Przed rewanżem o brąz z For Nature Solutions KS Apatorem Toruń wiara w końcowy sukces w „lwim” obozie była do końca. By móc jednak ostatecznie cieszyć się z trzeciej lokaty w najwyższej klasie rozgrywkowej, częstochowianie musieli odrobić 10 „oczek” straty z meczu w grodzie Kopernika. Ta sztuka im się jednak nie udała. – Taki jest też sport… Przyczyną takiego stanu rzeczy było na pewno to, że za wysoko przegraliśmy w Toruniu. Pokazał to choćby przebieg niedzielnego meczu u nas. Torunianie mieli za wysoką zaliczkę. Nie sprostaliśmy zadaniu. Nie dogoniliśmy rywali, nie realizując tym samym naszych celów sportowych – mówił nam trener Włókniarza, Lech Kędziora.
W kontekście rozstrzygnięcia dwumeczu częstochowsko-toruńskiego dość spore znaczenie mógł mieć również początek pojedynku w mieście spod Jasnej Góry. Po pierwszej serii startów, a więc czterech biegach, przewaga była po stronie przyjezdnych (11:13) – Były inne plany, żeby wejść w ten mecz od samego początku. Jednak już pierwsze wyścigi pokazały, że będzie to ciężkie spotkanie. I tych strat nie zdołaliśmy odrobić w odpowiednim momencie, by przechylić szalę zwycięstwa w całej rywalizacji o brąz na naszą korzyść – kontynuował szkoleniowiec „Biało-Zielonych”.
Lech Kędziora w rozmowie z nami przyznawał, że w jego teamie zdawano sobie sprawę, że to spotkanie do najłatwiejszych należeć nie będzie. – Byliśmy przygotowani na walkę. Chcieliśmy tak czy inaczej uzyskać dobry wynik sportowy. Staraliśmy się, ale drużyna z Torunia była od nas mocniejsza jeszcze raz… – oznajmił członek sztabu szkoleniowego częstochowskiego zespołu.
W tym roku można było odnieść wrażenie, że częstochowski tor nie był atutem miejscowej ekipy. Dla porównania; w sezonie 2022 na 10 rozegranych potyczek na stadionie przy ul. Olsztyńskiej Włókniarz przegrał tylko dwie. Pozostałe wygrywał i to w bardzo dobrym stylu. Z kolei w niedawno zakończonych ligowych zmaganiach, „Biało-Zielonym” na swoim obiekcie udało się tryumfować zaledwie cztery razy. Dwukrotnie zremisowali i czterokrotnie ulegli rywalom. W czym tkwił problem w kwestii przygotowania nawierzchni? – Uważam, że w przypadku przygotowania toru było wszystko „OK”. Był on powtarzalny. Ci, którzy jeździli na treningach, brali udział w przygotowaniach m.in. właśnie do ostatniego meczu, optymistycznie do tego toru podchodzili. Mam tu na myśli choćby naszych młodzieżowców, którzy w ostatnim niedzielnym spotkaniu zgromadzili łącznie 8 punktów z trzema bonusami. Nasi zawodnicy miewali różne występy przez cały sezon… Generalnie, kiedy wygrywa się mecze, tor jest dobry. Zaś jak się przegrywa, to jest zły. Takie też jest moje spostrzeżenie… – dodaje nasz rozmówca.
Jakie zdaniem szkoleniowca dla niego i jego zespołu były pozytywne momenty w minionej już edycji PGEE? – Pozytywem na pewno było to, że walczyliśmy o rundę play-off i koniec końców udało się do niej wejść. Ale to, co pokazaliśmy w fazie finałowej, było troszkę za mało, żeby zdobyć przynajmniej brązowy medal – stwierdził.
Z pewnością do pozytywów zaliczane też były starcia z FNS KS Apatorem w fazie zasadniczej. Najpierw na własnym terenie – po fantastycznym widowisku – żużlowcy w „biało-zielonych” kevlarach ograli torunian 49:41. Później natomiast, na wyjeździe, reprezentanci częstochowskiego klubu pokonali przeciwników z Pomorza i Kujaw 46:44. – Zgadza się, ale była to zasadnicza część rozgrywek. Tak czy inaczej pokazywaliśmy wtedy dobrą jazdą. Play-offy zaś rządzą się już innymi prawami. No i nasza drużyna nie sprostała, także w niedzielę, 24 września, tym wszystkim wymaganiom… – zaznacza trener.
Tuż przed rewanżową potyczką z toruńskim teamem, na antenie stacji Eleven Sports, Lech Kędziora ogłosił swoje odejście z Włókniarza Częstochowa. Poprosiliśmy byłego jeźdźca m.in. GKM-u Grudziądz o to, by przedstawił swoje stanowisko w tej kwestii. – Coś się zaczyna i się kończy. Myślę, że tak najlepiej można to podsumować. Jeżeli drużyna nie osiąga odpowiednich wyników, to najprostszą sprawą jest wymiana trenera. Tak się dzieje w każdej dyscyplinie sportu – zakończył.
Norbert Giżyński
Foto. Grzegorz Przygodziński