- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

Trzeba serdecznie podziękować organizatorom, że konkurs wrócił

 

 

Pani profesor, jak Pani ocenia poziom 7. Konkursu Wokalnego im. Edwarda, Jana, Józefiny Reszków w Filharmonii Częstochowskiej?

– Po pierwsze, bardzo się cieszę, że został reaktywowany, ponieważ jego patroni to wspaniali polscy śpiewacy i powinniśmy dbać o ich pamięć. Jak na każdym konkursie spotykamy się z tymi samymi problemami. Osoby biorące udział mają więcej szczęścia lub mniej. Jednego dnia jest lepsza predyspozycja wokalna i psychiczna, w kolejnym może być inaczej. Czasami trzeba trafić na taki moment, gdzie wszystko gra. Oczywiście, trzeba mieć talent i być bardzo dobrze przygotowanym. Muszę przyznać, że na tym konkursie pojawiło się kilka bardzo interesujących głosów. Naprawdę dobrze go oceniam, bo wiele osób reprezentowało ładny poziom, byli bardzo dobrze przygotowani, głosy dobrze prowadzone. Jesteśmy tym mile zaskoczeni. Finał był z orkiestrą, co podbija rangę.  Została utrzymana po tych sześciu latach. Naprawdę, trzeba serdecznie podziękować organizatorom, że konkurs wrócił. To jest bardzo ważne. To szansa i dla promocji Filharmonii, i polskiej kultury, i również młodych śpiewaków.

 

Obsada Konkursu była międzynarodowa, jednak w finałowej ósemce większość stanowili rodzimi śpiewacy. Czy może Pani potwierdzić, również jako dwukrotna przewodnicząca Jury w Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Stanisława Moniuszki i profesor sztuk muzycznych wykładająca w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, że poziom polskiej szkoły śpiewu jest wysoki?

– Dobrze, że jest międzynarodowy, bo daje szansę rozpropagowania polskiej kultury, zapoznania się z dziedzictwem naszej wokalistyki, która naprawdę ma się dobrze. Zasiadam w gremiach różnych konkursów na świecie. Z racji bycia dyrektorem castingu Teatru Wielkiego w Warszawie uczestniczę w dużych przesłuchaniach organizowanych w Europie i na świecie. I muszę przyznać, że czeka się na polskich śpiewaków. Nasza szkoła reprezentuje naprawdę dobry poziom i wielu młodych artystów już zaznacza swoją obecność w prestiżowych miejscach, m.in., Royal Opera House, Hamburg, Frankfurt, Paryż, Barcelona. Staram się też, żeby pokazywać ich również polskiej publiczności. Jest wiele osób prezentujących wysoki poziom wykonawczy. Stają się tym samym ambasadorami polskiej kultury i rozsławiają polską wokalistykę.

 

Konkurs im. Reszków w Filharmonii Częstochowskiej wraca po kilkuletniej przerwie. Czy w Pani opinii ma szansę stać się wydarzeniem o znaczącej pozycji w świecie śpiewaczym?

– Oczywiście, że tak. Konkurs, który istnieje, z latami nabiera rozpędu i rangi. On już ją miał, później była przerwa i teraz wraca. Mam nadzieję, że nie nastąpi kolejny przestój, bo to szkodzi. Młodzież śledzi, gdzie odbywają się konkursy, jaka jest ich ranga, nagrody, czy śpiewają z orkiestrą, co plasuje wydarzenie dużo wyżej. To są czynniki, które bardzo interesują młodych śpiewaków. I tutaj są spełnione. Dobrze by było, żeby na stałe zagościł w siatce polskich konkursów międzynarodowych, przyczyniając się przy tym do sławy tego miejsca.

 

Występowała Pani na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie (obecnie: Teatru Wielkiego – Opery Narodowej) jeszcze w czasie studiów w ówczesnej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie (obecnie UMFC), m.in., jako Micaela w „Carmen” Georgesa Bizeta, Neddy w „Pajacach” Ruggerro Leoncavalla . Jak Pani wspomina tamte czasy, gdy była Pani na tym samym etapie pierwszych ról, konkursów co tegoroczni uczestnicy Konkursu im. Reszków?

– Wspominam genialnie, ponieważ będąc studentką dostałam się do wspaniałego teatru, który w dalszym ciągu uchodzi na świecie za jeden z największych pod względem kubatury. Na jego deskach można postawić pełną kubaturę Teatru La Scali. Jak przyjeżdżają do nas realizatorzy, są zafascynowani. W tamtym czasie w Teatrze Wielkim śpiewały wielkie polskie gwiazdy, jak Bogdan Paprocki, Andrzej Hiolski, Hanna Rumowska, Krystyna Szczepańska, Edmund Kossowski, to były legendy. Miałam szczęście, że się dostałam do niego, kiedy zmierzano stworzyć studio operowe. Wybrana grupa miała do przygotowania kilka ról, które zaproponował ówczesny dyrektor Antoni Wicherek. Kto przeszedł egzamin pomyślnie, miał szansę wejścia na scenę. Zdałam taki przed szanownym gremium, w osobach dyrektora, dyrektora artystycznego Mieczysława Nowakowskiego, Niny Stanos, słynnej pedagog wokalnej. Zdarzyła się sytuacja, że nie było śpiewaczki, jeden telefon i bez próby wcieliłam się na dużej scenie w Micaelę w „Carmen”. Dyrektor powiedział tylko: „Nie bój się, będę Cię prowadził jak na sznurku”. I tak weszłam w przedstawienie, w którym obok mnie śpiewali Krystyna Szostek-Radkowa i Bogdan Paprocki. Obracałam się wśród gwiazd i czułam się tym bardzo stremowana, ale jednocześnie dostrzegłam szansę, że mogę pokazać, co gra mi w duszy. Nie pochodziłam z rodziny muzycznej, to była moja fantazja i moje życie od dziecka.

 

Czy realia, z którymi się mierzą współcześnie młodzi śpiewacy, różnią się diametralnie od tych z czasów Pani debiutu? Jakimi wskazówkami dzieli się Pani z nowym pokoleniem artystów operowych?

– Przede wszystkim, odpowiedzialność za to, co się robi. Młodzież jest teraz wychowana na różnego rodzaju nośnikach medialnych, mają dostęp do wszystkiego, mogą jechać słuchać gdzie chcą i kogo chcą. Kiedyś tak nie było, byliśmy bardzo mocno odizolowani. Mówię im, że przede wszystkim ważne jest świetne przygotowanie muzyczne, jeżeli już powierzają mi rolę. Ale to nie wszystko. Jestem pedagogiem w akademii operowej przy Teatrze Wielkim, gdzie kształcimy wyselekcjonowaną grupę zdolnej młodzieży z Polski i nie tylko. Zaważam, że to przygotowanie jest czasami trochę „po wierzchu”. Umiem melodię, rytm i jest dobrze. Nie, a gdzie czynnik mojej osobowości artystycznej, przez którą muszę przekaz przefiltrować, żeby widz uwierzył, że to, o czym śpiewam, przynajmniej nosi znamiona realiów. Że na bazie muzyki, śpiewu, gry aktorskiej wciągam widza w akcję. Staję się mu bliska, jestem wiarygodna i widz przeżywa razem ze mną. Tego też trzeba się nauczyć. Dodatkowo zwracamy uwagę na znajomość języków obcych. Opera jest bardzo międzynarodowym nośnikiem sztuki. Musimy śpiewać po polsku, włosku, francusku, niemiecku, hiszpańsku… Przygotowanie do tego zawodu musi być kompleksowe i poważne, żeby w przyszłości zaowocowało świetnymi kontraktami i kontaktami na świecie.

 

rozmawiał: ŁUKASZ GIŻYŃSKI

 

Izabela Kłosińska, polska śpiewaczka operowa, sopran, pedagog wokalny w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, profesor sztuk muzycznych. Absolwentka PWSM w Warszawie, klasa prof. Kazimiery Goławskiej. Debiutowała w warszawskim Teatrze Wielkim jeszcze podczas studiów. Solistka Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Dwukrotnie przewodniczyła pracom jury Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki. Dyrektor obsadowy w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej.

 

+ foto: Izabela Kłosińska

Autor: N. Gajlewicz, pl.wikipedia.org/wiki/Izabela_Klosinska

Podziel się: