Zawsze przy piłce


Dorobek pedagogiczny nauczyciela wychowania fizycznego z SP 49 w Częstochowie, Artura Minkiny, jest na razie dość skromny. Ale za to dorobek sportowy może robić na niejednym “wuefiście” spore wrażenie. Minkina, od 1979 roku zapalony miłośnik futbolu, piłkarz z bogatą kartą zawodniczą i rozpoczętą całkiem niedawno przygodą trenerską, może pochwalić się występami w reprezentacji Polski, czy też kopaniem piłki na II-ligowych boiskach. Dziś realizuje się nie tylko jako nauczyciel, ale także jako szkoleniowiec w działającym przy SP 49 Uczniowskim Klubie Sportowym Olimpijczyk.

Dorobek pedagogiczny nauczyciela wychowania fizycznego z SP 49 w Częstochowie, Artura Minkiny, jest na razie dość skromny. Ale za to dorobek sportowy może robić na niejednym “wuefiście” spore wrażenie. Minkina, od 1979 roku zapalony miłośnik futbolu, piłkarz z bogatą kartą zawodniczą i rozpoczętą całkiem niedawno przygodą trenerską, może pochwalić się występami w reprezentacji Polski, czy też kopaniem piłki na II-ligowych boiskach. Dziś realizuje się nie tylko jako nauczyciel, ale także jako szkoleniowiec w działającym przy SP 49 Uczniowskim Klubie Sportowym Olimpijczyk.
– Można powiedzieć, że jest Pan młodym nauczycielem.
– Rzeczywiście tak. Niespełna dwuletni staż to niewiele. Ale wcześniej najważniejszy był sport i bieganie po najróżniejszych boiskach.
– Kiedy narodziła się ta miłość do futbolu?
– Jestem wychowankiem częstochowskiego Rakowa. Tu, na obiekcie przy ul. Limanowskiego, wszystko się zaczęło, tu stawiałem swoje pierwsze kroki. Najpierw zespół trampkarzy, potem juniorzy i wreszcie pierwsza drużyna. Mile wspominam ten czas, a szczególnie powołanie do reprezentacji Polski juniorów, prowadzonej wówczas przez Mieczysława Broniszewskiego. Chwalić się nie lubię, ale w tej kadrze występowali tak znani zawodnicy jak Jacek Ziober, Roman Kosecki, Tomasz Cebula czy Andrzej Woźniak.
– Potem wybrał Pan Jaworzno.
– Tak. Raków był w III lidze, a ja dostałem dobrą propozycję z Victorii Jaworzno. Zdecydowałem się ją przyjąć i aż do 1997 roku byłem z tą Victorią związany na dobre i na złe. Raz byliśmy w III lidze, raz w IV, to było takie balansowanie. W 1997 roku przypomniał sobie o mnie trener Zbigniew Dobosz, który ściągnął mnie do II-ligowego Myszkowa. Wtedy też postanowiłem wyprowadzić się z Jaworzna i wrócić do Częstochowy. To była z pewnością ważna decyzja dla całej mojej rodziny.
– Co było dalej?
– W międzyczasie skończyłem studia na częstochowskiej WSP i podyplomowe studia trenerskie na katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. Jeśli chodzi o kwestie sportowe, jesienią 1999 roku przeniosłem się na pół roku do II-ligowej Odry Opole, ale nie był to udany krok. Rychło wróciłem do Myszkowa, w którym zostałem do końca 2000 roku. Po rozstaniu, po dwóch miesiącach, zostałem grającym trenerem małego klubu, Przemsza Siewierz. Następnie dałem się jeszcze namówić na krótki zawodniczy epizod w Sparcie Szczekociny. W czerwcu 2002 roku, będąc już nauczycielem, otrzymałem ofertę prowadzenia III-ligowego KS-u Myszków. Przejąłem zespół zdekompletowany, ale początek mieliśmy całkiem niezły, potem przyszły porażki i pożegnałem się z klubem.
– Teraz może się Pan skupić na pracy w szkole.
– Tak i muszę przyznać, że dobrze się w tej roli czuję, być może dlatego, że mam obok siebie wypróbowanego przyjaciela, kolegę z pracy, Mariusza Olbińskiego. Znamy się praktycznie od dzieciństwa, razem występowaliśmy w Rakowie, teraz razem pracujemy i w szkole, i w Olimpijczyku. W każdym razie przy piłce jestem cały czas i to mnie bardzo cieszy, bo futbol to moje życie. Jeżdżę ze swoimi podopiecznymi na mecze, halowe turnieje; sprawia mi to wiele radości. A gdy są jeszcze wyniki, jest też satysfakcja.
– Dziękuję za rozmowę.
Z Arturem Minkiną rozmawiał Andrzej Zaguła

Andrzej Zaguła

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *