Od września ubiegłego roku przy Akademii im. Jana Długosza funkcjonuje najnowocześniejsze planetarium w Polsce. Szczyci się nim słusznie Akademia im. Jana Długosza oraz cała Częstochowa. Jaka była droga do zaistnienia planetarium, opowiada nam dr Bogdan Wszołek z Instytutu Fizyki AJD
Jak Pan subtelnie ujął, planetarium w Częstochowie uruchomiono dzięki cudownemu zbiegowi okoliczności. Przyglądając się jednak biegowi zdarzeń trzeba stwierdzić, że sporo Pan pomógł, by ten cud mógł się stać.
– Istotnie, szansa na wyposażenie budynku planetarium w projektor była nikła. Uczelnia, głównie za sprawą kierownika Zakładu Dydaktyki Fizyki i Astronomii, prof. Mariana Głowackiego, podejmowała kroki, by miasto zakupiło mechaniczno-optyczny projektor planetaryjny. Rozważana oferta była jednak droga i, co tu ukrywać, mocno przestarzała. Na szczęście nie doszło do realizacji tego pomysłu, choć prezydent, w geście wspaniałego odruchu, zaproponował Uczelni zakup projektora do spółki z miastem. Uczelnia i miasto miałyby wyłożyć po prawie milion złotych. Tłumacząc się problemami finansowymi Uczelnia wycofała się i nie przystąpiła do realizacji przedsięwzięcia.
Niezależnie od działań Kierownika Zakładu, będąc do nich sceptycznie nastawiony, po cichu i w pełnej konspiracji, myślałem nad innym rozwiązaniem. Wiedziałem, że jak tego sam nie załatwię, to w planetarium nadal nie będziemy mieli projektora. Postanowiłem szukać nowoczesnego planetaryjnego systemu cyfrowego, z tzw. drugiej ręki, gdzieś na Zachodzie. Pierwszy kontakt zagraniczny, z Robertem Hillem z planetarium w Armagh (Irlandia Północna), okazał się być decydującym. Byliśmy wcześniej zaprzyjaźnieni, więc zwróciłem się do niego z prośbą o pomoc. Po dwóch miesiącach dostałem od niego dobrą wiadomość. Chwalił się, że władze ich 10-tysięcznego miasta postanowiły przyznać 6 mln funtów na unowocześnienie planetarium w Armagh i zakup najnowocześniejszego systemu planetaryjnego, Digistar III. W tej sytuacji, ich wciąż jeszcze bardzo nowoczesny i w pełni sprawny system cyfrowy, Digistar II, mogą nam za symboliczną cenę odstąpić. Po trwających kilka miesięcy negacjach okazało się, że nie chcą dla siebie żadnych pieniędzy za urządzenie. Jedyne, co musimy zapłacić to 100 tys. euro dla firmy, która podejmie się profesjonalnego demontażu systemu, jego transportu do Częstochowy, wymiany niektórych elementów na nowsze wersje, instalacji systemu i wstępnego instruktażu, oraz udzieli rocznej gwarancji. Wraz z Robertem zaczęliśmy starania o pieniądze. Liczyłem po cichu na jakiś rabat ze strony firmy i pozyskanie trochę środków z UNESCO czy z British Cancil. Pierwsze próby nie przynosiły efektów.
Tymczasem prezydent miasta dowiedziawszy się, że jest możliwość zakupu lepszego systemu i w dodatku dużo taniej niż oferowano wcześniej, zaczął działać. Nie udało się mu pozyskać funduszy z Unii, ale doszedł do porozumienia z Radą Miasta i radni przyznali 410 tys. zł na zakup systemu. Zaraz potem zaistniały jednak nowe i nie oczekiwane okoliczności. Przedstawiciel firmy Evans&Sutherland Computer Corporation z Salt Lake City, mającej dokonać usługi przeniesienia systemu z Armagh do Częstochowy, Scott Niskach, przysłał mi list z alternatywną propozycją montażu używanego systemu Digistar III w miejsce planowanego Digistar II. Stwierdził, że wolałby jako pierwszy w Polsce umieścić swój najlepszy produkt. Zaproponował nadzwyczaj okazyjną cenę – 220 tys. dolarów. Oferta rozbudziła apetyt. Z mojej strony negocjacje były twarde: napisałem wprost, że nie dysponuję żadnymi środkami poza przyznanymi przez miasto 410 tysiącami złotych (100 tys. euro). Scott Niskach przyszedł mi z wielką pomocą i podjął się negocjacji ceny z dyrekcją firmy. Mimo początkowego jawnego oporu ze strony zarządu, wyrażono zgodę na udzielenie nam specjalnej promocji. W efekcie zdecydowano, że za 100 tys. euro dostarczą nam system Digistar III w miejsce planowanego Digistar II.
Czyli prawdziwy cud…
– Tak. Stało się coś, co zakrawa na cud. Później wszystko już się jakoś potoczyło, choć były ciężkie chwile kiedy myślałem, że będę musiał odmówić firmie z powodu niemożności przeprowadzenia transakcji przez AJD. Rzecz odwlekała się miesiącami. Wcześniej przygotowany dla nas system zainstalowano w Republice Południowej Afryki. Inny system doczekał się jednak instalacji w Częstochowie! Z ogromną przyjemnością wspominam współpracę z Zachodem, tak samo z miastem. Najmniej zrozumienia, tak wcześniej jak i obecnie, starania moje znajdują w AJD, co przychodzi mi przeżywać i ujawniać z nie lada przykrością.
Akademia nie jest zadowolona z tak wspaniałego daru?
– Raczej brakuje zrozumienia, w czym rzecz, choć dzisiaj posiadaniem planetarium AJD bardzo się szczyci. Cyfrowy system planetaryjny by móc być w pełni wykorzystany, w zakresie do jakiego jest przewidziany, wymaga kwalifikowanej i wieloosobowej obsługi. Należy zjednoczyć siły Uczelni i Urzędu Miasta, a świadomość tego faktu narasta zbyt wolno. Na dziś należy uważać za sukces sam fakt świadczenia przez planetarium ograniczonych usług w stosunku do społeczeństwa. Od chwili otwarcia planetarium pozbawiony jestem możliwości wprowadzania w życie własnej koncepcji jego funkcjonowania. Pozostaje mi mieć nadzieję, że AJD nie zmarnuje daru i podoła ciężarom dzielenia się nim z innymi.
Co Częstochowie daje planetarium?
– Jego oferta jest adresowana do szerokiej publiczności, a przede wszystkim do młodzieży. Nastawieni jesteśmy na szeroką edukację, chcemy zainteresować młodych ludzi astronomią i na jej przykładzie pokazać głębszy sens wszelkich dociekań przyrodniczych. Do obsługi sytemu planetarium udało mi się pozyskać absolwenta Uniwersytetu Jagiellońskiego, mgr. Tomasza Kisiela, świetnego fachowca w dziedzinie astronomii i obsługi komputerów. Znalazł on zatrudnienie w AJD i na jego barkach spoczywa praktycznie całość dzisiejszej działalności planetarium. Jednoosobowa załoga, to jednak zdecydowanie za mało, by w pełni wykorzystać przeogromne potencjalne możliwości systemu, choćby w zakresie tworzenia nowych seansów. Chciało by się, żeby planetarium było miejscem wielokrotnych odwiedzin przez zainteresowane osoby. To wymaga mocnego fachowego zaangażowania w tworzenie seansów.
Czy brakuje specjalistów-astronomów?
– Problem tkwi w świadomości uczelni, żeby takich ludzi szukać, zatrudniać i szanować. Mgr Tomasz Kisiel, którego umiejętności i wiedzę podziwiają naukowcy z zagranicy u nas zatrudniony jest tylko do naciskania przycisków i jako goniec. To śmieszne! Aż strach pomyśleć co by było, gdyby został nam “porwany” np. do samej firmy w Salt Lake City. Niestety takie zagrożenie coraz mocniej się rysuje. Przyjdzie nam wtedy, za ciężkie pieniądze, kupować tworzone tam przez niego pokazy.
Ale chyba planetarium spełnia swoją rolę?
– Tak, z jego dobrodziejstw skorzystało już wiele tysięcy osób. Każdy po pokazach wychodzi pod ogromnym wrażeniem. Ziarno zostało zasiane, planetarium wzbudza szczere zainteresowanie astronomią. Ale nasza oferta rozwija się zbyt wolno, choć planetarium jest dochodowe. To jak bardzo jest potrzebne udowodniła zorganizowana przez nas w ramach projektu Częstochowskiej Nocy kulturalnej “Noc nad gwiazdami”. Na seanse zbierały się tłumy chętnych.
Dziękuję za rozmowę.
W następnych odcinkach rozmowy dr Bogdan Wszołek opowie o Sekcji Astronomicznej i nowym swoim pomyśle – obserwatorium.
URSZULA GIZYNSKA