- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

WSPOMNIENIE. DR NAUK MEDYCZNYCH ANDRZEJ STOSZEK

 

 

Jego ojciec  Marian Soszek uczył prawa handlowego w Wyższej Szkole Administracyjno-Handlowej. Był sędzią Sądu Okręgowego w Częstochowie. Wraz z rodziną i żoną, rodowitą lwowianką, w 1939 roku uciekając przed Sowietami, przyjechał do Jarosławca.

 

 

Wspomnienia Andrzeja Stoszka – Kresowianina z Czortkowa

 

Urodziłem się na Kresach Wschodnich w Czortkowie 20 marca 1931 roku, jako młodszy syn Mariana. Czortków był miastem kresowym, z siedzibą władz powiatowych, dobrze zorganizowanym, z bezpośrednim połączeniem kolejowym, tzw. Luxtorpedą z Lwowem oraz Zaleszczykami. A będąc miastem nadgranicznym był miejscem postoju brygady Korpusu Ochrony Pogranicza pod dowództwem płk. Stefana Roweckiego, późniejszego dowódcy AK w czasie okupacji. Tu mniejszość narodową stanowili Polacy.

W tym mieście, gdzie mniejszość narodową stanowili nie Ukraińcy, a właśnie Polacy rozpocząłem edukację podstawową, siedząc w ławkach i bawiąc się z Ukraińcami, Ormianami i Żydami. Być może, że moja tolerancja do innych wywodzi się właśnie z tego okresu, co chyba jest charakterystyczne dla mieszkańców terenów nadgranicznych w ogóle, ale szczególnie dotyczących Galicji. Mniejszość polska na tych terenach dotyczyła również inteligencji. I tak wśród lekarzy, a było ich czternastu: pochodzenia żydowskiego – ośmiu, czworo – to Ukraińcy, a tylko dwóch Polaków. Podobnie było w środowisku adwokackim czy inteligencji technicznej.

Miasto było położone malowniczo nad jarem Seretu, nad wysokim jego brzegiem porośniętym bujnymi krzewami, z rozległą panoramą. Akustyka rozległego jaru niosła z pobliskich wiosek odgłosy dzwonów grecko-katolickich, cerkwi, a wieczorem słychać było gdzieś z daleka melodie dumek ukraińskich.

W tej, myślę, nieprzeciętnej atmosferze spędziłem swoje niezapomniane dzieciństwo, mieszkając w Czortkowie, w dzielnicy willowej niedaleko Seretu, będącej własnością p. Krzaklewskiego.

Rodzice moi nie pochodzili z Czortkowa. Ojciec Marian był rodowitym częstochowianinem, który jako student Uniwersytetu Warszawskiego przybył wraz z Legią Akademicką, aby walczyć o niepodległość Lwowa z Ukraińcami, a potem w 1920 roku z Bolszewikami. We Lwowie poznał też moją matkę Irenę z domu Miączyńską, rodowitą lwowiankę. Tam też ukończył prawo na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza. Również we Lwowie, w roku 1927 urodził się mój starszy brat Jerzy. Pierwszą posadę ojciec objął jako sędzia Sądu powiatowego w Czortkowie, i tu, w 1931 roku, się urodziłem. Po kilku latach pracy, w roku 1938 ojciec został przeniesiony służbowo do Sądu w Częstochowie, jakby na drugi koniec ówczesnej Polski, jej kresów zachodnich.

Wobec rychło zbliżającego się wybuchu wojny z Niemcami, w ostatnich dniach sierpnia 1939 roku, rodzice podjęli decyzję o zakotwiczeniu się, wykorzystując liczne związki naszej rodziny z Lwowem, aby przeczekać burze wojenną, która, jak wszyscy uważali, nie potrwa długo.

We Lwowie zastaliśmy szczególną atmosferę. Obsypane kwiatami Wojsko Polskie opuszczało miasto, w pełnym, polowym rynsztunku. Nastrój był podniosły i optymistyczny. Ale od pierwszych dni wojny wiadomości z frontu nie były jednak pomyślne. Dużym zaskoczeniem było bezpośrednie zagrożenie Lwowa ze strony niemieckiego zagonu pancernego nadchodzącego od Słowacji.

Jedynym szczęśliwym przeżyciem dla nas w tym mieście było przybycie ojca z Częstochowy via Warszawa – Lublin, tak bowiem prowadziła droga ewakuacji. Wkrótce zaczęły się ataki lotnicze, bombardowania, a później już ostrzał artyleryjski. W następnych dniach intensywność działań niemieckich osłabła, a od wschodu naciskał pierścień nadchodzących wojsk sowieckich. Obrona Lwowa zakończyła się kapitulacją wobec armii sowieckiej, w dniu 22 września. Był to dla nas koniec iluzji, że odwróci się karta w przebiegu działań wojennych.

Wobec niebezpieczeństwa aresztowania ojca jako oficera oraz byłego sędziego z Czortkowa, postanowiliśmy przedostać się przez granice niemiecko-radziecka i powrócić do Częstochowy. I tak udało się nam przekroczyć granicę Sanu w Jarosławiu, w ostatnim dniu przed zamknięciem granicy. Potem, po kliku dniach podróży pociągiem, z licznymi postojami, dotarliśmy szczęśliwie w komplecie, Aż do celu. Tak kończy się nasza tułaczka wojenna w 1939 roku – do Lwowa i z powrotem do Częstochowy.

Omawiając moje wspomnienia, szczególnie z Kresów Wschodnich, nie sposób nie wspomnieć o moim bracie. Mój starszy brat Jerzy, przed którym czułem respekt, zawsze był dla mnie wzorem i przykładem. Już w Czarnkowie interesował się, jak dobrze pamiętam, wojskiem, a ściślej: KOP (Korpus Ochrony Pogranicza), któremu żołnierze jawili się jako następcy Wołodyjowskiego w swych przygranicznych stanicach. Oblatany był również w historii walk o niepodległość w latach 1919–1920, w szczególności wojny z Ukraińcami o Lwów, a następnie Kresy Południowo-Wschodnie, w której to brał udział nasz ojciec jako ochotnik Legii Akademickiej, później jako porucznik w wojnie z bolszewikami w polskiej ofensywie na Kijów.

Jerzy, po powrocie z tułaczki wojennej jesienią 1939 roku, był z nami w Częstochowie. Uczęszczał na tajne komplety gimnazjalne, a nawet spotykał się w małych grupach na szkoleniach podchorążówki, brał udział w niszczeniu napisów niemieckich itd. Zaraz po wojnie zdał maturę i dostał się na Politechnikę Łódzką, potem praca w Ursusie, Ośrodku Polsko-Czechosłowackim w Brnie, w Instytucie maszyn budowlanych, wreszcie w Komitecie Badań Naukowych. Oprócz bardzo intensywnej pracy zawodowej działał również aktywnie w Warszawskim Oddziale Towarzystwa Miłośników Lwowa i kresów Wschodnich. Niestety zabrakło go już w 2000 roku, zmarł, przeżywszy lat 73.

Natomiast dalsze moje losy w Częstochowie – w czasie okupacji niemieckiej – to szkoła podstawowa do 1943 roku, a potem tajne komplety gimnazjalne, a po wyzwoleniu – Gimnazjum i Liceum Przyrodnicze im. Henryka Sienkiewicza, zakończone świadectwem dojrzałości w roku 1949. W latach 1949–1954 – studia na Wydziale Lekarskim Śląskiej Akademii medycznej, potem staże i specjalizacja w zakresie położnictwa i chorób kobiecych. Okresowa dwuletnia służba wojskowa, a po powrocie z wojska specjalizacja w zakresie anestezjologii. W roku 1975 rozpoczęcie pracy doktorskiej w Instytucie Śląskiej Akademii Medycznej Klinice Patologii Ciąży w Bytomiu, zakończone egzaminami i naddaniem tytułu naukowego pierwszego stopnia doktora nauk medycznych w 1982 roku.

Jestem autorem licznych prac naukowych i publicystycznych. Biorę czynny udział w pracach Towarzystwa Przyjaciół Częstochowy, pełniąc funkcję przewodniczącego Komisji Etyki, Higieny i Ekologii Miasta, biorąc osobisty udział w szeregu prelekcjach, odczytach, zjazdach i wykładach, również w zebraniach i narach z władzami miasta na rzecz poprawy estetyki, czystości i higieny Częstochowy oraz zdrowia jego mieszkańców. Ścisła współpraca ze Stowarzyszeniami, towarzystwami i organizacjami środowisk inteligenckich w Częstochowie stanowi główny kierunek mojej działalności w celu budowania odpowiedzialnego i świadomego społeczeństwa lokalnego.

 

Wspomnienie śp. dr. Andrzeja Stoszka przekazał naszej Redakcji Mieczysław Hrehorów.

Podziel się: