- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

TAJEMNICE RYNKU PODZIEMNEGO W KRAKOWIE

 

Po raz pierwszy zobaczyłem ją w roku 2007. Początkowo tylko musnąłem wzrokiem po okrągłym, prawie płaskim przedmiocie z trzema niewielkimi otworami. Coś jednak przyciągnęło moją uwagę i zaraz przyjrzałem się mu ponownie, tym razem dokładniej. Moim oczom ukazał się niezwykły widok, krew uderzyła w tętnice, a oddech przyspieszył. Delikatne wypukłości, znaczące lico niewielkiej tarczki, zamieniły się w cudowny i zarazem koszmarny obraz z wymarłych światów. Oto spoglądała na mnie swoim pełnym grozy wzrokiem GORGONA – MEDUZA, niszczycielka życia, potwór, którego spojrzenie kiedyś zamieniało wszystko, co żywe w twardy i zimny głaz. Zagrzebana przez 600 lat na głębokości 3 metrów w pokładach ziemi pod płytą Rynku Głównego w Krakowie, czekała cierpliwie, opierała się niszczycielskiej sile czasu, aby teraz, triumfując nad nim, oddać się w ręce archeologów, muzealników i konserwatorów. I by dać milczące przyzwolenie na to, ażeby w jej obliczu przeglądały się setki tysięcy osób, które każdego roku odwiedzają podziemną wystawę. Patrzymy w to oblicze, które nie zdradza żadnej emocji i które beznamiętnie wypatruje kolejnych śmiałków, gotowych na konfrontację. Jest ono niczym paryjski marmur: dostojne, piękne i groźne. W tym wizerunku jest i życie! Ale jakie życie! Całość ożywiają w odpychający sposób wijące się dookoła głowy węże plujące palącym jadem.

Podzielę się pewną tajemnicą. Doświadczam wyjątkowego uczucia, kiedy dane jest mi czytać przeszłość i wysłane przez ludzi, których dawno już nie ma, odległe znaki, które ci zaklęli w przedmiotach pozostawionych po sobie. To szczególny przywilej, jaki dany jest muzealnikowi. Widok Gorgony Meduzy przeniósł moje myśli do Antycznej HELLADY, w której żywy był mit o PERSEUSZU. Ten bohater podjął się straceńczej misji i wyszedł z niej zwycięsko. Odciętą głowę potwora ofiarował bogini Atenie, która umieściła ją na swojej tarczy. A zatem Meduza jest personifikacją ludzkich lęków, epicką opowieścią o ich przezwyciężeniu. Perseusz w końcu mógł nie ruszać się z domu, pielęgnując swój strach, ale wtedy pewnie nie byłby dla nas wzorcem radzenia sobie z przypadkami beznadziejnymi. Chcąc nie chcąc, uniwersalnego przesłania tego mitu moglibyśmy się doszukać w każdym z nas.

Plakietka z Meduzą z Rynku Podziemnego nie powstała jednak w świecie Sokratesa czy Arystotelesa. Powstała w świecie króla Kazimierza Wielkiego czy królowej Jadwigi Andegaweńskiej. Mówimy więc o późnych dziesięcioleciach XIV wieku. Nawet jeżeli nie była dziełem krakowskiego rzemieślnika, to w Krakowie ktoś się nią posługiwał, przyozdabiał swój płaszcz czy nakrycie głowy. Przypuszczam, że średniowieczny właściciel traktował ją jak talizman, który miał go chronić przed podatnością na złe moce, zaklęcia i czary. Poszukując we współczesnym świecie zrozumiałego dla wszystkich porównania, można powiedzieć, że plakietka ta była rodzajem osobistego programu antywirusowego, służącego do zabezpieczenia najważniejszych danych.

Po raz drugi Meduza zaskoczyła mnie kilka lat temu. Przypadkowo natrafiłem na artykuł pewnego słowackiego profesora Aleksandra T. Ruttkaya, który prowadził badania archeologiczne na średniowiecznym cmentarzu na terenie dzisiejszego miasta Nitra na Słowacji. W jednym z grobów odnalazł on siostrę bliźniaczkę naszej krakowskiej Meduzy. Znajdowała się ona w datowanym na drugą połowę XIV wieku grobie 9- lub 10-letniej dziewczynki. Zmarła miała czoło przyozdobione płóciennym pasem. Naszyte były na nim szklane paciorki w kolorze zielonym i żółtym oraz dwie okrągłe miedziane plakietki, każda o średnicy 3 cm. Na jednej z nich znajdował się niemal identyczny z krakowskim wizerunek. O czym to może świadczyć? Choćby o tym, że krakowskie znalezisko najpewniej było przedmiotem jakiejś szerszej produkcji rzemieślniczej, natomiast wykorzystanie motywu antycznego można powiązać z dynastią Andegawenów, która panowała na terenach dzisiejszych Węgier, Słowacji i Polski, ale miała również silne powiązanie z Włochami, gdzie antyczne idee odrodziły się najwcześniej.

Zapraszam Państwa do odkrywania w Rynku Podziemnym własnych tajemnic. Przedmioty wyrwane ziemi po wielu setkach lat czekania na ponowne odkrycie potrafią sporo powiedzieć o nas samych. Może się okazać, że całkiem nam blisko do ludzi, którzy żyli i działali w Krakowie 600 albo 1000 lat temu. Ale żeby się o tym przekonać, trzeba, niczym antyczny Prometeusz, wyjść z domu i odwiedzić nas w Rynku Podziemnym.

Łukasz Walas
Muzeum Krakowa

www.muzeumkrakowa.pl

 

fot. Archiwum Muzeum

Gorgona – Meduza z Rynku Głównego w Krakowie, XIV wiek

Podziel się: