- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

Podjął pracę kuriera i został aresztowany – mówi mama 25-latka z Częstochowy

 

 

 

–  Syn w październiku ubiegłego roku przepracował sześć dni w firmie, którą znalazł na znanym portalu ogłoszeniowym. Nic nie wskazywało na niebezpieczeństwo. Miała być umowa o pracę, podróże służbowym autem. Nic takiego jednak nie zaistniało. Do domu przyszła policja i zatrzymała syna pod zarzutem uczestnictwa w procederze oszustwa i kradzieży metodą „na wnuczka” – opowiada nam zrozpaczona mama pana Rafała z Częstochowy. – Chcę o tym opowiedzieć, ku przestrodze, bo jak się dowiedziałam przypadek syna nie jest odosobniony. Szajki wciągają w swe sidła wielu młodych ludzi, którzy szukają pracy  – dodaje pani Beata.

 

Proceder oszustw „na wnuczka” stał się dla złodziei łatwą metodą na życie. Nie brakuje bowiem ludzi naiwnych. Ale i osoby bardzo wyczulone nie raz stawały się ofiarą złodziei, którzy wypracowali doskonałe metody socjotechnicze, wzbudzające, zwłaszcza u osób starszych, strach i duże emocje. A człowiek w atmosferze obawy o swoich bliskich traci samokontrolę i odda złodziejom swoje oszczędności. Niestety, takich przypadków jest coraz więcej, gdyż pomysłowość oszustów jest coraz większa. – Sprawcy działają pod legendą: pielęgniarki, otrzymania żywności, pracownika gazowni, pracownika przychodni (takich kradzieży w Komisariacie I w Częstochowie w 2000 roku odnotowano 15, rok wcześniej – 8), pod legendą pracownika MOPS, pracownika administracji, sprzedaży ręczników, zasłabnięcia i podania szklanki wody (takich kradzieży w Komisariacie II w Częstochowie w 2000 roku odnotowano 12, rok wcześniej – 6), pod legendą sprawdzenia drożności kanalizacji, pracownika przychodni lekarskiej, pracownika ZUS (takich kradzieży w Komisariacie III w Częstochowie w 2000 roku odnotowano 14, rok wcześniej – 17), pod legenda kontroli stanu licznika, pracowników wodociągów, pracowników energetyki (takich kradzieży w Komisariacie IV w Częstochowie w 2000 roku odnotowano 4, rok wcześniej – 6), pod legendą wróżb (takich kradzieży w Komisariacie V w Częstochowie w 2000 roku odnotowano 3, rok wcześniej – 5), pod legendą pracowników wodociągów (takich kradzieży w Komisariacie VI w Częstochowie w 2000 roku odnotowano 7, rok wcześniej – 5). Ponadto samych oszustw metodą „na wnuczka i policjanta” na terenie w Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie w 2019 roku dokonano 10, a usiłowano 26, a w 2020 roku dokonano 16, a ponadto usiłowano 14 – wylicza oficer prasowy KMP w Częstochowie Marta Kaczyńska.

Złodzieje i naciągacze cały czas są bardzo aktywni i wykorzystują każdą okazję, by się wzbogacić czyimś kosztem. Oszukiwanie osób starszych to jedyne ich źródło dochodów, więc zrobią wszystko, by osiągnąć swój cel. Aktualnie proceder typu „na wnuczka” to profesjonalna machina typu mafijnego. Machina, która może wciągnąć młodych, poszukujących pracy ludzi. I oszuści wypracowali już system wciągania w ten proceder młodych, nieświadomych niebezpieczeństwa ludzi, poszukujących pracy. Jak tego dokonują pokazuje opowieść mamy pana Rafała z Częstochowy, która zgłosiła się ze swoim problemem do naszej Redakcji

–  Syn był bezrobotny i szukał pracy. Znalazł ogłoszenie na ogólnodostępnym portalu OLX, gdzie są różne ogłoszenia. Zareagował na ogłoszenie pracodawcy, który przedstawił się z imienia i nazwiska, i który poszukiwał kuriera do przewozu paczek. Syn na wskazany adres e-mailowy wysłał swoje CV. Ogłoszeniodawca odzwonił, zapytał się o podstawowe rzeczy, potem jeszcze odbyła się – oczywiście przez telefon – rozmowa kwalifikacyjna. Syn dowiedział się, że musi czekać, bo mają dużo chętnych i do tygodnia dadzą odpowiedź. I zadzwonili, i zaproponowali pracę od razu, choć na początek miał to być okres próbny. Uczulali go, że będzie odbierał przesyłki specjalne, z kodem superekspresu, drogie i trzeba na nie uważać.

Syn miał pojechać samochodem służbowym, ale dzień przez rozpoczęciem pracy pracodawca zadzwonił z informacją, że auto się zepsuło i spytał syna, czy może wykorzystać własne auto. Co miał zrobić? Pojechał swoim samochodem. Kazali mu udać się do innego miasta i zatrzymać się na rynku. Potem smsem podali adres, gdzie ma podjechać po paczkę. Gdy dostał adres, miał tam podjechać, powiedzieć, że jest od Teresy i odebrać paczkę. Podjeżdżał, dzwonił domofonem, mówił, że jest po paczkę, zawsze wychodziła starsza osoba. Odbierał paczki, a później dostawał informację, gdzie ją ma dostarczyć. Wiem, że jedno takie zlecenie wykonywał w Lublińcu, drugie pod Wrocławiem, z jedną paczką jechał aż na Mazury, z inną – do Czech. I wszędzie przez cały tydzień jeździł własnym autem. Jak oddawał paczkę, otrzymywał pieniądze za wykonanie zlecenie i zwrot kosztów za benzynę – opowiada pani Beata.

Ile mu płacono? – pytamy. – Raz dostał 250 zł, to było zależne od długości trasy. Raz miał spać w hotelu, bo trasa była bardzo długa.

Nic syna nie zaniepokoiło? Czy otrzymywał poświadczenia odbioru paczki? – Nie otrzymywał jakichkolwiek dowodów na piśmie, mówiono mu, że to paczki ekspresowe, w których są ważne dokumenty i nie trzeba ich potwierdzać. Nic go nie zaniepokoiło, bo osoby przekazujące paczki były spokojne, nie wykazywały żadnego zdenerwowania. Czasem jechał pod wskazane miejsce, czekał kilka godzin na podanie adresu, ale kazano mu wracać z powrotem, bo paczkę odebrał ktoś inny. Ja bym sama nie pomyślała, że to motyw „na wnuczka”. Pytałam syna, co przewozi, ale odpowiadał, że paczki były zapakowane i nie wie co było w środku. Potem od adwokata dowiedziałam się, że oddawał paczki na przykład na stacji benzynowej. Hasłem do przekazania było na przykład stwierdzenie: że jest od Teresy, czy od Zbyszka. Gdy mi to powiedział, w pierwszym momencie pomyślałam, że syn przewozi narkotyki albo pieniądze za narkotyki. Zastanawiało mnie jednak, dlaczego nie kwitował odbioru paczki? Wyraziłam nawet obawę, że w takiej sytuacji może zostać posądzony przez pracodawcę, że na przykład pieniędzy powinno być więcej niż przekazał. Kazałam synowi jak najszybciej zrezygnować z tej pracy. W sumie przepracował sześć dni i przewiózł chyba tylko cztery paczki. Za te sześć dni zarobił 4 tysiące złotych, o czym dowiedziałam się już później, po aresztowaniu – relacjonuje mama Rafała. – Syn ma 25 lat, studiuje zaocznie, a w dobie pandemii niezwykle trudno jest o pracę. Ojciec, z którym mieszka (jesteśmy po rozwodzie) jest chory i syn opiekuje się nim. Jak przez pół roku nie mógł znaleźć zatrudnienia, chwycił się tej pracy, ale w pewnym momencie też zaczął mieć obawy i dlatego w końcu zrezygnował, choć nie było łatwo, bo ciągle do niego dzwonili. Nie chcieli go puścić, ale już tej pracy nie podjął – dodaje pani Beata.

Jak został aresztowany? – Na policję zgłosiła się jedna z osób poszkodowanych, od której odebrał paczkę. Policja dotarła do niego po numerze telefonu. Ale zatrzymano tylko syna, jego zleceniodawców – nie. Po czterech miesiącach od zakończenia pracy policjanci przyjechali do naszego domu, w sobotę rano o godz. 7 i zabrali syna w kajdankach do aresztu. Policja uznała, że to syn był prowodyrem tych akcji i że on to wymyślił. Teraz musi udowodnić, że był nieświadomy tego procederu, że był tylko osobą wynajętą legalnie do pracy. Syn jest młody, niedoświadczony, i jak się okazało też naiwny. Chciał zarobić, bo planował ślub. Pracy szukał bardzo długo. Adwokat syna mówił, że prowadził już dwie takie sprawy, że nasza to nie jest odosobniony przypadek. Ten proceder jest tak sprytnie pomyślany i przeprowadzony, że ci, którzy są organizatorami pozostają bezkarni, a winnymi są ci na końcu łańcuszka, pionki nieświadome oszustwa. Ja sama nigdy bym nie przypuszczała, że do kradzieży biorą ludzi z ulicy. Ja też gdy podejmowałam niedawno pracę, to umowę dostałam dopiero po trzech miesiącach, a pieniądze przecież otrzymywałam. Poza tym teraz praca jest zdalna, rozmowy kwalifikacyjne przeprowadza się przez Internet, robi się zakupy przez Internet i firmy kurierskie mają dużo pracy. To sprawia, że czujność się zmniejsza, a lampka ostrzegawcza zapala się zbyt późno.

Dlaczego nie zgłosił się na policję. – To był błąd, ale nawet ja nie myślałam, że wciągnięto go w takie kradzieże. Początkowo sprawa wydała się normalna. Niestety, oszuści są świetnie zorganizowani i czerpią na naiwności młodych ludzi. I jak pokazał nasz przypadek, także na naiwności osób starszych, bo i ja nie zorientowałam się w porę – konkluduje pani Beata.

 

Seniorze uważaj!

 

fot. Policja

Podziel się: