SKĄD TA FORSA?


W domu i na świecie

Przebojem niedzielnych doniesień publicznego radia i telewizji była korespondencja Krzysztofa Rogali ze Szwajcarii. Polski wysłannik miał się przebić przez dostojne mury zuryskich banków i zasięgnąć języka w temacie najbardziej strzeżonym w ojczyźnie Wilhelma Tella. Czyżby nasz dziennikarz zdołał dokonać tego, czego nie udało się zrobić nawet potężnym rządom i wpływowym grupom nacisku? O solidności szwajcarskich instytucji finansowych naczytałem się w życiu sporo, a dodatek piszę właśnie do pięćsetnego numeru Gazety – choćby z tych powodów muszę być szczery wobec Naszych Drogich Czytelników. Ale najpierw o tym, czego się od Rogali dowiedzieliśmy. Oto pracujący w jednym z największych banków i zastrzegający anonimowość informator powiedział, że w ciągu ostatnich trzech lat Polacy wpłacili w jego firmie półtora miliarda dolarów. 90% fortuny przyjechało do kraju Helwetów w postaci żywej gotówki, taszczonej w walizach przez dwie albo trzy granice. Na ten temat miał się też wypowiedzieć inny (rzecz jasna anonimowy…) funkcjonariusz tamtejszej policji finansowej, badającej legalność transakcji, z których pochodzą polskie wpłaty.
Co skłania obywateli kraju o jedenastokrotnie niższym dochodzie narodowym do wysyłania forsy na alpejskie wygnanie? Mawiało się kiedyś, że “Kto ukradnie, schowa ładnie, jakby znalazł”. W świecie finansów zawsze ceniono szwajcarską dyskrecję i pewność, którą zachwiało dopiero głośne śledztwo w sprawie depozytów ofiar hitlerowskiej zagłady. Olbrzymi szum propagandowy i groźby administracji amerykańskiej zmusiły zasiadających w mrocznych gabinetach prezesów do odkurzenia starych kartotek i ogłoszenia nazwisk posiadaczy martwych od wojny kont. Nie wiem ilu Rosenzweigów, Goldfarbów czy Hamburgerów zdołało udowodnić swe prawa spadkowe, lecz jest pewne, że do Ameryki przelano wiele milionów franków. Donoszono też czasem o blokadach kont operetkowych dyktatorów, np. cesarza Bokassy, Ferdynanda Marcosa oraz tajemniczych samobójstwach bohaterów afer finansowych, np. powiązanego z Watykanem Banco Ambrosiano. Wszystko to jednak betka wobec rozgrabienia Rosji, w której kontrolę nad wydobyciem bogactw naturalnych (nafty, gazu, diamentów, złota i rzadkich metali) sprawuje nieliczna grupa ludzi z dawnej nomenklatury sowieckiej. Rogala powtarza szacunki ekspertów, że wywieziono stamtąd do Szwajcarii 30 miliardów dolarów, które mogłyby postawić gospodarkę na nogi.
Czy polska gospodarka ma się dobrze? Statystyki nie są jednoznaczne a niektóre wręcz mówią, że w kwestii tempa rozwoju rychło pozostaniemy w tyle za Rosją. W tle wszystkich prognoz czai się obawa o załamanie, które już wyczuwają niektóre szczury. Ostatnio dowiedzieliśmy się o wycofaniu się z polskiego rynku niektórych koncernów zachodnich, które nie widzą u nas sensu dalszego działania. Z bardziej znanych są to Burger King (restauracje), Vision Ekspress (salony optyczne), Fleury Michon (pieczywo) i Yoplait (przetwory mleczne). Swe interesy zwijają też firmy motoryzacyjne i chemiczne, które dusi nasz system podatkowy i bogaty w przywileje Kodeks Pracy. Już niedługo możemy być zmuszeni do importu samochodów, czipsów, proszków do prania czy farb z Estonii, Czech i Rumunii.
Z tym bagażem będzie się musiał biedzić nowy rząd dlatego przyszli ministrowie już dziś zamawiają w posłusznych mediach materiały zwane “świntuchami”. Nie bez racji będą mówić, że trudną sytuację odziedziczyli po poprzednikach, ale przecież twardo zapowiadają szybkie zmiany na lepsze, np. poprzez likwidację kas chorych i kosztownej reformy szkolnej. W gronie starych wyjadaczy doskonale wiadomo, że szybkich cudów w ekonomii nie ma, chyba że wdraża się rozwiązania naprawdę rewolucyjne. Nastawienie lewicowych aspirantów jest w złym sensie zachowawcze: nie wystawiają nosa poza sprawdzone dobrze wzory i nieodmiennie tęsknią za socjalistycznym ideałem – cokolwiek miałoby to znaczyć. Spiskowa teoria o rozkradaniu majątku państwa przez wywodzących się z Solidarności zarządców może być więc bardzo pomocna w tłumaczeniu nieuchronnych kłopotów i zapewne padną jakieś nazwiska przemytników forsy. Oczywiście, za jakiś czas karta będzie zgrana – o wszystkim się zapomni albo zgoni winę na naiwnego dziennikarza, który w szwajcarskim banku dał się wpuścić w polskie maliny.

RYSZARD BARANOWSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *