- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

WOKÓŁ KONDUKTOROWNI

Minie wówczas dokładnie rok od momentu rozpoczęcia modernizacji budynku. Pierwotnie miała być zakończona w grudniu ubiegłego roku. Na przeszkodzie stanęły jednak różne względy, jak to się określa, formalne. Prace mają ruszyć ze zdwojoną siłą z początkiem bieżącego roku. Czy zatem uda się miastu wywiązać z kolejnego terminu?
Szefostwo Zachęty – prezes Piotr Głowacki oraz wiceprezesi Jacek Łydżba i Szymon Parafiniak są dobrej myśli. Mają nadzieję, że tym razem obietnica, wręcz przyrzeczenie publiczne, zostanie spełnione. – Kolejny termin, koniec maja bieżącego roku, padł tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Jesteśmy pełni wiary, że Miasto przekaże nam w tym roku Konduktorownię. Liczymy na życzliwość włodarzy, liczymy, że potraktują nas poważnie i przyjaźnie – mówi prezes Głowacki.

Bezdomność utrudnia

W sierpniu tego roku miną trzy lata od zawiązania się Zachęty. – Brak własnego miejsca wystawienniczego ogranicza nasze działania. Mamy już wspaniałą kolekcję 74 prac (41malarskich, 20 grafik, 8 rysunków, 4 fotografie, 1 nowe media). To cenny zbiór, który powinien być udostępniony publiczności. Choć wyceniony jest na 230 tysięcy złotych, jego wartość rynkowa jest kilkakrotnie większa – mówi Piotr Głowacki. Obrazy do kolekcji zakupiono dzięki dotacjom. Pieniądze dwa razy przyszły z Ministerstwa Kultury, raz z Urzędu Marszałkowskiego i raz z Urzędu Miasta Częstochowy. – Jesteśmy za to wdzięczni, to dla nas dużo. Mogliśmy nie tylko zakupić obrazy i sfinansować prezentacje, ale również wydać katalog i kalendarz z pracami naszych artystów. Nadal jednak brakuje nam pieniędzy na promocję i bieżącą działalność – mówi Szymon Parafiniak.
Brak stałej siedziby krępuje Zachętę. Ze względu na trudności lokalowe zarząd zawiesił przyjmowanie nowych członków (dziś jest ich 30), zrezygnowano także z wystaw zbiorowych. Ale, co istotniejsze, brak siedziby przekreśla możliwość starania się o fundusze unijne. Jak stwierdza Szymon Parafiniak, taka sytuacja jest frustrująca. – Jesteśmy organizacją otwartą i nie tworzymy Zachęty tylko dla siebie, ale i dla miasta. Nasza praca zmierza do poszerzenia oferty kulturalnej miasta. Udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie to prowadzić. Ale bez stałego miejsca nasza aktywność i praca zmarnują się – dodaje Parafiniak. – A gołosłowni nie jesteśmy, za nami stoją liczne udane imprezy – dodaje Głowacki.

Ostatni idealiści

Jak podkreślają prezesi, Zachęta funkcjonuje dzięki oddaniu i determinacji jej członków. – Pracujemy społecznie, do imprez nawet dokładamy. Jesteśmy grupą wariatów, ostatnimi idealistami – mówi Szymon Parafiniak. Towarzystwu pomagają także dobrzy znajomi. – Dużo zawdzięczamy dyrektorowi Muzeum Częstochowskiego Januszowi Jadczykowi, który udostępnił salę w Ratuszu, gdzie prezentowaliśmy Kolekcję Zachęty oraz wystawy: “Osobowość miasta” i “Projector”. Te wsparł Urząd Miasta. Dyrektor Jadczyk wykazuje bardzo dobrą wolę, udostępnił nam też miejsce do przechowywania obrazów. Szkoda, że inni nie idą w jego ślady. Korzystamy też z uprzejmości właścicieli restauracji Piwnice Margaux czy Stajni “Biały Borek” w Biskupicach, ale tak dłużej być nie może, bo zbytnio się rozdrabniamy – mówi Głowacki.
Zakres działań Zachęty doskonale wpisuje się w kulturalny program narodowy “Znaki czasu”, nakreślony przez byłego ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego. – To tak, jak odczytanie naszych potrzeb i Konduktorowania ze swoim nie tylko wielodyscyplinarnym, ale i wielokulturowym wymiarze ma szansę być znaczącym centrum kultury w Polsce, a w mieście konkurencją dla instytucji kultury. Już dzisiaj jesteśmy doceniani w Polsce. Współpracujemy z Zamkiem Sztuki i Przedsiębiorczości w Cieszynie, Galerią Program w Warszawie czy Galerią Nowa w Poznaniu. Gmina Olsztyn zaprosiła nas do wspólnych działań plenerowych. Powiedziałem TAK – mówi P. Głowacki i dodaje: – Liczymy, że nasza działalność ożywi mecenat społeczny, ożywi rynek sztuki.

Wizjonerskie kalkulacje

Zachęta roztacza wspaniałe plany. W 2008 roku przymierza się do zorganizowania Triennale Sztuki Najnowszej. Chce również współuczestniczyć w nowym wydaniu “Pleneru miejskiego”, sztandarowego przedsięwzięcia Urzędu Miasta Częstochowy. – Mamy pomysł na odświeżenie i zdynamizowanie “Pleneru…” . Naczelnik Wydziału Kultury Ireneusz Kozera zadeklarował, że rozpisze konkurs na tę imprezę i my jako Zachęta chcemy w nim wziąć udział. “Plener…” potrzebuje zmian. Można na przykład zaprosić artystów z kraju, oni spojrzą na miasto innym okiem. Można z tego zrobić imprezę o charakterze interdyscyplinarnym. Chcielibyśmy taką szansę otrzymać – mówi Parafiniak. – Plener miejski powinien pokazywać zjawiska współczesne, być równorzędny jakościowo z propozycjami innych miast – dodaje Jacek Łydżba.
Prezesi chcą również mieć szansę na rozwinięcie swoich twórczych ambicji. Do tego, jak wszyscy podkreślają, potrzebna jest Konduktorownia. – To będzie galeria sztuki współczesnej i nowoczesnej, gdzie prezentowane będą dobre, inspirujące wystawy. Mamy XXI wiek i chcemy w tym duchu prowadzić naszą działalność, nie tylko wystawienniczą. Tak by wyróżniać się na tle dzisiejszej oferty częstochowskich instytucji – mówi Jacek Łydżba. Zdaniem prezesów nasze miasto zasługuje na nowoczesną galerię. – Częstochowa ma potencjał, środowisko, tradycje, powinna być miastem, gdzie chcieliby wystawiać różni artyści, z różnych pokoleń. Artyści muszą mieć miejsce, które będzie ich, w którym będą się mogli w pełni realizować – dodaje Łydżba.
– Jest wielu artystów, ludzi kultury wiernych naszemu miastu, i tych zrzeszamy. To 30 osób reprezentujących różne dziedziny sztuki. Jest szansa, by tych ludzi związać, zachęcić do działania – mówi Szymon Parafiniak. Ważni są też młodzi artyści. – W Częstochowie studia artystyczne kończy wielu zdolnych ludzi. Nie mają miejsca, by tu zadebiutować. Muszą uciekać do innych miast. A przecież to nasz potencjał, ich trzeba zatrzymać, bo Częstochowa opustoszeje – stwierdza Łydżba.

Salon przyszłości
Sztuka, zwłaszcza nowoczesna, potrzebuje odpowiedniego miejsca na prezentację, które zaspokoi potrzeby estetyczne, twórcze, intelektualne. – Chcemy zapewnić dziełu bycie ważnym, najważniejszym. – mówi Jacek Łydżba i dodaje: – Częstochowa potrzebuje salonu artystycznego, który skupi wszystkich ludzi kultury – tych, którzy ją tworzą, i tych, dla których sztuka powstaje. Salonu, który będzie nadawał ton kulturze polskiej. W zamyśle prezesów “Zachęty” ma nim być właśnie Konduktorownia.
Panowie zdają sobie sprawę, że z powodu ich wysokich aspiracji postrzegani są jako konkurencja. – Poszerzymy ofertę kulturalną, odświeżymy ją. Nasz program przewiduje szeroką, wielotorową działalność artystyczną – wystawienniczą, edukacyjną, muzyczną, literacką, teatralną, filmową, seminaryjną. Konduktorownia ma szansę stać się miejscem spotkań artystów, rozmów, wymiany myśli – mówi Szymon Parafiniak. A prezes Głowacki dodaje: – To Częstochowie jest bardzo potrzebne. Jesteśmy otwarci na dyskurs, wielość narracji, nowe trendy w sztuce. – Chcemy zapraszać ludzi z Polski i z zagranicy, mamy szansę stworzyć takie miejsce, które rozsławi imię Częstochowy na cały świat. Jak na przykład miało to miejsce w przypadku muzeum sztuki nowoczesnej w Bilbao – mówi Jacek Łydżba.

Można się zastanawiać, czy oferta Zachęty, tak bogata i nowoczesna, jest miastu potrzebna. Jednak nie w tym rzecz. Gdyby nie było ludzi z wizją, jak sami się nazwali: wariatów, idealistów, świat ciągle stałby w miejscu. Zachęta powstaje w bólu i trudzie, a co rodzi się w bólu, jest trwalsze i wartościowsze, bo wypróbowane. To dobra wróżba na przyszłość. Zachęta, jak twierdzi jej księgowy Paweł Lechowski, odróżnia się na tle częstochowskich propozycji instytucjonalno-kulturalnych – Jestem przekonany, że wkrótce Konduktorowania zatętni życiem i Częstochowska kultura ożywi się podniesie o kilka stopni. Propozycje Zachęty są nowoczesne, ale i bardzo atrakcyjne – mówi Lechowski.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się: