Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości przyniosła, (oprócz treści programowych, rzecz jasna) dwie dodatkowe wiadomości. Pierwsza, zła skierowana została dla konkurencji politycznej PiS-u, zawiera prognozę stanięcia tychże ugrupowań do niezwykle trudnego pojedynku wyborczego, ze świetnie przygotowanym przeciwnikiem. Druga wiadomość, przeznaczona dla opinii publicznej jest dobra i dotyczy zapowiedzi podjęcia przez tę partię (i jest to jedyna, jak do tej pory taka inicjatywa) wysiłku gruntownego przebudowania podstaw ustrojowych przeżartego korupcją i bezprawiem państwa.
Właściwie tę zapowiedź można już dzisiaj potraktować jako fakt. PiS zaprezentował bowiem projekt konstytucji, która wprowadza zasadnicze zmiany, bezpośrednio odnoszące się do zasad funkcjonowania państwa jak i pryncypiów, które zupełnie inaczej definiują podstawowe pojęcia ustrojowej aksjologii. Zmiany obejmują praktycznie cały tekst projektu ustawy zasadniczej od preambuły przez wszystkie rozdziały. Nowe państwo, a jak mówi prezes tej partii, Jarosław Kaczyński: IV Rzeczypospolita, funkcjonująca w oparciu o tę konstytucję będzie państwem przyjaznym obywatelowi, będzie dysponować sprawnie działającym aparatem administracyjnym oraz będzie miało “silniejszego” niż dotychczas prezydenta. Jego weto, ma być inaczej jednak, niż do tej pory wykorzystywane a nawet, w niektórych wypadkach ograniczane.
Zaproponowanie takich zmian musi, prędzej czy później, spowodować retorsję innych partii. Sądzę nawet, że nie będzie to dla Prawa i Sprawiedliwości reakcja przyjemna. Warto podkreślić, że PiS swój projekt oparł na obywatelskim projekcie konstytucji “Solidarności” z 1980 roku i dzisiaj, w dwudziestą piątą rocznicę bezkrwawej rewolucji tego ruchu chce dokończyć dzieła. Natomiast przez piętnaście lat III RP żadne środowisko nie podjęło wysiłku, by obowiązującą, słabą, miałką i zlaicyzowaną ustawę zasadniczą, nazywaną również konstytucją Kwaśniewskiego, zmienić. Mało tego; na jej straży oprócz prezydenta i SLD stoi większość działających od piętnastu lat w Polsce partii i środowisk, w tym niestety również część tych, które wywodzą się ze środowisk solidarnościowych. Skoro, zatem PiS swoją kampanię parlamentarną i prezydencką zaczyna od zapowiedzi ruszenia posad zmurszałego państwa, nietrudno przewidzieć, że już w tej chwili ściąga na siebie same kłopoty.
Jednak, jeżeli te zmiany mają być, wedle słów liderów partii “aktem odnowy Narodu” i zapewnić mają “szczęście dla Polski i Polaków”, to chyba warto na nie postawić, nawet za cenę pewnej ofiary, poniesionej w toku kampanii. Tym bardziej, że PiS swojej konkurencji nie pozostawia w tym momencie żadnego pola do dyskusji, która bezsilnie ograniczać się może jedynie do drobnych uszczypliwości o “amerykańskim rozmachu” konwencji konstytucyjnej, albo o rzekomym “bogactwie PiS-u”. Zresztą to ostatnie nawet by się zgadzało, jeżeli oczywiście ktoś ma myśli bogactwo intelektualne zaplecza tej partii, czego dobitnie dowiodła wspomniana konwencja.
ARTUR WARZOCHA