PROKURATORSKIE ŚLEDZTWO. Czy prezydent Matyjaszczyk odpowie za niedopełnienie obowiązków?


Włodarze Kalisza, Siemianowic Śląskich czy Zielonej Góry podejmują szybkie działania, aby z terenu swoich miast pozbyć się niebezpiecznych odpadów. Natomiast w Częstochowie, rozpoznany od co najmniej półtora roku problem nielegalnych składowisk toksycznych środków, stwarzających realne zagrożenia dla ludzi i środowiska, jest przez prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka jakby nie zauważany.

O sprawie toksycznych składowisk pisaliśmy już kilka razy. Przypomnijmy że problem dotyczy 930 ton toksycznych, nielegalnych odpadów, składowanych przy ul. Filomatów w Częstochowie oraz co najmniej jeszcze trzech innych składowisk o zbliżonej wielkości. Zgodnie z prawem za bezpieczeństwo mieszkańców i ochronę środowiska w danym mieście odpowiada prezydent. Prezydent Matyjaszczyk jednak nie podjął skutecznych działań w sprawie likwidacji odpadów. Co więcej, stosując metodę: „obrona przez atak”, winę za swą inercję w tej sprawie oraz kompletny brak wyobraźni przerzuca na obecny rząd RP. W efekcie bomba ekologiczna nadal tyka, bowiem co rusz dochodzi do rozszczelnień kontenerów i wycieków toksyn do środowiska.
Aktualnie Prokuratura Regionalna w Katowicach sprawdza, czy prezydent Krzysztof Matyjaszczyk naruszył art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, który mówi o przekroczeniu uprawnień bądź niedopełnianiu obowiązku przez funkcjonariusza publicznego i wyrządzeniu szkody majątkowej albo osobistej. Doniesienie do Prokuratury zgłosił prezes Częstochowskiego Alarmu Smogowego Hubert Pietrzak. Decyzja o podjęciu dochodzenia zapadła po uzupełniających zeznaniach prezesa Huberta Pietrzak w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach, która sprawę przejęła od Prokuratury Częstochowskiej.
– Wyjaśniałem nasze działania w kontekście niezabezpieczenia składowisk przez prezydenta Częstochowy. Dołączyłem szereg dokumentów, jakie od czasu zawiadomienia Prokuratury otrzymaliśmy, które wskazują, że prezydent nie podjął wyraźnych działań w kwestii zutylizowania tych odpadów. Przedstawiłem okoliczności takie jak bezpośrednia bliskość węzłów kolejowych i ruchu samochodowego, który przenosi drgania na to składowisko, co powoduje kolejne rozszczelnienia i wycieki toksycznych substancji. To wszystko w połączeniu z warunkami atmosferycznymi powoduje niesamowite zagrożenia dla mieszkańców z tej dzielnicy. Według prawa to prezydent ma określone możliwości i kompetencje, aby zwrócić się o pomoc do konkretnych instytucji środowiskowych, ale tego nie robi. Stąd decyzja Prokuratury Regionalnej o podjęciu dochodzenia w tej sprawie – mówi Hubert Pietrzak.
Decyzję Prokuratury potwierdza nam rzecznik Prokuratury Regionalnej w Katowicach, prokurator Agnieszka Wichary.
– Śledztwo jest prowadzone w szerszym kontekście działania całej władzy miasta – stwierdza prokurator Wichary.
Prokuratura jest w posiadaniu konkretnych informacji o rodzaju substancji. Są to wysoce szkodliwe rozcieńczalniki i rozpuszczalniki, które grożą wybuchem i pożarem, a przede wszystkim są bardzo szkodliwe dla zdrowia i rakotwórcze. Jakie konkretnie to substancje wylicza częstochowski radny Prawa i Sprawiedliwości Piotr Wrona. – Jako chemik potwierdzam, że znajdują się tam bardzo niebezpieczne substancje chemiczne, medyczne, tabletki, substancje kancerogenne, wybuchowe, silnie utleniające, rozcieńczalniki, rozpuszczalniki, trójchloroetylen, pochodne benzenu, kwasy karboksylowe, kwas siarkowy. Gdyby doszło do wybuchu, to nastąpiłoby silne skażenie atmosfery, ogień buchałby na 50 metrów wysokości, trzeba byłoby ewakuować dzielnicę. Gorąco byłoby tak silne, że z pobliskiego Urzędu Skarbowego wypłynęłyby szyby. Urząd musi natychmiast coś zrobić, bo teraz łamie prawo i lekceważy poważny problem. Tu nie ma jakichś tam pojemników plastikowych, tu są beczki z niebezpiecznymi substancjami karcerogennymi – wybuchowe, toksyczne. Usunięcie tych materiałów należy do obowiązku prezydenta miasta – zauważa Piotr Wrona.
Przedstawia też możliwości rozwiązań tej trudnej sytuacji. – Podobny problem dotyczy kilku innych miast, ale włodarze tych miast starają się skutecznie przeciwdziałać zagrożeniu. Na przykład w Siemianowicach Śląskich znaczna część odpadów już została wywieziona. W innych, jak w Kaliszu czy Zielonej Górze, wydano decyzje zastępcze, które uprawniają włodarzy do konkretnego działania w kierunku utylizacji składowisk. My natomiast nie możemy się doczekać, aby prezydent wystąpił o opinie do władnych instytucji – RDOŚ, WIOŚ, Sanepidu i Straży Pożarnej w celu wydania decyzji zastępczej na usunięcie tych odpadów – mówi radny Prawa i Sprawiedliwości Piotr Wrona. Odnosi się także do obciążania za ten stan rządu polskiego. – Przerzucanie winy prezydenta na rząd jest niepoważne i świadczy o braku odpowiedzialności Krzysztofa Matyjaszczyka za los mieszkańców. Prezydent przyjął taktykę, że za wszystko odpowiada rząd, a przypomnę, że samorząd ma ogromną władzę, wiele kompetencji, ale i obowiązki. Wiemy, że taka utylizacja kosztuje, ale prezydent nie pozostaje sam z tym problemem, bo w takich sytuacjach pomaga Fundusz Ochrony Środowiska i inne organy. Trzeba tylko wybrać się do tych instytucji i wnosić o wparcie tych działań, a nie udawać, że wszystko to wina rządu. To jest śmieszna i nieodpowiedzialna postawa. Albo się jest prezydentem i bierze sprawy w swoje ręce, albo nie i ręce umywa – komentuje Piotr Wrona.
URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

2 komentarzy

  • Krystyna Bauer pisze:

    mojemu znajomemu oby wydał pozwolenie na działalność to minęło 7 lat a jeśli idzie o odpady za którymi stoi Kasa to pozwolenie wydali w 7 dni i brakujące dokumenty można było dostarczyć później.Oby tak dalej…

    Odpowiedz
  • Likwidacja tego składowiska to ogromne pieniądze. Województwo nie pieniędzy da, rząd nie da, a skąd ma je mieć miasto – komu zabrać?

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *