Symfoniczny protest


Muzycy Filharmonii Częstochowskiej na ostatnią sesję Rady Miasta, która odbyła się 30 marca, wkroczyli przy dźwiękach instrumentów dętych. Zakłócili przebieg prowadzonej dyskusji, aby w dobitny sposób zaapelować do radnych i prezydenta o zainteresowanie się nieciekawą sytuacją finansową ich instytucji, uwzględniając w szczególności płace artystów. W celu pogłębienia powagi chwili odegrali przed zebranymi fragment żałobnego utworu

.

Swoje postulaty protestujący zawarli w oficjalnym piśmie, które odczytał szef okręgu częstochowskiego NSZZ Mirosław Kowalik. Zrobił to w imieniu przewodniczącego „Solidarności” w Filharmonii Andrzeja Pisarzowskiego i pozostałych osób zrzeszonych w związku. W sumie przybyła ich liczna grupa.
W dokumencie przedstawiono opinię na temat obecnej sytuacji w placówce kulturalnej i sugestię zwiększenia dotacji budżetowej na jej rzecz. „Dalsze utrzymywanie się obecnego stanu rzeczy doprowadzi w konsekwencji do załamania stanu osobowego zespołu, czego dowodem jest odejście w ostatnim okresie wielu wysoko wykwalifikowanych artystów, których „nie stać” na pracę za 1.200 zł netto” – widnieje w apelu. Żądania płacowe nie są do końca sprecyzowane. Symfonicy chcą po prostu otrzymywać godziwe wynagrodzenia za codzienny trud.
W dalszych słowach pisma możemy przeczytać, że dotychczasowa polityka miasta naraża na sprowadzenie renomowanej orkiestry do roli instytucji prowincjonalnej. Związkowcy zasugerowali również, że niecelowa jest w tym momencie rozbudowa gmachu Filharmonii (magistrat chce przeznaczyć na nią 43,5 mln zł, z czego 21,7 mln zł miałoby pochodzić ze środków unijnych), gdyż może się okazać, że powstanie piękny budynek, ale nie będzie komu w nim grać.
Dokończenie str. 2

Na dzisiaj placówka przy ul. Wilsona 16 dysponuje 70 muzykami, zaś dla dyrektora artystycznego Jerzego Salwarowskiego optymalny byłby skład 75-osobowy. Najniższe pensje oscylują od marca (ostatnia podwyżka) w granicach 1.500 zł netto, zaś średnia – 2.000 zł.
Choć zarząd instytucji od grudnia ub. r. pozostaje z „Solidarnością” w sporze zbiorowym, dyrektor Beata Młynarczyk rozumie swoich pracowników. – To są muzycy o wyjątkowych kwalifikacjach, mają prawo domagać się podwyżek, bo pensje nie są z pewnością zadowalające. Dodatkowo ostatnio wzrosły nasze wymagania wobec nich. Grają wiele koncertów i to o różnorodnym repertuarze. Takie zajęcie, wbrew pozorom, wymaga poświęcenia wielu godzin na próby. Oni tu przyszli, żeby zwrócić na siebie uwagę. Mam nadzieję, że ta gwałtowna demonstracja doprowadzi do solidnej, rzeczowej dyskusji. Wszyscy na to liczymy – komentuje.
– Wiem o sporze zbiorowym załogi Filharmonii z dyrekcją. Między stronami były prowadzone konsultacje w sprawie regulaminu wynagrodzeń przy udziale mediatora, ale zakończyły się podpisaniem protokołu rozbieżności – mówi Ireneusz Kozera, naczelnik Wydziału Kultury i Sztuki w Urzędzie Miasta. Podkreśla przy tym, że działalność artystyczna bardzo często, niestety, jest niedofinansowana, co nie dotyczy tylko Częstochowy. – W tej chwili prawdopodobnie nie będzie sposobności zwiększenia dotacji z budżetu. Myślę, że rozmowy o tym będą możliwe dopiero przy debacie nad kolejnym, na 2010 r. Trzeba jednak pamiętać, że wkład miasta w działalność placówki systematycznie wzrasta – dodaje naczelnik.
To prawda, wysokość dotacji w stosunku do 2005 r. poszła w górę o 1 mln 250 tys. zł. W tym roku wynosi 3,8 mln zł, ale ta kwota pokrywa w większości jedynie wynagrodzenia i pochodne. Pozwoliła jednak na skromne podwyżki, o około 100-150 zł.
Naczelnik Kozera zwraca również uwagę, że Filharmonia ma także dochody własne i, zgodnie z Ustawą o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, może nimi i dotacją dysponować swobodnie. Jednak gdy, jak w ubiegłym roku, oba te składniki wynoszą w sumie 5,2 mln zł (3,6 mln dotacji), pole manewru robi się ograniczone.
Z kolei przewodniczący Komisji Kultury, Sportu i Turystyki Rady Miasta Lech Małagowski był zdziwiony zaistniałą na sesji sytuacją. – Nie spotkałem się z żadną formalną informacją w tej sprawie. Większość radnych było zaskoczonych poniedziałkowymi wydarzeniami, nie wiedzieliśmy, że spór znowu narósł do takiego stopnia. Jako komisja dbamy i zabiegamy o dobry poziom finansowania miejskiej kultury, czego dowodzą coroczne podwyżki dotacji. Z mojej inicjatywy zajęliśmy się tym tematem Filharmonii kompleksowo. Jednak nie może być tak, że co 12 miesięcy będzie to po 500 tys. czy milion. Zdajemy sobie sprawę, że potrzeby są zdecydowanie większe, ale możliwości budżetowe są ograniczone i tego nie przeskoczymy – twierdzi.
Dyrektor Młynarczyk nie neguje tych argumentów. Sama widzi sprawę w szerokiej pespektywie. – Ten problem nie dotyczy tylko naszego miasta. Fala krytyki finansowania filharmonii objęła całą Polskę. Ogromną rolę odgrywają różnice między instytucjami samorządowymi a narodowymi, które są bardzo duże. Te drugie mogą korzystać z o wiele większych możliwości wsparcia, dlatego zarobki w nich są znacznie większe. Nie dziwię się, że samorządy nie są w stanie dorównać do tego, ale pracowników to frustruje – wyjaśnia.
Protestującym już teraz udało się jednak coś wywalczyć. – W związku z przeprowadzoną manifestacją prawdopodobnie już na następny wtorek (7 kwietnia – dop. red.) zwołam posiedzenie Komisji. Zaprosimy na nie panią dyrektor i przedstawiciela pracowników. Musimy problem przedyskutować i znaleźć sposób na wyjście z niego – zapowiada przewodniczący Małagowski.

ŁUKASZ GIŻYŃSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *