Na pewno staraliście się w Zielonej Górze – co nie ulega wątpliwości – zwłaszcza przez pierwsze dwie serie. Ale już od dziewiątego biegu drużyna Falubazu Wam uciekała. Jak to spotkanie wyglądało z Twojego punktu widzenia?
– Na pewno chcieliśmy powalczyć o punkty i postarać się wygrać, ale niestety nie udało się. Mamy świadomość tego, jaką drużyną jest Falubaz. Może zielonogórzanie nie mieli udanego początku sezonu, ale patrząc na skład można wywnioskować, że jest to zespół na medal, a na pewno na pierwszą czwórkę. Zdawaliśmy sobie sprawę, że może być to ciężki mecz. Nie poszło po naszej myśli. Trzeba zapomnieć o tym spotkaniu i skupić się na kolejnym.
Byłeś właśnie bezbłędny przez te dwie pierwsze serie, o których wcześniej wspomniałem, zdobywając dwie „trójki”. Co się stało w kolejnych wyścig, jeśli chodzi o Twoją dyspozycję? Dobrze wychodziłeś spod taśmy – a nawet w przypadku słabszych startów momentami znajdowałeś się na czele stawki – ale tak czy inaczej rywale odbijali Tobie pierwsze pozycje…
– Szczególnie szkoda wyścigu czternastego, w którym Jarek Hampel odbił mi pierwszą pozycję. Straciłem ją tak naprawdę z racji chęci pomocy Madsowi. Chciałem mu pomóc, bo wiedziałem, że wtedy tylko wygrana 5:1 mogła nas zbliżyć do wywiezienia z Zielonej Góry choćby jednego punktu meczowego. Oglądałem się za sobą, w związku z czym zwolniłem i zawodnik Falubazu po prostu to wykorzystał. W każdym wyścigu, w którym startowałem, za rywali miałem dobrych zawodników, co nie wybaczało błędów.
Co do następnego ligowego meczu, w niedzielę (29 czerwca) zmierzycie się w Rybniku z Innpro ROW-em. Rywal ten wydaje się być w Waszym zasięgu. W każdym razie zespół „Rekinów” pokazał, że potrafi stawiać się innym zespołom nie tylko na swoim terenie, ale także na wyjeździe, jak choćby właśnie w Zielonej Górze, w której ostatnio jeździliście.
– To jasna sprawa. Każdy mecz w PGE Ekstralidze jest stosunkowo ciężki i na taki szykujemy się też w Rybniku.
Chciałbym jeszcze nawiązać do 1. finału Indywidualnych Mistrzostw Polski 19 czerwca w Toruniu, gdzie startowałeś. W tych zawodach byłeś naprawdę szybki. Koniec końców z dalszej rywalizacji odpadłeś w biegu barażowym, choć szansa na finałowy wyścig również na pewno była. Tak czy owak występ udany, prawda?
– Na moim końcowym wyniku w dużej mierze zaważył już błąd, który popełniłem w ostatnim swoim biegu etapu właściwego zawodów. Gdybym zdobył w nim trzy punkty, to otrzymałbym nominację do finałowej gonitwy. Tak naprawdę ten błąd zdarzył mi się wtedy po raz drugi. Wcześniej przytrafił mi się on w gonitwie dwunastej, gdzie również „przejechałem” po przesiąkniętej za bardzo wodą części toruńskiej nawierzchni. Wnioski są wyciągnięte i już nie ma co wracać do tamtego turnieju.
Zamierzasz się bić o medal IMP?
– Oczywiście, że tak!
Rozmawiał: Norbert Giżyński
Foto.: Grzegorz Przygodziński