Dzisiaj, po tragicznym wydarzeniu w Gdańsku, tematem numer jeden jest likwidacja wszechobecnej w mediach, Internecie i polityce, tak zwanej mowy nienawiści. Co najdziwniejsze, najwięcej o tym krzyczą ci, którzy są autorami budowania wrogości i zawziętości. Bo przecież to PO systemowo, od wielu lat rozkręca tę niszczycielską machinę, mającą zmieść PiS z publicznej przestrzeni.
To, że rewolucja pożera własne dzieci, wiemy dobrze z historii, jako że to najlepsza nauczycielka życia. Niestety nader często zdarza się, że historia zatacza koło i rewolucjoniści wprowadzają jeszcze większy terror – wszak można nim usprawiedliwić wszystko, a raz uruchomioną gilotynę trudno zatrzymać, o czym dobrze przekonali się przywódcy rewolucji francuskiej. Niestety największym ich osiągnięciem z haseł wolność, równość i braterstwo było to drugie, ponieważ jak nigdy wcześniej, bez względu na stan pochodzenia wszyscy ginęli na gilotynie.
Prokuratura w Zawierciu umorzyła postępowanie przeciw byłemu częstochowskiemu wiceprezydentowi Mirosławowi Soborakowi, który 12 września ubiegłego roku, godzinach wieczornych, na skrzyżo−
waniu w Nieradzie, samochodem marki Toyota potrącił jadącego na rowerze dziesięcioletniego chłopca. Prokuratura uznała, że kierowca nie popełnił przestępstwa lecz wykroczenie, bo dziecku nic się nie stało.
Nic nie trwa wiecznie, a co bardziej złośliwi zapewne dodadzą, że to musiało się tak skończyć. Kto jak nie my, Polacy, wiemy najlepiej, że to właśnie Niemcy lubią zaglądać z wizytą do innych, chociaż z reguły nie są zapraszani. Pani Merkel wprowadziła „niemiecką gościnność” na zbyt głębokie wody, co po prostu nie leży w niemieckiej naturze.
Niemcy zawsze słynęli z porządku, więc chaos na ich podwórku to rzecz raczej nie spotykana, a polityczna poprawność w środkach masowego przekazu jedynie spowodowała opóźnienie tego, co nieuniknione.
Nic nie trwa wiecznie, a co bardziej złośliwi zapewne dodadzą, że to musiało się tak skończyć. Kto jak nie my, Polacy, wiemy najlepiej, że to właśnie Niemcy lubią zaglądać z wizytą do innych, chociaż z reguły nie są zapraszani. Pani Merkel wprowadziła „niemiecką gościnność” na zbyt głębokie wody,co po prostu nie leży w niemieckiej naturze. Niemcy zawsze słynęli z porządku, więc chaos na ich podwórku to rzecz raczej nie spotykana, a polityczna poprawność w środkach masowego przekazu jedynie spowodowała opóźnienie tego, co nieuniknione.
Podobno sprawiedliwość różni się od sprawiedliwości społecznej tym, czym krzesło od krzesła elektrycznego. Dawniej, gdy obowiązywały prawa boskie, sytuacja była prostsza. Wiadomo było, że łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego. Dzisiaj, gdy wszystko jest wynikiem głosowania, tak naprawdę trudno jest wyznaczyć linię prowadzącą do prawdy. Są przecież jeszcze wartości, które nie powinny podlegać głosowaniu.
Ministerstwo Sportu przyznało 10 milionów złotych na modernizację i rozbudowę stadionu piłkarskiego na Rakowie. Ale to zdaniem prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka – za mało, aby miasto podjęło realizację inwestycji. Na ostatniej sesji Rady Miasta, 29 listopada 2018 roku, radni głosami koalicji SLD i PO przyjęli uchwałę, w której prezydent Matyjaszczyk stawia Ministerstwu warunek typu: nie dacie 20 milionów, to nie robimy modernizacji.
Zawiązana nowa−stara częstochowska koalicja radnych SLD−PO prawem (w tym przypadku – bezprawiem) silniejszego nie dopuściła, aby klub Prawo i Sprawiedliwość miał przedstawiciela w prezydium Rady Miasta.
Powraca do przestrzeni publicznej sprawa feralnej transakcji z 2016 roku Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Częstochowie. Ówczesny prezes Roman Bolczyk MPK, sprowadzony do Częstochowy przez ekipę prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka, za pieniądze pozyskane od Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zakupił 40 wadliwie skonstruowanych prototypowych autobusów hybrydowych. Umowa opiewała na niebagatelną kwotę – 66 milionów złotych.
Stare i mądre powiedzenie rosyjskie wzięło sobie do serca nasze częstochowskie SLD, i tak po cichu jadą już ładnych kilka lat, a gdy czasem pod górkę trochę ciężej, to z pomocą przychodzi oczywiście PO. A że taki układ dobrze działa, możemy przynajmniej raz do roku sprawdzić w oświadczeniach majątkowych naszych wybrańców. Zawartość portfeli może sugerować, że ich poglądy nie do końca znajdują się po lewej stronie, bo zbytnio by uciskały serce.
Czas wyborów, to czas wysiłku umysłowego i fizycznego dla kandydatów i ich sztabów, bo przecież trzeba wymyślić chwytne hasło na plakat i jeszcze, jak najszybciej, wywiesić się na słupach. Zadziwia fakt, że dzisiaj nie liczą się, ani merytoryczność, ani umiejętności i cechy osobowościowe kandydata. Liczy się pozór z perspektywy słupa.
Rozesłane całkiem niedawno 19 mln. pism z ZUS-u dotarło właśnie do swoich odbiorców. Bolesna prawda przesłana przyszłym emerytom ujawniła się ze zdwojoną mocą, jako że po raz pierwszy wyliczenia uwzględniają obniżony wiek emerytalny.
Urząd Miasta Częstochowy nie wydał Stowarzyszeniu „Solidarność i Niezawisłość” zgody na przemarsz 5 sierpnia 2018 roku ulicą Krakowską z Archikatedry pod tablicę pamięci Powstańca Warszawskiego Bolesława Wojciecha „Wojtka” Omyły, częstochowianina, który zginął w Powstaniu Warszawskim.
W całym kraju z ogromnym rozmachem świętujemy setną rocznicę odzyskania niepodległości. Odbywają się akademie, koncerty, konkursy, spotkania z żołnierzami Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i innych, polskich formacji wojskowych okresu II wojny światowej, Powstańcami Warszawskimi i Żołnierzami Niezłomnymi. Oddajemy hołd tym, którzy walczyli za naszą wolność i za nią oddali swe życie.
Pomaganie to dobra cecha naszego człowieczeństwa. Już nawet w bajkach uczymy dzieci, że dobre uczynki sprawiają, że jesteśmy lepszymi ludźmi, ale i obdarowanym też żyje się lepiej. Problem jednak w tym jak ta pomoc wygląda.
Jakże to prawdziwe, że do sukcesu zawsze dopina się wielu ojców. Nie inaczej dzieje się z Uniwersytetem Częstochowskim, który lada moment zostanie powołany decyzją ministra Jarosława Gowina, wskutek działań społeczności Akademii im. Jana Długosza oraz parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości.
Dzięki środowiskom patriotycznym i ofiarności zwykłych mieszkańców mamy obelisk poświęcony pamięci Stanisława „Warszyca” Sojczyńskiego – Żołnierza Wyklętego. Lewicowe władze Częstochowy z Krzysztofem Matyjaszczykiem na czele mocno oponowały przeciwko tej społecznej inicjatywie.
Mija rok. Dla wielu z nas – spełnionych nadziei, dla innych może trochę mniej. Przed nami odsłona kolejnych 365
dni, o epokowym – dla nas Polaków – znaczeniu. Będziemy świętować 100-lecie odzyskania niepodległości, którą
pod przywództwem Marszałka Józefa Piłsudskiego uzyskaliśmy po 123 latach niewoli. Jaki ten 2018 rok będzie?
Ostry, nieprzyjazny, odpychający. Tyle, i aż tyle można powiedzieć o nowym projekcie artystycznym, który popełnił prezydent Krzysztof Matyjaszczyk, czyli o nowym logo miasta Częstochowy, które w amerykańskim stylu, niemal przy dźwięku fanfar, zaprezentowali Krzysztof Matyjaszczyk i jego pierwszy zastępca Jarosław Marszałek. Niestety, nie zawsze, nowe znaczy lepsze, choć trzeba przyznać, że i poprzedni znak firmujący Częstochowę – był do bani.
Cieszymy się niepodległością, i z roku na rok wyrażamy swą radość z coraz większym entuzjazmem. Odbywają się uroczyste Msze Święte, Marsze Niepodległości przechodzą ulicami miast, w szkołach młodzież przygotowuje akademie, wieczornice… To napawa optymizmem na przyszłość, bo budowanie dumy i poczucia narodowej tożsamości to ważny, ale także – co pokazały obchody 99. rocznicy odzyskania niepodległości w Częstochowie – długotrwały proces. I jeszcze przed nami dużo pracy.
Referenda w naszych polskich realiach jakby się nie sprawdzały i nie mamy z nimi zbyt dobrych doświadczeń. To nie to co Szwajcarzy, którzy wykorzystują tę możliwość współdecydowania niemal do granic absurdu. Nasze zapewne najsłynniejsze referendum odbyło się w 1946 roku i zostało zapamiętane jako „3 Razy Tak”.
Krzysztof Matyjaszczyk doszedł do swojego, prezydenckiego fotela na kanwie totalnej krytyki prezydenta Tadeusza Wrony. Wronie – paradoksalnie – dostawało się za to, że za dużo zrobił w Częstochowie. Dzisiaj to, co było jego zasługą, Matyjaszczyk przypisuje sobie jako własny wkład w rozwój miasta.
Chociaż czasy się zmieniają, to jednak zaufanie w każdej dziedzinie jest wartością bardzo cenną – niestety ostatnio coraz bardziej deficytową. Wiara, jak wiadomo, góry przenosi, i chociaż Żydzi niezbyt przychylnie patrzyli na poczynania Jezusa, to przypowieść o pomnażaniu talentów musiała mocno utkwić im w głowach. A że w każdej dziedzinie pożądana jest specjalizacja, więc jako pojętni uczniowie bez problemu opanowali handel i finanse.
Rzucona podczas ostatniej sesji Rady Miasta Częstochowa – jakby mimochodem, a jakże przemyślnie – oferta prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka, czyli propozycja objęcia przez Marcina Marandę stanowiska wiceprezydenta, wywołała lawinę spekulacji. I oto chodziło. Bo przecież wiadomym jest, że Marcin Maranda, współpracujący z SLD, ba, współtworzący z SLD i PO koalicję w Radzie Miasta, tuż przed wyborami nie pójdzie na manewr całkowicie demaskujący jego faktyczne sympatie polityczne. Odmowa Marandy przyjęcia intratnego stanowiska wiceprezydenta jest oczywista i do przewidzenia. Celem tego makiawelicznego układu jest bowiem dalsze mamienie i tak już całkowicie zdezorientowanych wyborców.
Prezydent Krzysztof Matyjaszczyk wyszedł z nową propozycją rozrywkową. Zorganizował huczne senioralia. Tym akcentem, w tanecznym podskoku, prezydent Matyjaszczyk zapewne oficjalnie zainaugurował rok wyborczy.