- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

PRÓBA PODSUMOWANIA

Spotkany przed wielu laty na Kujawach starszy człowiek, wspominając swoją pielgrzymkę do Częstochowy, dopytywał, czy nadal największym zakładem w naszym mieście jest huta szkła.
Nie ma co dziwić się mieszkańcowi Kujaw. Przybywając wraz z pielgrzymką, pierwszym wielkim zakładem przemysłowym zauważonym w naszym mieście mogła być huta szkła. Fabryka Geisera, charakterystyczne czerwone hale otoczone małym osiedlem budynków pracowniczych. Na tle wiejskiego krajobrazu Wyczerp ta mini-osada fabryczna robiła wrażenie. Dziś hutę szkła zaliczyć możemy do przedsiębiorstw średniej wielkości, produkującego opakowania do leków.
Wspominam spotkanie z mieszkańcem Kujaw, bo jest to dowód, iż obserwacja rozwoju gospodarczego zależna jest nie tylko od podróży w czasie, lecz i w przestrzeni. Gospodarka jest materią żywą – przedsiębiorstwa powstają i upadają, poszczególne branże przeżywają swój rozwój i odchodzą w zapomnienie. Zmianie ulegają lokalizacje terenów przemysłowych i nasz sposób ich postrzegania.
Przed lat ścisłe centrum miasta miało cechy dzielnicy przemysłowej. Z tyłu ratusza była pierwsza elektrownia, przy Kościuszki odlewnia “Wulkan”, przy Wolności fabryka wózków Kindermana i duża drukarnia Oderfelda. Dziś z oburzeniem przyjęlibyśmy fakt, iż w centrum ktoś stawia fabrykę.
Wspomniałem czasy, gdy przemysł rodził miasto. Siłę miasta mierzono wielkością fabryk, ilością spalanego w nich węgla, ilością zatrudnienia i wytwarzanego produktu. Dziś w przemyśle częstochowskim pracuje ok. 30 tys. osób (37%), spośród 80 tys. posiadających pracę. Niegdyś zatrudnienie w hucie przekraczało 12 tys. osób, w zakładach włókienniczych 4-5 tys. Dziś zakład posiadający 1-2 tys. pracowników uważany jest za kolosa.
O czym to świadczy? W Hiszpanii, jednym z najszybciej rozwijających się krajów UE, w przemyśle pracuje ok. 25% ogółu zatrudnionych. W większości państw wysoko rozwiniętych zatrudnienie w przemyśle nie przekracza 30%. Częstochowa zatem powoli zbliża się do proporcji zatrudnienia charakterystycznych dla epoki postindustrialnej. Nie miejmy złudzeń. W Gliwicach, gdzie dynamicznie rozwija się Specjalna Strefa Ekonomiczna liczba zatrudnionych w przemyśle realnie spada. W 1999 r. stanowiła ona 35% ogółu zatrudnionych.
Zmiany technologiczne powodują, iż w przemyśle można dowolnie zwiększyć wydajność nie zwiększając zatrudnienia. Przemysł przestaje być podstawową branżą tworzącą nowe i stałe miejsca pracy. Mamy zjawisko “wędrującego kapitału”. Buduje się w ciągu kilku miesięcy fabrykę, funkcjonuje ona jedynie tak długo (czasem zaledwie kilka lat), dopóki jest to ekonomicznie opłacalne. Potem zabiera się maszyny i produkcję przenosi z Polski na Ukrainę, Daleki Wschód itd.
Przemysł zatem nie tworzy już miast. Ich rozwój w pewien sposób powraca do stadium znanego z czasów średniowiecza. Miasta były wówczas i zaczynają znów być ośrodkami usług i handlu. Okres, gdy stanowiły “zaplecze sypialne” dla wielkich zakładów przemysłowych okazał się krótkotrwałym (zaledwie 100-letnim) epizodem, niefortunnym dla miast. Nie znaczy to jednak, byśmy mieli lekceważyć rolę przemysłu.
Analizując jego sytuację jest szereg rzeczy niepokojących. Pierwsza – zbyt mały stopień wykorzystania odziedziczonych wartości. Pod względem posiadanego potencjału w przemyśle budowniczym, zwłaszcza budownictwa przemysłowego, nasz kapitał wyjściowy w 1990 r. był porównywalny z Kielcami. Mieliśmy “flagowe” przedsiębiorstwa o dobrej marce za granicą (Komobex, Budex). Niestety, w odróżnieniu od stolicy regionu świętokrzyskiego ten kapitał został zmarnowany.
Druga rzecz – zbyt mały napływ zewnętrznego kapitału inwestycyjnego. W porównaniu z miastami o podobnym potencjale znajdujemy się na szarym końcu w tej kategorii. W teorii mamy liczne atuty – wolne tereny uzbrojone, wykwalifikowanych pracowników, stosunkowo niskie koszty płacy. W praktyce brak wykorzystania tych atutów jest dowodem miałkiej polityki władzy administracyjnej. Widać to chociażby w ocenach naszego miasta w rankingach atrakcyjności inwestycyjnej miast. Wysoka pozycja w zakresie posiadanej infrastruktury i zasobów rynku pracy jest niwelowana niską oceną proinwestycyjnej polityki władz.
Po trzecie – upadkowi gasnących branż nie towarzyszył rozwój branż przyszłościowych. W odróżnieniu od Bielska, Katowic, Tychów – nie ma u nas silnych, rodzimych firm z zakresu Nowych Technologii (IT). Dziwne to, zważywszy posiadane zaplecze w postaci Politechniki Częstochowskiej.
Nie stawiajmy jednak tych trzech zarzutów w sposób kategoryczny. Są to błędy, ale nie jest to całkowite przekreślenie szans. Zwłaszcza, że w każdym z tych punktów znajdziemy przykłady optymistyczne.
W budownictwie przemysłowym mamy przykład realizacji najbardziej prestiżowej budowli ostatnich lat – Mostu Świętokrzyskiego w Warszawie – przez firmę wywodzącą się z huty “Częstochowa”. Napływ kapitału inwestycyjnego w produkcji to już nie tylko TRW, lecz także dwie nowe firmy w strefie ekonomicznej na terenach huty. Krzywdzące też byłoby stwierdzenie o całkowitym braku rozwoju firm Nowych Technologii. Mamy tu budujące przykłady firm wdrażających nowe technologie w energetyce, mamy – w oparciu o potencjał naszej uczelni technicznej – rozwój przedsiębiorstw w branży ochrony środowiska.
Przemysł częstochowski ma się zatem lepiej niż pozornie to wygląda. Obraz zamkniętej fabryki z napisem “for sale” – nie jest symbolem Częstochowy.

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się: