OPOWIADANIE BEZROBOTNEGO


Konkursy, loterie, teleturnieje zawsze wzbudzały powszechne zainteresowanie. Zwłaszcza, że oferują przeważnie atrakcyjne nagrody.
Każdy chciałby wygrać i dostać cenny prezent. Czasem duże pieniądze. Przypadek pana Ryszarda Partyki z Częstochowy jest nie tylko ostrzeżeniem przed angażowaniem się w niepewne konkursy. Sprzyja też refleksji nad rzetelnością i uczciwością organizatorów konkursów.

Konkursy, loterie, teleturnieje zawsze wzbudzały powszechne zainteresowanie. Zwłaszcza, że oferują przeważnie atrakcyjne nagrody.
Każdy chciałby wygrać i dostać cenny prezent. Czasem duże pieniądze. Przypadek pana Ryszarda Partyki z Częstochowy jest nie tylko ostrzeżeniem przed angażowaniem się w niepewne konkursy. Sprzyja też refleksji nad rzetelnością i uczciwością organizatorów konkursów.
“W jednej z gazet ogólnopolskich – mówi pan Partyka – przeczytałem o konkursie, w którym główną nagrodą było 5 tysięcy złotych. Za kolejne miejsca też były nagrody pieniężne, dlatego uznałem, że warto wziąć udział w konkursie. Uczestnikami mogły być wyłącznie osoby bezrobotne, bowiem konkurs dotyczył “Opowiadania bezrobotnego”. Zadaniem było napisanie pamiętnika o tym, co robię, jak radzę sobie z codziennością, jak poszukuję pracy. Owa gazeta współpracowała ściśle z jedną z renomowanych uczelni warszawskich i ze wszystkimi Rejonowymi Urzędami Pracy na terenie kraju, z naszym częstochowskim również. Nic więc nie wskazywało, aby miałby to być kant. Poza tym, osobą odpowiedzialną za przebieg konkursu był profesor z uczelni warszawskiej. Konkurs rozpoczęto w marcu 2001 roku i wyznaczono dziewięciomiesięczny termin oddawania prac. Zabrałem się więc ostro do pisania, bo przecież i tak siedziałem w domu, a perspektywa wygranej i pieniędzy z niej bardzo mnie interesowała. Po kilkunastu tygodniach mozolnej pracy wysłałem swój maszynopis, składający się z 30 stron. Ogłoszenie wyników, jak zapewniał organizator, miało nastąpić w pierwszym kwartale tego roku. Cierpliwie wobec tego czekałem na ogłoszenie zwycięzców. Skłamałbym mówiąc, że nie liczyłem na wygraną. Każdy przecież, gdy bierze udział w jakiejkolwiek konkursie chciałby wygrać, po to w końcu startuje. Gdy minął marzec zacząłem wydzwaniać do gazety z pytaniem o konkurs. Okazało się, że muszę jeszcze trochę poczekać, ale na pewno pod koniec drugiego kwartału wyniki będą. Jednak gdy i ten termin minął, a odpowiedzi żadnej nie było postanowiłem po raz kolejny zadzwonić do Warszawy i dowiedzieć się o rezultaty konkursu. Wówczas powiedziano mi, że do gazety napłynęło ponad 1700 prac i to podobno przerosło możliwości komisji. Zwróciłem delikatnie uwagę, że przez sześć miesięcy pięcioosobowa ekipa konkursowa mogłaby już zdecydować, kto w konkursie wygrał. Wówczas obiecano mi, że trzeci kwartał jest terminem ostatecznym i skoro tak bardzo się upieram, specjalnie dla mnie wysłane będzie rozstrzygnięcie konkursu. Trzeci kwartał minął i znowu nic. Zaczynam podejrzewać, że skoro współorganizatorem była uczelnia, to materiały bezrobotnych będą wykorzystane dla np. przyszłych magistrów, jako gotowe prace. Dzisiaj przyznaję szczerze, że nie bardzo wiem, co myśleć o całym przedsięwzięciu. Odnoszę wrażenie, że wpuszczono mnie i tysiące innych bezrobotnych w maliny. Czuję się oszukany i poniżony. Jak to możliwe, że znana gazeta ogólnopolska pakuje się w takie podejrzane sprawy? Dlaczego ktoś bezmyślnie i lekceważąco traktuje drugiego człowieka? Czy bezrobotny to gorszy gatunek i dlatego można nami poniewierać?”
Wątpliwości Ryszarda Partyki są w pełni uzasadnione. Nie możemy się jednak zgodzić ze stwierdzeniem, że bezrobotny to ktoś gorszy. Na pewno tak nie jest. Jeśli możemy cokolwiek radzić, to proszę wysłać do redaktora naczelnego gazety, w której ogłoszono konkurs prośbę o interwencję. Pomocą powinien również służyć Rejonowy Urząd Pracy w Częstochowie, który w końcu pośredniczył w konkursie. Życzymy powodzenia.

RENATA KLUCZNA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *