Inspiracje przeszłością


– Czy wystawa ,,Rozmowy z przeszłością” ma charakter retrospektywny?
– Wystawa ma wymiar współczesny. Zaprezentuję obrazy, które namalowałam w ciągu ostatnich 10 lat. Chcę pokazać, jak zmieniło się moje malarstwo. Mam nadzieję, że przeniosę widzów w inny, tajemniczy świat mojego malarstwa.

Rozmowa z Magdą Snarską, której wernisaż prac odbędzie się 6 lutego br. w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie, pod patronatem naszej gazety.

– Czy wystawa ,,Rozmowy z przeszłością” ma charakter retrospektywny?
– Wystawa ma wymiar współczesny. Zaprezentuję obrazy, które namalowałam w ciągu ostatnich 10 lat. Chcę pokazać, jak zmieniło się moje malarstwo. Mam nadzieję, że przeniosę widzów w inny, tajemniczy świat mojego malarstwa.
– W swoim malarstwie nawiązuje pani do sztuki minionej. Czy nadal dzieła mistrzów renesansowych są dla pani inspiracją?
– Od początku mojej pracy twórczej zawsze nawiązywałam do sztuki minionej. Za każdym razem odnajduję w niej obszary pominięte, nie odkryte. Zarówno włoscy malarze, tj. Giotto, Botticelli, Piero della Francesca, jak i malarze niemieckiego późnego Gotyku czy niderlandzkiego Renesansu są pokrzepieniem dla mojej duszy malarskiej. Chłonę z ich dzieł elegancką prostotę, pełną nastroju refleksyjną ciszę, drgania koloru i oczywiście piękno ludzkiego ciała i duszy.
– Czy miała pani okazję bezpośredniego kontaktu z dziełami swoich mistrzów?
– W dzieciństwie oglądałam mnóstwo albumów. Kiedy po raz pierwszy wyjechałam do Paryża i spotkałam się ,,oko w oko” z twórczością malarzy Renesansu, także impresjonistów, postimpresjonistów, Picassa. Wówczas zaczęłam rozumieć, co jest istotą malarstwa i co dla mnie będzie w nim najważniejsze.
– Z uwielbienia sztuki renesansowej wypływa pewnie też fascynacja kolorem czerwonym?
– Czerwień jest magiczna, ale trudno ją namalować. Rzeczywiście w Renesansie dopełniała ona urodę człowieka. Bardzo lubię zestawiać ostre kolory, mocno skontrastowane. Chociaż w ostatnich latach pojawiają się częściej bardziej stonowane kompozycje .
– Dlaczego?
– Wcześniej ceniłam bardziej światło popołudniowe, które płynie z południa Europy i daje mocne kontrasty. Po latach doceniam nasze polskie niebo i czuję się w pełni oddana naturze, w której żyję.
– Jest to jednak niezwykle oszczędny pejzaż.
– Zachwyt nad wizerunkiem człowieka jest swoistą obsesją mojego malarstwa, ale pragnę pokazać jego związek z naturą. Pejzaż oddaje w pewnym stopniu charakter postaci. Pejzaż jest zawsze w moich obrazach zredukowany, oszczędny, ascetyczny. Jednak odgrywa on bardzo istotną rolę, nie jest drugoplanowy, ale też nie pierwszoplanowy. Człowiek i natura wrastają w siebie, przenikają się.
– Na pani obrazach pojawiają się kobiety i mężczyźni.
– Wolę jednak portrety kobiet, które są stworzone w mojej wyobraźni . Mężczyźni pojawiają się sporadycznie i są charakterystyczni wiekiem i urodą. Jeszcze nie dojrzali mężczyźni , a już nie chłopcy. Słowem paziowie, muzykanci i anioły. Ta niezwykła powierzchowność dorosłego człowieka połączona z niewinnością dziecka wynika w pewnym stopniu ze wzruszającej obserwacji dorastania mojego syna.
– Najczęściej maluje pani na małych formatach. Jednym z niewielu dużych obrazów jest ,,Zwiastowanie”. Skąd upodobanie do małych form?
– Uważam, że zagospodarowanie przestrzeni na małym formacie jest wielką sztuką. Obrazy Rembranta czy Vermeera na małych płótnach wzruszają i są to właściwie dzieła monumentalne. Moje obrazy o niewielkim formacie powstają równie długo, jak te większe i dojrzewają, także z upływem czasu.
– A skąd zainteresowanie sztuką sakralną?
– Tematyka związana z religią pojawiła się niedawno. Obrazy te tworzę z potrzeby serca i tylko dla siebie. Ta moja osobista wizja osadzona jest w pewnym stopniu w konwencji malarstwa dawnego .
– Od kilkunastu lat pracuje pani ze studentami. Młodzi malarze najczęściej poszukują niekonwencjonalnych rozwiązań i własnej drogi artystycznej. Co im pani radzi?
– Na uczelni pracuję od 15 lat. Każdego studenta traktuję indywidualnie. Do pracy z młodzieżą, tak samo jak do swojej twórczości podchodzę z wielką pokorą. Uważam, że dyscyplina wobec siebie jest najważniejsza. Artysta zawsze był człowiekiem odizolowanym i to trzeba umieć akceptować. Ja sama od studentów uczę się tolerancji. Niedługo wejdziemy do Europy i tolerancja będzie bardzo ważna. Zresztą Polacy i tak mają dużo więcej do zaoferowania zjednoczonej Europie.
– Co?
– Polacy mają słowiańską duszę, są uczuciowi, wylewni, ale i porywczy w dobrym tego słowa znaczeniu. A wizytówka Polaka jako człowieka niewykształconego i nietrzeźwego, to wizerunek nieaktualny i samobiczowanie się w tej kwestii jest zupełnie niepotrzebne.
– A jak w tej nowej rzeczywistości będzie wyglądać Częstochowa?
– Częstochowa jest miastem akademickim. Część malarzy stąd wyemigrowała, ale wielu tu mieszka na stałe. Pracujemy równie poważnie i odpowiedzialnie na rozległych polach sztuki, jak koledzy w innych miastach Jesteśmy zauważani w Polsce i za granicą. Mamy instytucje kultury, które pomagają nam realizować swoją drogę twórczą. Wychodząc naprzeciw zwykłemu człowiekowi prezentujemy swoje prace w galeriach kawiarnianych. Na odzew trzeba cierpliwie poczekać, bo sztuka nie jest zaserwowaną w papierku bułką do zjedzenia. Do jej odbioru trzeba dorosnąć i dojrzeć.

ANNA KNAPIK-BEŚKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *