Przekleństwa stają się przecinkami, a tak zwanym mięsem rzucają coraz młodsi. Ale czy trudno się dziwić, kiedy z telewizji, z książek, ze scen teatralnych brzydkie słowa sypią się jak z rękawa. Niektórzy twórcy mówią, że to właśnie daje autentyczność, bo jak klnie ulica, to i w teatrze też tak trzeba, wówczas wyraz artystyczny jest wiarygodny. No cóż, nic dodać, nic ująć.
O wyeliminowaniu tendencji zwulgaryzowania życia publicznego chyba trudno już dzisiaj mówić, ale czy jest sposób choćby na jej zminimalizowanie? Nasi Czytelnicy piszą i dzwonią do naszej Redakcji prosząc o medialną reakcję.
Podpowiadają, żeby zachęcić władze do kampanii reklamowej promującej kulturalny styl życia i na przykład wystawić banery z hasłem: „Jestem trendy – nie przeklinam”. Z pewnością pozytywny efekt takiej akcji wzmocniłyby autorytety: sportowe, aktorskie, muzyczne, polityczne… Warto w tym kierunku podjąć konkretne działania.
URSZULA GIŻYŃSKA