny z Wrocławia i czuje się zaszczycony i zobowiązany do przekazywania tej niezwykłej historii. Do dzisiaj, wycieczki do bukowińskich lasów, rozpoczyna od przywitania się z tym wspaniałym drzewem. Wyjątkowości całej sprawie dodaje fakt, że klon srebrzysty „Bukowinian” jest najgrubszym, jednopniowym przedstawicielem tego gatunku na Dolnym Śląsku.
Dąb Bartek w Kotwasicach (gmina Malanów, woj. wielkopolskie) – dąb szypułkowy, wiek 400-600 lat, wysokość 23 m, obwód 870 cm, objęty ochrona pomnikową w 1957 roku, zgłoszony przez Urząd Gminy w Malanowie.
Przejeżdżając przez Malanów warto nieco zjechać z drogi by odwiedzić miejscowość Kotwasice. To tutaj na skraju wsi, w pobliżu rozpościerającego się sosnowego lasu, wyrósł przed wiekami dąb Bartek. Drzewo piękne i niezwykłe, urzekające swoim majestatem, wielkością i długowiecznością. Jedna z legend głosi, że Bartka posadził sam Mieszko, który przebywał w tych rejonach na polowaniu z żoną. Według innej legendy podobno w jego cieniu odpoczywał także sam Napoleon Bonaparte. Drzewo jest na tyle charakterystyczne i ważne dla lokalnej społeczności, że nie mogli o nim zapomnieć heraldycy tworzący herb Malanowa. Bartek mocno wrósł w tą ziemię. To swoisty świadek wielu wydarzeń ważnych dla narodu i lokalnej społeczności. Nie straszna była mu wojenna zawierucha czy nawet socjalizm. Co ciekawe to właśnie w czasie głębokiego PRL-u Bartek zyskał miano pomnika przyrody. Natomiast już nie legenda, a faktem jest, że w cieniu dębu lubią odpoczywać rowerzyści, którzy przemierzają tutejsze drogi, a to niezwykłe drzewo jest obowiązkowym punktem dydaktycznym. Dąb zachwyca uczestników wycieczek, zwłaszcza dzieci, które próbują rękami objąć jego pień. Drzewo jest też obiektem malarskim i fotograficznym, a także stanowi natchnienie dla lokalnych poetów. Dąb Bartek z Kotwasic bywa często mylony ze swym słynniejszym imiennikiem z Bartkowa koło Zagnańska w woj. świętokrzyskim.
Platan Karol w Leszczynach (gmina Czerwionka-Leszczyny, woj. śląskie) – platan klonolistny, wiek 160 lat, wysokość 18 m, obwód 320 cm, objęty ochroną pomnikową w 1998 roku, zgłoszony przez Stowarzyszenie Przyjaciół Leszczyn „Dzwon” w Czerwionce-Leszczynach.
Od ponad 150 lat platan Karol wraz ze stojącym pod nim krzyżem, stanowi ważny element lokalnej historii i pamięci mieszkańców Leszczyn. Pod platanem w 1858 roku ówczesny właściciel leszczyńskiego majątku baron Karol von Richthofen wzniósł drewniany krzyż upamiętniający ofiary epidemii tyfusu, która tylko w 1848 roku pochłonęła ponad sto osób. Ofiary pochowano prawdopodobnie w tym miejscu w zbiorowej mogile. Drzewo jest ważnym pomnikiem przyrody, jednym z 12 istniejących na terenie Gminy i Miasta Czerwionka-Leszczyny. W 2009 roku utworzona została tu ścieżka dydaktyczno – przyrodnicza „Wśród leszczyn i śladów Bartelta”. Krzyż oraz nierozerwalnie związany z nim platan Karol mają także ogromne znaczenie dla leszczyńskich parafian. Miejsce to jest bowiem corocznie odwiedzane przez procesje w ramach. “Dni krzyżowych” na początku maja. To dni modlitwy o urodzaj i podziękowanie za udane zbiory. Dzięki inicjatywie członków Stowarzyszenia Przyjaciół Leszczyn „Dzwon” Platan zyskał imię Karol na cześć barona Karola Henryka Ludwika von Richthofena, który najprawdopodobniej posadził to rzadkie w naszym klimacie drzewo. Powstał folder – przewodnik “Pomniki przyrody Gminy i Miasta Czerwionka – Leszczyny”, w którym istotne miejsce znalazł platan. Wykonana została także nowa tablica informacyjna. Karol jest tematem plenerów malarskich. Pisano o nim w lokalnej i regionalnej prasie, a także w kilku książkach m.in. “Okazałe drzewa Gminy i Miasta Czerwionka-Leszczyny” i “Szlakami Zielonego Śląska” autorstwa Aleksandra Żukowskiego. W ramach jego promocji udało się zainteresować ochroną przyrody nie tylko członków Stowarzyszenia, ale także uczniów lokalnych szkół i środowisko seniorskie.
Drzewo Czasu z Warszawy (woj. mazowieckie) – klon srebrzysty, wiek ok. 100 lat, wysokość ok. 15-17 m, pomnik przyrody, zgłoszony przez pisarkę Ewę Karwan-Jastrzębską z Warszawy.
Drzewo Czasu przy placu Słonecznym na warszawskim Żoliborzu, posadzone w pierwszej ćwierci ubiegłego stulecia działa mieszkańcom na wyobraźnię. Może dlatego, że srebrzysty klon miał być strzelistą topolą, a plac przy którym rośnie, zegarem. Jednak historia, która dotyczy zaprojektowanego przez Antoniego Jawornickiego i Kazimierza Tołłoczko placu, zaczęła żyć swoim życiem i drzewo stało się symboliczną wskazówką zegara świata. Ten ambitny projekt miał ukryte usterki – postawiono wokół drzewa nie dwanaście lecz dziesięć domów, więc trudno było odmierzać godziny, zaś rosnąca ku niebu „wskazówka” rzucała rozchwiany cień, nie wskazując tak naprawdę czasu. Nie miało to jednak znaczenia tak potężna była dla mieszkańców Żoliborza magia tego miejsca. Tu czas stawał w miejscu i każdy przechodzień poświęcał moment na przyglądanie się drzewu, co jak wiadomo dobrze wpływa na samopoczucie. Ta chwila pozwalała odzyskać wewnętrzną harmonię. Drzewo dawało wsparcie wielu pokoleniom. Dla autorki tego zgłoszenia i pisarki jednocześnie drzewo było inspiracją do stworzenia cyklu powieści „Agata z Placu Słonecznego”, dzięki któremu drzewo zyskało nieśmiertelność. Niestety wraz z upływem czasu prawdziwe drzewo z Placu Słonecznego zaczęło się rozpadać, stając się nie tylko literackim ale także prawdziwym bohaterem. Dwa potężne ocalone konary spięte metalową liną trzymają się razem, a pień, z raną wyżłobioną przez chorobę nadal dźwiga ułomną koronę. Autorka chce je ocalić w kolejnym tomie opowieści …
Hajducka Grusza w Hajdukach Nyskich (gmina Nysa, woj. opolskie) – grusza, wiek 190 lat, wysokość 12 m, obwód 323 cm, objęta ochroną pomnikową w 2008 roku, zgłoszona przez Szkołę Podstawową nr 10 z Oddziałami Integracyjnymi w Nysie.
Jedna z najstarszych i najgrubszych przedstawicielek tego gatunku w Polsce. Pień tego drzewa charakteryzuje się silnym skrętem włókien, wewnątrz znajduje się rozległy ubytek kominowy sięgający ziemi, odsłaniający się w miejscu rozgałęzienia. Mimo sędziwego wieku grusza nadal obficie owocuje, dając smaczne owoce. A jej historia zaczyna się gdy nowi mieszkańcy wsi kupili dom z ogrodem, w którym rosły drzewa owocowe. Nowa gospodyni bardzo ucieszyła się na myśl o domowych przetworach, ale z lękiem spoglądała w stronę wiekowej, spróchniałej gruszy, stojącej w samym sercu ogrodu. Powiadomiła więc Wydział Rolnictwa i Ochrony Środowiska przy Urzędzie Miejskim w Nysie. Urzędnicy, po obejrzeniu wiekowej gruszy, postanowili objąć ją ochroną. W ten sposób grusza zyskała miano pomnika przyrody, tym bardziej, że okazało się, że jest ona prawdopodobnie najstarszym drzewem owocowym w Polsce. Sołtys wsi i mieszkańcy Hajduk postanowili wykorzystać zainteresowanie gruszą do promocji wsi i gminy. Od 2010 r. Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Hajduki Nyskie organizuje coroczną imprezę pt. „Festyn Rodzinny- Święto Gruszy”. W każdej edycji gospodynie rywalizują ze sobą w konkursach kulinarnych (m. in. „Smak gruszek w różnych regionach”, Grusza w kuchni staropolskiej”, „Ciastka na różne sposoby”), których tematem przewodnim są potrawy i przetwory z gruszek. Od kilku lat podczas Święta Gruszy zasadzane jest kolejne drzewko. Zamierzeniem pomysłodawców jest powstanie Alei Grusz, a może nawet gruszkowego sadu? „Hajduki bez gruszy? Niemożliwe”- mówią zgodnie mieszkańcy wioski. I niech Pan Bóg ma w opiece tego, kto ośmieli się podnieść rękę na wiekowe drzewo. Bo skutki mogą być opłakane. Tragiczną wizję przyszłości pokazali aktorzy Amatorskiej Grupy Teatralnej z Hajduk Nyskich, którzy przedstawili hipotetyczną sytuację, jakoby sołtys wsi, zmęczony ciągłymi pytaniami o gruszę, pod osłoną nocy postanowił ją … ściąć! Reperkusje były straszne. Wieś opustoszała, mieszkańcy zaczęli chorować, a sołtys…postradał zmysły.
Dąb „Krystyn” w Białym Borze ( gmina Przecław, woj. podkarpackie) – dąb szypułkowy, wiek 400 lat, wysokość 25 m, obwód 610 cm, objęty ochrona pomnikowa w 1971 roku,, zgłoszony przez Nadleśnictwo Tuszyma, Urząd Miasta i Gminy Przecław, Stowarzyszenie Krystyn Podkarpackich, Stowarzyszenie „Przecławski Krąg”, plus dwa koła z Opola, Klub Krystyn Opolskich, Opolski Klub Przyrodników „Bolko”.
W 1900 roku w Planie urządzenia Gospodarki Lasowej rewiru Ruda egz. Leśnik Alojzy Dobrosłański napisał: „na parceli katastralnej Nr 281 przy publicznej drodze koło Leśniówki rośnie wiekowy dąb z drewnianym krzyżem przybitym do pnia, którego Właściciel dóbr rewiru Ruda, Jaśnie Wielmożny Pan Mieczysław Hrabia Wereszowiec Rey nakazał go ochraniać, by mógł nadal być miejscem modlenia się ku Sercu Jezusowemu”. Nawet kiedy w czasie II wojny światowej na tym terenie został utworzony Poligon „Blizna” – „Heidlager” wyrzutni rakietowych V1, V2, tradycja modlitwy pod dębem nie została zakazana i pomogła w tajnych spotkaniach i wymianie informacji na temat tej broni. Legenda głosi, że dwójka małych braci z Białego Boru, którzy zostali wysłani przez matkę z obiadem do ojca, w drodze powrotnej zabłądziła w lesie. O zmroku dzieci wiedzione jakąś niesamowitą siłą znalazły się pod dębem i za radą matki zaczęły modlić się do Serca Jezusowego. W tym samym czasie zaniepokojona długą nieobecnością chłopców mama, również wiedziona niezrozumiałą siłą, udała się do starego drzewa i znalazła śpiące dzieci. Od tamtej pory ktokolwiek z ufnością obejmie to drzewo, jego życzenie zostanie spełnione. W 2017 roku dąb doczekał się imienia na wniosek Stowarzyszenia Krystyn Podkarpackich. Dąb jako synonim siły przetrwania i odporności na niesprzyjające warunki współgra z atrybutami Krystyn jako kobietami obdarzonymi niebywałą siłą witalną, niespożytą energią, dużą wolą działania i wytrwałości w dążeniu do obranego celu. Dąb został owinięty własnoręcznie uwitym przez Krystyny wieńcem, a na matkę chrzestną wybrano i zaproszono strażniczkę ochrony przyrody dr biologii Krystynę Słodczyk z Opola. Dąb doczekał się także wiersza „chrzest Dębu” napisanego przez poetkę z Opola Panią Krystynę Kocot oraz piosenki Pani Danuty Rusin z Tuszymy pt. „Piosenka o dębie” i przyśpiewki Pani Krystyny Leśniak-Moczuk.
4 Platany – Wilhelmina, Paulina, Joanna i Dorota w Żaganiu ( woj. lubuskie) – platany klonolistne, wiek 220 lat, wysokość 24 m, obwód 372-390 cm, pomniki przyrody, zgłoszone przez Pałac Książęcy w Żaganiu.
Cztery platany rosnące na dziedzińcu Pałacu Książęcego symbolizują córki Piotra Birona, księcia kurlandzkiego, który kupił lenno żagańskie i osiadł w Żaganiu w 1793 roku. To właśnie wtedy rozpoczęły się na polecenie księcia rozległe prace nad uporządkowaniem przyległego do pałacu, ale zdziczałego parku. Kompleks parkowy zyskał nowe tereny i uformowany został, zgodnie z ówczesnymi trendami, w stylu angielskim. Wówczas jak się przypuszcza dokonano nasadzeń platanów z myślą o upamiętnieniu narodzin kolejnych córek księcia. Dwór Żagański tętnił wówczas życiem kulturalnym i zyskał rangę jednego z najznakomitszych w Europie. Funkcjonował tu teatr, orkiestra, pracowali architekci i malarze. Po śmierci księcia ostatecznie na wiele lat osiadła tu najmłodsza z córek Dorota. Nie tylko pokochała to miejsce, ale uformowała je na nowo, poświęcając parkowi, miastu i jego mieszkańcom bardzo wiele. Za jej panowania dwór żagański i park zyskują nowy blask za sprawą nadwornego ogrodnika Teicherta. W połowie XIX wieku powstał w Żaganiu słynny na terenie ówczesnych Niemiec park romantyczny. W końcowym okresie życia księżnej park książęcy, choć prywatny, udostępniany był zwiedzającym. Na popularyzację parku wpływają wówczas liczne artykuły prasowe. Każdy kolejny rządzący otwiera park na zwiedzających i odpoczywających w nim mieszkańców. Dziś ponad 200 letnie platany , mimo iż czas nie oszczędził wielu drzew w parku książęcym , królują nad zielonym dziedzictwem. Mieszkańcy Żagania z wielkim szacunkiem podchodzą do ocalałych drzew, a przewodnicy oprowadzając turystów po pałacu książęcym , zatrzymują się przy platanach od których zaczyna się zwiedzanie książęcego parku.
Dąb Ustrobniak w Ustronnej (gmina Wojaszówka, woj. podkarpackie) – dąb szypułkowy, wiek 300 lat, wysokość 17 m, obwód 640 cm, pomnik przyrody od 2006 roku, zgłoszony przez Gminę Wojaszówka.
W miejscowości Ustrobna na największym wzniesieniu na skrzyżowaniu dróg rośnie od ponad 300 lat dąb Ustrobniak. Jego nazwa wywodzi się od miejscowości, w której się znajduje i została nadana niegdyś przez mieszkańców. Należy do grona najlepiej rozpoznawalnych pomników przyrody w Gminie Wojaszówka. Niejednokrotnie służy jako drogowskaz dla kierowców. Jest bardzo charakterystycznym drzewem – posiada bowiem ogromną dziuplę/wyrwę w swoim wnętrzu, przez co wzbudza zainteresowanie przechodniów i turystów. Drzewo w swej historii było świadkiem wielu wydarzeń z życia mieszkańców – zarówno tych radosnych jak i smutnych. W pobliżu odbywają się co roku sobótki, tu spotyka się młodzież i dzieci, a wiele par zaręczyło się właśnie pod tym wielkim dębem. Drzewo jest tematem prac plastycznych i szkolnych konkursów. Ustrobniak wielokrotnie był świadkiem działań wojennych. Podczas II wojny światowej przebiegała tu bowiem linia frontu, a dąb był umieszczany na mapach wojskowych. Dąb posłużył także jako schronienie dla uciekających przed ostrzałem mieszkańców i Żydów. Również współcześnie dębu nie oszczędzał los. Dwukrotnie doszło do pożarów w trakcie których miejscowi strażacy ofiarnie walczyli o ocalenie tego wyjątkowego drzewa. Dąb niewątpliwie należy do wyjątkowych zasobów dziedzictwa przyrody i kultury tutejszych mieszkańców.
Dąb herb z Wałbrzycha ( woj. dolnośląskie) – dąb szypułkowy, wiek 84 lata, wysokość 20 m, obwód 240 cm, zgłoszony przez Gminę Wałbrzych.
Dąb herbowy to właściwie następca dębu, który był pierwowzorem herbu Wałbrzycha, który przedstawia potężny dąb o zielonej koronie, a w tle widoczne są szare góry. W 1675 herb przedstawiał drzewo iglaste, 100 lat później pojawił się już dąb. Ten pierwotny dąb usechł w roku 1932 i został usunięty razem z korzeniami. Rok później posadzono w tym miejscu nowy dąb, który rośnie tu do dzisiaj. Przy dębie znajduje się ogromny kamień, na którym wyryto napis ”Dąb miejski posadzony w 1933 roku na miejscu dębu herbowego”. Specjalistom kilka dni zajęło rozszyfrowanie niemieckiego gotyku. Kamień przez wiele lat pozostawał zapomniany, przysypany warstwą ziemi. Podczas trwającej rewitalizacji tej części parku im. Jana III Sobieskiego został przypadkowo odkryty przez pracowników MZUK i odkopany. Miasto planuje wydobyć kilkumetrowy głaz na powierzchnię, wyczyścić go i wyeksponować obok dębu. Teren przy dębie ma zostać wyczyszczony z krzaków w celu odtworzenia istniejącego prawdopodobnie w tym miejscu punktu widokowego.
Lipa w Krapkowicach ( woj. opolskie) – lipa drobnolistna, wiek ponad 150 lat, wysokość 30 m, obwód 253 cm, zgłoszona przez Zespół Szkół Zawodowych im. Piastów Opolskich w Krapkowicach.
Dziedziniec krapkowickiego zamku od ponad 150 lat zdobi lipa drobnolistna. Nie wiadomo dokładnie, w którym roku została posadzona, ale zapewne było to za czasów panowania rodu Haugwitzów. Jest ona niemym świadkiem wielu wydarzeń. Obserwowała upadek zamku, gdyż ówczesnym właścicielom nie zależało na utrzymaniu budowli, a kolejne wojny przyczyniły się do tego, że stopniowo przeobrażał się on w ruinę. I zapewne dziś nikt nie mógłby podziwiać ani bryły późnorenesansowego zamku, ani lipy, która nie mogłaby się rozwijać, gdyby nie decyzja powojennych władz o przekształceniu budowli w szkołę. Od tej pory nic lipie nie zagraża. Przerosła nawet zamek, zieloną koronę drzewa widać przemierzając trasę z Gogolina do Krapkowic. Legenda głosi, że „zamkowa” lipa przynosi szczęście. Pamiętają o tym zwłaszcza maturzyści, którzy przed egzaminami „nabierają mocy” na ławkach pod drzewem. Tutaj też integrują się kolejne pokolenia uczniów, zawierają się prawdziwe przyjaźnie, a nawet pierwsze poważne związki, nierzadko przeradzające się w uczucie na całe życie. O tym, że lipa ma magiczną moc przyciągania do siebie ludzi wiedzą wszyscy. To ponoć ona sprawia, że absolwenci z sentymentem wracają po latach do szkoły, robiąc obowiązkowe zdjęcie przy drzewie. Pracownicy zaś twierdzą, że ma ona moc oczyszczania z negatywnych emocji – złości, frustracji, bezradności. Miejscowi, szukając schronienia przed słońcem, przychodzą odpocząć pod jej liśćmi. Pod lipą odbywają się wystawy, performance, koncerty, akcje czytelnicze i inne wydarzenia przygotowane nie tylko przez szkołę, ale także przez środowisko lokalne. Stanowi ona jeden z przystanków ścieżki edukacyjnej „Z Chrapkiem i Meluzyną przez Krapkowice”. Jest inspiracją dla artystów, bo lipa nie jest tylko „zamkowa”, ale należy do wszystkich krapkowiczan.
Dąb Henryk w Krakowie (woj. małopolskie) – dąb szypułkowy, wiek 242 lata, wysokość 23 m, obwód 533 cm, objęty ochroną pomnikowa w 1966 roku, zgłoszony przez grupę osób fizycznych o przybranej nazwie “Dąb Henryk”. Członkowie grupy są miłośnikami przyrody i mieszkańcami byłej podkrakowskiej wsi o nazwie Borek Fałęcki (Borek) wchodzącej obecnie w skład miasta Krakowa. W skład grupy wchodzą: Piotr Gzyl – senior, społeczny strażnik dębu; Wojciech Bobek – dendrolog; Piotr Cybul – nauczyciel Szkoły Podstawowej Nr 49 w Krakowie im. Juliana Ursyna Niemcewicza; Bogusław Gołas – radny Dzielnicy IX Łagiewniki – Borek Fałęcki; Mirosława Murzyn – nauczycielka Szkoły Podstawowej Nr 97 w Krakowie im. Joachima Lelewela; Agnieszka Mydłowska – dendrolog; Bogumiła Sikora – seniorka; Anna Sulencka – redaktor dzielnicowego pisma; Leszek Słapak – senior; Artur Wójcik – przedsiębiorca; 7 uczennic Szkoły Podstawowej Nr 97 w Krakowie im. Joachima Lelewela
Dąb jest najstarszym drzewem rosnącym w obszarze dawnej podkrakowskiej wsi Borek, jest potomkiem dębów tworzących w tym obszarze wspólnie z sosnami bór, od którego wieś wzięła swoją nazwę. Równocześnie to pomnikowe drzewo jest najstarszym zabytkiem Borku oraz niepodważalnym symbolem tej wsi odwołującym się do zamierzchłych czasów. Mimo niezwykle trudnych warunków siedliskowych ( bliskość ulicy Zakopiańskiej, która jest jedną z najbardziej ruchliwych arterii miasta Krakowa) zachowuje z roku na rok siły witalne, a sam fakt, że przetrwał w tym miejscu do dzisiaj świadczy o jego wyjątkowości. Kilkusetletnia wegetacja drzewa obfitowała w różnorodne zdarzenia. Krótko po I rozbiorze Polski, władze austriackie rozpoczęły budowę traktu prowadzącego z Wiednia do Lwowa, który przeciął prastarą dębinę. W taki oto sposób w roku 1790 dąb stał się drzewem przydrożnym z wszystkimi konsekwencjami tego faktu. Niedaleko dębu w latach 1923-2010 mieszkał Henryk Bartyzel pełniący od czasów II wojny światowej funkcję społecznego strażnika dębu. Pierwsze wydarzenie związane z ratowaniem drzewa miało miejsce w czasie okupacji niemieckiej. Władze okupacyjne podjęły decyzję o wycince wiekowych drzew na potrzeby energetyczne. Ich zamiarom przeciwstawił się Henryk argumentując, że zgodę na jego wycięcie mogą wydać tylko stosowne władze w Wiedniu ponieważ dąb był podstawowym punktem namiarowym do sporządzenia mapy katastralnej Borku. Po wojnie Henryk zaopiekował się nim dalej: przeganiał przechodniów odrywających korę, wymusił usunięcie z siedliska składu soli na potrzeby posypywania jezdni, wyegzekwował konserwację odkorowanej części pnia, doprowadził do ogrodzenia siedliska. W uznaniu jego zasług dla ochrony drzewa w roku 2010 społeczna kapituła przyznała dla wiekowego dębu imię “Henryk”. Po śmierci Henryka Bartyzela pozbawione pielęgnacji siedlisko podupadło. W roku 2013 grupa co najmniej 97 osób (mieszkańcy, urzędnicy, naukowcy, radni) podjęła próbę uratowanie tego drzewa. Walka z materią prawną i urzędniczą oraz biznesowymi podmiotami trwała 4 lata. W maju 2017 roku z udziałem mieszkańców i zaproszonych gości, nastąpiło uroczyste otwarcie odmienionego siedliska godnego pomnikowego drzewa. W majówkowej scenerii miały miejsce lekcje z przyrody i historii pomnikowego drzewa. Wydano okolicznościową gazetę. Wykonane społecznie ekspertyza dendrologiczna oraz koncepcja zagospodarowania otoczenia dębu przyczyniły się do przełamywania oporów mentalnych i biurokratycznych. Urząd Miasta Krakowa ze swoich środków przeprowadził pielęgnację drzewa i rewaloryzację zabytkowej kapliczki, prywatni inwestorzy sfinansowali roboty porządkowe i ogrodnicze.
Zielona Grusza w Kończycach Wielkich(gmina Hażlach, woj. śląskie) – grusza pospolita, wiek 150 lat, wysokość 8 m, obwód 190 cm, zgłoszona przez Jana Machałę z Cieszyna.
Na tzw. „Trójstyku” między Kończycami Wlk., Kończycami Małymi i Pruchną, na otwartej przestrzeni przy wąskiej drodze stoi samotnie stara grusza. Wyraźnie już pochylone stare drzewo o rachitycznie pogiętej koronie, znają w tej okolicy niemal wszyscy mieszkańcy. Z gruszą związane jest ludowe podanie o jej posadzeniu przez chłopów na pamiątkę zniesienia pańszczyzny. Miejsce posadzenia drzewa nie było przypadkowe. Najstarsi okoliczni mieszkańcy mawiali, że tam gdzie rośnie zielona grusza w czasach pańszczyzny stała drewniana ława. Siadywał na niej zarządca dóbr pańskich, który pilnował porządku podczas prac polowych. Chłopi nie dość pilnie pracujący na pańskim otrzymywali za karę srogie baty i szturchańce. Feudalną sprawiedliwość wymierzano nie inaczej jak w miejscu publicznym na skraju pola, na drewnianej ławie. Po zniesieniu pańszczyzny uznano, że grusza powinna rosnąć właśnie obok ławy . Nawet przysiółek złożony z kilku domów położonych w pobliżu historycznej gruszy, zowie się „Przy Zielonej Gruszce”. Taka też nazwa oznaczona jest na mapie. Dawniej Zielona Grusza była popularnym miejscem schadzek. Grusza znajduje się na szlaku ścieżki edukacyjnej „Szlakiem Pomników Przyrody”.
Które z drzew zostanie Drzewem Roku 2018 dowiemy się już w czerwcu tego roku podczas internetowego plebiscytu na stronie www.drzeworoku.pl.
Konkurs Drzewo Roku Klubu Gaja ma na celu promowanie postawy szacunku dla przyrody oraz wyszukanie przykładów ciekawych i trwałych związków pomiędzy kulturą i historią lokalnej społeczności, a drzewem, które jest przez nią szczególnie doceniane. Ambasadorami konkursu są podróżniczka i autorka Elżbieta Dzikowska, reżyser Kazimierz Kutz oraz językoznawca i popularyzator wiedzy o języku polskim profesor Jan Miodek.
Mogą Państwo pomóc Klubowi Gaja chronić drzewa przekazując 1% podatku. Na stronie Klubu Gaja znajdziecie Państwo Bezpłatny Program PIT lub w deklaracji podatkowej PIT wystarczy wpisać KRS: 0000120069.
Na zdjęciu: Topola Helena – Drzewo Roku 2017. Fot. Klub Gaja/Beata Tarnawa
Zobacz zdjęcia finalistów>>>
Więcej informacji:
Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja – tel. 603 636 554
Jolanta Migdał, koordynatorka konkursu Drzewo Roku – tel. 609 495 871
R