- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

Układne słówka, wzniosłe hasła

Robert Osiński z Suliszowic, gmina Żarki, od 2001 roku uprawia dzierżawioną od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa ziemię, wskazaną mu przez pracownika Urzędu Miasta i Gminy Żarki – Joannę Jarosz. Od 2004 roku, zgodnie z unijnymi zasadami poprzez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Osiński otrzymywał na grunt dotacje w ramach jednolitych płatności obszarowych i programu rolno-środowiskowego. Za rok 2007 nagle odmówiono mu należnego wsparcia.
2 lipca 2007 r. do pana Roberta udała się kontrola z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Audytor dopatrzył się nieprawidłowości w deklarowanych powierzchniach działek. Stwierdził również, że Osiński nie uprawia swoich, lecz cudze działki. W efekcie kierownik Biura Powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Myszkowie decyzją wydaną 14 lipca 2008 r. odmówił przyznania rolnikowi płatności z tytułu realizacji przedsięwzięć rolnośrodowiskowych i poprawy dobrostanu zwierząt
Decyzja zdumiała Roberta Osińskiego. – Nagle dowiedziałem się, że przez siedem lat, wiosną i jesienią, w kompletnej nieświadomości użytkowałem obcą ziemię, co śmieszniejsze, tuż obok moja stała ugorem. Dlaczego wcześniej nikt nie zwrócił na to uwagi, przecież gospodarowałem na obszarze wyznaczonym przez pracownika Urzędu? – pyta rolnik i dodaje. – Dlaczego mam cierpieć za pomyłkę urzędniczki? Wprowadzono mnie w błąd i ukarano, dyrektor ARiMR potraktował mnie jak złodzieja.
Jak przystało na prawego człowieka pan Robert od decyzji kierownika odwołał się do dyrektora ARiMR. W piśmie wykazał, że nie powiadomiono go o kontroli, stąd przeprowadzono ją bez jego obecności oraz że protokół pokontrolny nie jest przez niego podpisany i zawiera błędne informacje i nieścisłości. Osiński przyznał, że owszem użytkuje inne działki niż wskazane we wniosku, ale nieświadomie, gdyż tak teren wyznaczył urzędnik gminy. Dyrektor śląskiego oddziału ARiMR Stanisław Gmitruk nie przychylił się do prośby rolnika i utrzymał w mocy decyzję kierownika oddziału powiatowego.
Robert Osiński wniósł zatem skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjny w Gliwicach. Sąd uznał ją za zasadną i wyrokami z dnia 9 czerwca 2009 r. i 5 sierpnia 2009 r. stwierdził nieważność decyzji wydanej przez kierownika biura powiatowego i dyrektora oddziału. Obciążył też Agencję kosztami sądowymi. Sąd podtrzymał swoje zdanie również po odwołaniu ARiMR, wyrokiem z dnia 26 listopada 2010 r.
W tej sytuacji w oparciu o prawomocny wyrok WSA dyrektor Gmitruk powinien wydać decyzję o wypłaceniu Robertowi Osińskiemu zaległych płatności wraz z odsetkami. Do tej pory jednak tego nie uczynił. Zdobył się jedynie na gest (24 czerwca 2011 r.) przekazania sprawy do ponownego rozpatrzenia przez kierownika biura powiatowego ARiMR w Myszkowie. Ten również milczy. – Przyjdzie nam zapewne kolejne cztery lata czekać na wykonanie prawomocnego wyroku. Wygląda na to, że Agencja jest państwem w państwie i wszystko zrobi, by postawić na swoim. Dyrektor Agencji, bardziej niż o dobro uczciwego, polskiego rolnika, dba o swoje interesy i z rozmachem w częstochowskich mediach niby reklamując Agencję promuje swoją osobę – komentuje sytuację Osiński.
Postawę ARiMR wobec rolnika widać na przykładzie kolejnych potyczek Roberta Osińskiego z Agencją. Jego zabiegi o przyznanie pieniędzy unijnych na rozwój gospodarstwa spełzły na niczym. Wystosował do ARiMR cztery wnioski o dotacje. Wszystkie były kompletne, przygotowane pod okiem pracowników Ośrodka Doradztwa Rolniczego i wszystkie znalazły miejsce w koszu. Ale tę historię lekceważenia rolnika przybliżymy w następnym numerze.

GAW

Podziel się: