- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

Tylko w jednym życiu – z Lwowa do Częstochowy

W Obronie Lwowa i Polaków na kresach wschodnich
We wrześniu 1939 roku skończyły się lata szczęśliwej młodości i nauki pana Józefa. Zdążył w tym czasie skończyć szkołę podstawową i dwie klasy gimnazjum. Jako 14-letniemu chłopcu przyszło mu przez 12 dni (od 12 do 24 września 1939 r.) walczyć w szeregach obrońców Lwowa. Mało znany jest fakt, że w 1939 roku nastoletni harcerze z tradycją Orląt Lwowskich znowu stanęli w obronie swojego miasta.
Skniłów – dzielnica, w której urodził się i mieszkał, przechodził z rąk do rąk. Opuszczający pozycje Polacy, a później Niemcy, pozostawili wiele wojskowego sprzętu. To chwilowo bezpańskie mienie – karabiny, granaty, buty wojskowe i odzież – Józef znosił do zakładów masarskich babci i dziadka. Niestety, Lwów ostatecznie zajęli żołnierze radzieccy. 25 września 1939 r. lwowianie obudzili się pod okupacją sowiecką. Wujek Józefa Rosteckiego, który nazywał się Pierożek został upamiętniony w piosenkach Szczepcia i Toncia, bo kiełbasy Pierożka i inne wędliny miały sławę we Lwowie. Losy jego synów były charakterystyczne dla ówczesnego pokolenia młodzieży. Dwóch kuzynów Józefa Rosteckeigo zostało zamordowanych w Katyniu. Trzeci dostał się do wojska Andersa. Wańkowicz w „Monte Cassino” ponad trzy strony poświęcił oficerowi Pierożkowi, który wybitnie zasłużył się przy zdobywaniu klasztoru. Czwarty kuzyn w 1946 roku uciekł z obozu w Workucie i dotarł do Polski.
Sam Józef Rostecki pod okupacją sowiecką chodził do sowieckiej szkoły. W tym czasie mieszkali już w Zimniej Wodzie koło Lwowa w swoim rodzinnym domu, gdyż ojciec musiał opuścić mieszkanie służbowe we Lwowie. Przed wojną jako inżynier budownictwa zatrudniony był na kolei. W czerwcu 1941 roku mieli być wywiezieni z czwartym transportem w głąb Rosji Sowieckiej, ale napaść Niemców na Związek Sowiecki uratował ich przed wywózką. W czasie okupacji niemieckiej znowu musieli zmienić miejsce zamieszkania. Wyjechali do Kamionki Strumiłowickiej odległej o 40 kilometrów od Lwowa do domu rodzinnego matki. Wcześniej pan Józef zdążył przekazać Armii Krajowej zgromadzone dobra wojskowe, a sam w 1942 roku został zaprzysiężony do Armii Krajowej i włączony do Kedywu. Ze swoim oddziałem walczył w obronie polskiej ludności atakowanej już wówczas przez Ukraińców. Była to walka na dwa fronty. Musieli też bronić polskich chłopów przed przymusowymi kontyngentami egzekwowanymi przez oddziały niemieckie.
W 1943 roku został aresztowany a punkcie kontaktowym i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Krakowie Płaszowie. Po raz kolejny śmierć zajrzała mu w oczy. Uratowała go znajomość języka niemieckiego, którą opanował w czasie nauki w gimnazjum. Kapo widząc jego marny wygląd zlitował się nad nim i skierował do pracy przy czyszczeniu szaletów. Trudne do wyobrażenia są udręczenia, które tam przechodzili więźniowie. W ostatnich dniach listopada 1944 roku, Niemcy zaczęli likwidować obóz w Płaszowie. Grupa Józefa Rosteckiego trafiła do Koprzywnicy we wschodnich Sudetach, stamtąd skierowano ich do pracy u bauera niemieckiego Kamitz (po czesku Kamenka). Wyzwolenie przez armię sowiecką przyszło dopiero w pierwszych dniach maja 1945 roku.

W Bytomiu
Po wojnie z matką i rodzeństwem zamieszkali w Bytomiu (Bytom przyjął wiele lwowskich rodzin). Kilka miesięcy pracował w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym w Katowicach. Wreszcie przyszedł czas na powrót do nauki. Ukończył roczny kurs adiunktów kolejowych i w 1947 roku podjął pracę jako dyżurny ruchu na stacji w Chorzowie Starym. Dziś trudno sobie wyobrazić, że 21-letniego młodzieńca skierowano do tak odpowiedzialnej pracy.
Chęć do nauki u pana Józefa była tak wielka, że mimo odpowiedzialnej pracy zdecydował się na ukończenie liceum w Katowicach. Przez dwa lata kursował między Bytomiem, gdzie mieszkał, Chorzowem Starym, gdzie pracował i Katowicami, gdzie się uczył. Miesiącami musiało mu wystarczyć cztery godziny snu dziennie. W 1949 roku jako jedyny z piątki kolegów przystąpił do matury i zdał ją. Nie zamierzał na tym poprzestać. Podjął naukę w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Katowicach (obecnie Akademia Ekonomiczna). Po roku zaocznych studiów zaczął starać się o skierowanie na studia stacjonarne co udało mu się w 1950 roku. By móc otrzymać bezpłatny urlop dla podjęcia studiów dziennych musiał nawet napisać list do Bieruta. W 1953 roku dopiął swego i ukończył studia. Obowiązywały wówczas nakazy pracy. Zrezygnował wówczas z intratnych propozycji z Warszawy i Wrocławia i skorzystał z oferty Częstochowskiego Zjednoczenia Budowy Huty. Od dwóch lat był już żonaty i zależało mu na pracy w niedalekiej odległości od Bytomia i z szybką perspektywą otrzymania mieszkania. W ciągu trzech miesięcy otrzymał mieszkanie w jednym z bloków budowanych przy ulicy Sobieskiego. Po zakończeniu budowy huty pracował sześć lat przy powstawaniu zakładów w Sabinowie. W 1959 roku przeszedł do pracy w Prezydium Powiatowej Rady w Częstochowie. Najczęściej odpowiadał za budowę dróg w powiecie. Jego dowódca z czasów partyzanckich wystąpił w 1989 roku o odznaczenie go w Londynie Krzyżem Armii Krajowej i dwukrotnie medal „Ojczyzna swemu żołnierzowi”. Wśród odznaczeń z czasów pracy w Częstochowie najwyższy był Krzyż Kawalerski. Po 1989 roku otrzymał też Krzyż Więźnia Politycznego i Krzyż Walki o Niepodległość. Dożył czasów, że nie musi ukrywać gehenny swojej i swojej rodziny w latach okupacji i może być dumny ze swojej okupacyjnej walki. Trudno nawet policzyć ile razy ocierał się o śmierć. Ale takie były to losy jego kresowego pokolenia.

Mieczysław Malik

Podziel się: