- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

O WYSPIE, KTÓRA BYŁA PARKIEM

Śledząc zmiany w przymyśle częstochowskim w ciągu ostatniego stulecia, obserwujemy wciąż zmieniające się oblicze miasta. Przypomnieliśmy w poprzednim odcinku tradycje górnictwa. Dziś przypomnijmy, że Częstochowa była w pierwszym rzędzie przez wiele lat ośrodkiem przemysłu włókienniczego.
Okręg częstochowski, z Myszkowem i Zawierciem, był jeszcze przed wojną drugim w naszym kraju, po okręgu łódzkim, zagłębiem produkcji włókna i tekstylii. W naszym mieście w 1928 r. 18 tys. ludzi zatrudnionych było w przemyśle włókienniczym. W 1963 zatrudnienie w włókiennictwie wynosiło 16,5 tys., w przemyśle ciężkim – 11,8 tys. A zatem, zarówno przed I, przed II, jak i po II wojnie światowej przemysł tekstylny był głównym miejscem zatrudnienia dla częstochowian.
Był też branżą w największym stopniu wpływającą na oblicze miasta. Przypomnijmy chociażby, że nasze Aleje Najświętszej Marii Panny wytyczono i przeznaczono przy nich parcele pod domy fabrykantów – sprowadzanych z Czech i Niemiec tkaczy… Największy rozwój nastąpił w latach 80-90-tych XIX w. Na obrzeżach miasta, przy nurtach Warty, Konopki i Stradomki wyrosły czerwone mury wielkich fabryk.

ARCHITEKTURA FABRYCZNA

Warto zwróć uwagę na pozostałości dawnej architektury fabrycznej. Przykłady jej w naszym mieście są dość ciekawe – zakłady Mottego (Wełnopol) projektował np. jeden z najbardziej znanych architektów polskich – Landau. Otóż cechą charakterystyczną był neogotycki ich kształt. Styl architektury w dobie pogardliwie zwanej eklektyzmem miał wydźwięk symboliczny. Banki (przypomnijmy chociażby obecny Bank Śląski w II Alei lub bank na Piłsudskiego) – były neorenesansowe. Bo w renesansie rozwinął się współczesny obrót finansami. Domy bogatych kupców naśladowały barokowe pałace. A fabryki – gotyckie zamki niemieckie. Jakby kształtem swym przypominać miały o misji cywilizacyjnej, o obowiązku właściciela opieki nad pracownikami. Zamek – fabrykę otaczały domy dla robotników, szkoły, przedszkola, żłobki, szpitale; swoiste podgrodzie “miasteczko fabryczne”. Odkryjemy takie “podgrodzia” dziś na Rakowie, odkryjemy osiedla “moty”, “pelcery”…
Naszym fenomenem urbanistycznym, związanym z przemysłem włókienniczym, była wyspa na Warcie. Powstała, gdy dokonano gigantycznej pracy inżynieryjnej – regulacji Warty. Jeszcze w połowie XIX w. ta rzeka tworzyła tu bagienne rozlewiska szerokie do 3 km. Stanowiła istotną blokadę komunikacyjną, bagienne wyziewy negatywnie wpływały na stan zdrowia mieszkańców. Od nazwiska współtwórcy regulacji – kanał ulgi odzielający wyspę nosił imię Kohna. W 1872 r. Karol Ginsberg (ten sam, który z Zawiercia stworzył ośrodek produkcji bawełny) buduje tu pierwszy, nowoczesny zakład przemysłowy Częstochowy – młyn “amerykański” produkujący papier. Właściwe zaś zagospodarowanie wyspy było dziełem jednego z największych częstochowian, przemysłowca i filantropa – Henryka Markusfelda.

WYSPA W KANALE

Właściciel uruchomionej w 1878 r. fabryki obić papierowych podjął w latach 90-tych szereg ważkich inicjatyw. Rozpoczął budowę Wielkiej Synagogi, zawiązał spółkę uruchamiającą pierwszą linię telefoniczną, współtworzył Towarzystwo Kredytowe… Wśród tych świetnych pomysłów znalazł się projekt zagospodarowania wyspy. Na jej obszarze spółka kapitałowa zainicjowana przez Markusfelda (Herman Ginsberg, Jan Grossman, Ludwik Kohn, Szymon Neuman i Markusfeld) wybudowała największą wówczas w naszym mieście fabrykę włókienniczą nazwaną Przędzalnie i Tkalnie Juty “Warta”. Markusfeld dodał do tego przedsięwzięcia wartość dodatkową. Na północnym brzegu wyspy postawił pierwszą w naszym mieście szkołę zawodową dla mężczyzn i kobiet. Szkołę na Targowej – do dziś służącą naszej młodzieży.
Dziś modne jest określenie park przemysłowy. “Warta” od początku miała taką formę. Czerwone hale fabryczne wkomponowane były w otaczającą zieleń. Fabryka była oazą zieleni wśród otaczających ją gęstych zabudowań Starego Miasta, Zawodzia i Krakowskiej.
Włókna juty sprowadzano z Indii. Statkiem do Hamburga, koleją żelazną do Lublińca; stamtąd do Częstochowy karawaną furmanek. Przetworzony towar trafiał głównie na rozległe terytoria Imperium Rosyjskiego. System transportu zmieniła budowa kolei herbskiej i kieleckiej. Na wyspie wybudowana została bocznica (stacja “Warta”). Fabryka na “wyspie” i współpracująca z nią fabryka “Stradom” wytwarzały 80% całkowitej krajowej produkcji w przetwórstwie juty.
Tragiczny los w okresie okupacji zmienił wyspę. Bocznica kolejowa stała się miejscem, z którego odchodziły transporty częstochowskich mieszkańców żydowskiego pochodzenia do Treblinki. W samej fabryce powstał obóz pracy “Hasag”. Wyspa zmieniła się w miejsce kaźni…
Przejdźmy do czasów nam współczesnych. Po wojnie fabrykę częściowo zmodernizowano i na znak tego postawiono przed bramą wjazdową pomnik Feliksa Dzierżyńskiego. Miejsca kaźni, nie uczczono żadną tabliczką… W halach budowanych przez Markusfelda, na maszynach pochodzących z XIX w. do lat 90-tych tkano z juty worki na ziemniaki.

PUSTE HALE

Kres zatem łatwo było przewidzieć. Jutę znacznie taniej przetwarza się w miejscu produkcji tej rośliny. Fabryka była przeżytkiem. 100 lat po jej powstaniu maszyny (także te z początku XIX w.) popłynęły do Indii. Pozostały puste hale.
Były dobre pomysły jak zmienić fabrykę. Myślano o nowoczesnych formach przetwórstwa lnu na tkaniny ubraniowe. Brakło jednak kapitału, by pomysł uskutecznić. Równie dobre pomysły towarzyszyły wizjom zagospodarowania pustych hal.
W teorii był to jeden z najlepszych terenów inwestycyjnych miasta. Pełne zaopatrzenie w media, możliwość skomunikowania bezpośredno z trasą DK-1, bliskość śródmieścia. Myślano tu o montowni samochodów, o szeregu innych przedsięwzięć. Zainteresowanie jednakże inwestorów było niskie. Ostatecznie, hale fabryczne zmieniły się w wielki zespoł magazynów i sklepów.Skończył się czas nie tylko fabryki, ale i wyspy. Tereny po papierni Ginsberga kupiła firma z zamiarem budowy hotelu. Firma wystąpiła o zgodę do władz miasta o zasypanie kanału Kohna. I kanał przestał istnieć. Tym samym, całe to miejsce straciło swój magiczny urok.
Równolegle trwa powolna zagłada sąsiadujących z “Wartą” – “Mottów” (Elaneksu) oraz “Peltzerów” (Wełnopolu). Na bryłach hal pojawiły się napisy “For sale”. Pas zakładów przemysłowych otaczających od wschodu i południa centrum miasta przestaje istnieć na naszych oczach. /cdn/

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się: