WILIJA


Kontra w centrum

Zaprawdę, jeśli nie wszyscy jesteśmy głęboko religijni, to prawie wszyscy jesteśmy głęboko wigilijni. Jeśli same Święta Bożego Narodzenia rozpoczynające się formalnie od pierwszej gwiazdy są piękne, to równie piękny jest czas przedświąteczny. Gorączka zakupów, wielkie porządki, nastrój jedyny w roku. W normalnym, powszednim czasie nie przepadam za sprzątaniem, niestety bynajmniej. Sprzątanie regularne uważam za zajęcie niemęskie, żmudne, prozaiczne i jałowe. Cenię sobie pewien nieład materialny, tudzież intelektualny z jego niewymuszonym wdziękiem. Jednak w czas przedwigilijny, to zupełnie co innego.
Wtedy robienie porządków ma charakter obrzędowy, ma nastrój, jest częścią świąt.
To, co lubię najbardziej, to odkurzanie książek. Sprawne odkurzanie książek, to ważna umiejętność, bowiem w dobie cywilizacji obrazkowej i komputerowej odkurzanie już wkrótce zastąpi czytanie. W kolejnym etapie reformy edukacyjnej zamiast czytania będziemy nauczać dziatwę odkurzania. Tak czy inaczej, książka przetrwa. Dobra psu i mucha. Ale to tak na marginesie, przepraszam za złośliwość ogólną, z nastrojem przedświątecznym, by tak rzec, niekompatybilną. Biorę do ręki i starannie przecieram Karola Dickensa “Klub Pickwicka”, a potem, a jakże, “Opowieść wigilijną”, potem mój ukochany “Colas Breugnon” Rollanda. Obok, towarzystwo tych szlachetnych mężów, profanuje swoją obecnością opasłe tomisko Illji Erenburga.
Nie wiem dlaczego dotąd nie wyciepnąłem onej agitki na śmietnik. Widać pasuje mi formatem do lewej, górnej półki w regale. No i oczywiście poeci. Z polskimi poetami, tymi pierwszej gildii, to jest tak, że prawie u każdego znajdzie się co najmniej jeden wiersz, kolęda, pastorałka, co najmniej jeden utwór związany z Wigilią i Bożym Narodzeniem. Otwieram “Bielsze nad śnieg ” Tadeusza
Nowaka… jest Psalm Kolędowy
Będę cię kochał, miłował cię będę
jako nikt jeszcze nie był miłowany
niosą ci niosą, dziecko przez kolędę
topnieje we mnie niby wosk, poganin…
A teraz dalej, Stanisław Grochowiak… bardzo delikatnie otwieram tomik, prawie na śmierć zaczytany, z pogiętymi brzegami…
“Śniła się zima…” A był to – pamiętasz,
Matko? – nasz salon
Z kanapą ze skóry
Z biczami mrozu na świątecznych szybach,
Z kaflowym ciepłem

Ojciec od rana już pachniał koniakiem
Podłogi pastą
Rodzeństwo komunią
Pies gdzieś się zaszył i ćwiczył kolędy
Wszak o północy miał do nas zagadać
/Potem go Niemcy
nauczyli wycia/

“Śniła się zima…” Więc pierwszy wszedł Anioł
O jakże pięknie łączył w swej postaci
Ideę śniegu z wąsami stolarza

Herod od progu roztaczał swą władzę
Ponad kieliszkiem, piernikiem, kapustą
Plebejusz z rzeźni

I wreszcie Diabeł. W kożuchu baranim
W pasie związany stajennym łańcuchem
Otwierał Piekło z wyziewami mąki
Ten był ci piekarz z najbliższej piekarni…

Tak to już jest, że kiedy przeżyjemy kilkadziesiąt wiosen i zim, krajobrazy dzieciństwa ulegają w nas zachmurzeniom i zamgleniom ciągłym. Ale zawsze wspomnienia Wigilii świecą mocnym światłem. I nie jest to tylko przywilej poetów i pasterzy, ale dar powszechny. I najlepiej niech tak zostanie. Jak pisał ks. Jan Twardowski…

przyszła dziś do mnie nocą
zziębnięta głuchociemna
z gwiazdą, jak z jasną twarzą
kolęda przedwojenna
Wilija, Wilija moja Wilija…
Dan 20.12.2001

ANDRZEJ BŁASZCZYK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *