Kiedy po kilku miesiącach ciężkiego niedomagania i gotowania się na śmierć, Maćko z Bogdańca – pozbył się wreszcie zadziory z krzyżackiego grota, który utkwił w ciele i wrzód bolesny poczynił, zrobiło mu się „/…/ zaraz nazajutrz znakomicie lepiej. Spał do późna, a zbudziwszy się, wołał o jedzenie /…/ rozbito mu dwadzieścia jaj do rynki, gdyż na więcej nie chciała przez ostrożność Jagienka pozwolić. On zaś spożył je łapczywie wraz z pół bochenkiem chleba i popił garncem (4 l. – przyp. mój GISZ) piwa, po czym jął wołać, by mu przywiedli Zycha, bo mu się uczyniło wesoło” (Henryk Sienkiewicz „Krzyżacy”).
GISZ