Uniwersytet za cztery lata


– Krok po kroku, zdani na własne siły, zmierzamy do celu i nasze wieloletnie dążenia staną się faktem. Za cztery lata będzie uniwersytet – powiedział dziennikarzom na konferencji prasowej rektor Akademii im. Jana długosza w Częstochowie prof. dr hab. Zygmunt Bąk. Spotkanie było z inspiracji posła Prawa i Sprawiedliwości Szymona Giżyńskiego, prezesa Fundacji Na Rzecz Utworzenia Uniwersytetu Częstochowskiego.

Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów stawia konkretne wymogi uczelni o randze uniwersytetu. Podstawowym jest posiadanie sześciu kierunków z prawem do nadawania stopnia doktora – by nabyć prawo doktoryzowania w danej dziedzinie wymaganych jest ośmiu doktorów habilitowanych a w dyscyplinie pięciu doktorów habilitowanych. AJD ma już trzy: z historii, fizyki i literaturoznawstwa (filologii polskiej, germańskiej i angielskiej). Dwa kolejne wnioski – z chemii i sztuk pięknych – uczelnia już złożyła. W ciągu roku przekazany będzie kolejny – z językoznawstwa. Rektor Zygmunt Bąk akcentuje również rozwój na polu naukowym, który znacząco podnosi rangę uczelni. – Tylko w minionym roku akademickim zrealizowaliśmy siedemnaście projektów badawczych, na które pozyskaliśmy 5 milionów złotych, trzy razy więcej niż rok wcześniej – mówi.
AJD w ostatnich latach wykonała również szereg inwestycji wpływających na podwyższenie standardu bazy dydaktycznej. Najbardziej spektakularne to Akademickie Centrum Sportu, które funkcjonuje od 2008 roku oraz Wydział Nauk Społecznych – budowa gmachu wkrótce zostanie zakończona. Obie inwestycje powstały z udziałem środków zewnętrznych. Rektor Zygmunt Bąk podkreśla tu wkład posła Szymona Giżyńskiego. Dzięki staraniom posła Giżyńskiego Ministerstwo Edukacji i Szkolnictwa Wyższego przekazało na ACS 10 milionów zł, a WNS – blisko 40 mln zł. Przy okazji zwrócono uwagę na niskie wsparcie miasta w działaniach inwestycyjnych uczelni. Budowę ACS częstochowski magistrat wsparł w roku 2008 – jedynym milionem zł, taką samą kwotę przekazał 2009 r. W 2011 r. konto uczelni zasiliła dotacja 400 tys. zł. I to wszystko. Poseł Giżyński podał więc warty przedyskutowania i wdrożenia pomysł. – Budżet miasta to ponad 800 milionów złotych. Wystarczyłoby tylko, by automatycznie co roku przeznaczać z niego po 1 proc. na państwowe uczelnie, byłoby to po 4 miliony zł rocznie. Taka kwota zdecydowanie poprawiłaby sytuację częstochowskich uczelni. Nadałaby rozmachu, a AJD skróciłaby drogę do powołania uniwersytetu – stwierdza poseł Giżyński.
Ważnym aspektem w działaniach na rzecz uniwersytetu miała być powstała trzynaście lat temu Spółdzielnia Mieszkaniowa „Campus”. Za pieniądze sponsorów – głównie Fundacji na Rzecz Utworzenia Uniwersytetu Częstochowskiego – oraz pracowników szkoły (uczelnia nie partycypowała w kosztach) wykupiono teren w dzielnicy Mirów przy ul. Mstowskiej pod budowę osiedla 22 domków dla przyszłej kadry profesorskiej. Twórcy „Campusa” zakładali, że taka oferta byłaby niewątpliwym magnesem dla utytułowanych pracowników naukowych. Niestety, pomimo zapewnień ze strony ówczesnych władz miasta „Campus” zamiast się rozwijać na chwałę uczelni i Częstochowy od początku istnienia pozostaje w okowach biurokratycznych absurdów i spotyka się ciągłymi przeciwnościami natury administracyjnej.
– Obiecano nam, a uściślając ówczesna prezydent Częstochowy Ewa Janik, że część terenu Spółdzielni o statusie rolniczym zostanie przekwalifikowana na grunt budowlany. To było warunkiem rozpoczęcia inwestycji. Niestety, do dzisiaj magistrat nie uwzględnia Spółdzielni w planach zagospodarowania przestrzennego. Również w najnowszym studium ten obszar pozostawiono jako teren zielony. To wiąże nam ręce. To kampania przeciwko „Campusowi”. Dlaczego jest taka zła wola ze strony kolejnych zarządów miasta? – pyta pracownik AJD dr Urszula Cierniak, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Campus”.
Poseł Szymon Giżyński przypomniał kilka ważnych wątków z historii Spółdzielni. – Były prezydent Tadeusz Wrona próbował przenieść „Campus” na bagna koło cementowni „Włodar”, blisko planowanej obwodnicy. Zaiste bardzo atrakcyjna propozycja. Nie przystaliśmy na nią, ale gdybyśmy się zgodzili, to myślicie państwo, że na Mirowie byłby park i biegałyby sarenki. Nie! Powstałyby już domy-rezydencje, a nie skromne domki profesorskie – mówi poseł Giżyński.
– Teren Spółdzielni „Campus” jest bez wątpienia atrakcyjny rekreacyjnie. Królują tam las, zieleń, spokój. Ale nie jest rezerwatem przyrodniczym, nie ma tam żadnych obostrzeń ze strony ekologów. Dlaczego zatem „Campus” nie może budować na własnym gruncie, a tuż obok powstają piękne domy? – pyta Giżyński. Okazuje się, że jedynie co może „Campus”, to płacenie podatków. – Z naszej strony na konto magistratu wpłynęło już ponad 100 tysięcy złotych – konkluduje prezes Urszula Cierniak.

ANNA STĘPIEŃ

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *