Rodzina w krzywym zwierciadle


Okrągły stół i piaskownica, czyli o rodzinie na XII Przeglądzie Przedstawień Istotnych „Przez dotyk”

W ramach XII Przeglądu Przedstawień Istotnych „Przez dotyk” na scenie częstochowskiego teatru zaprezentował się Teatr Polski z Bielska Białej w spektaklu „Pustostan” . Reżyserem widowiska była Agata Puszcz, która poprzez groteskową formę pokazała rodzinę w stadium głębokiego rozpadu. Dobitnym symbolem erozji rodzinnych więzi była scenografia z centralnym elementem okrągłym stołem, w którym wszyscy siedzieli wewnątrz, plecami do siebie. W takiej konfiguracji trudno o właściwą komunikację. Nic dziwnego, że nikt nie słyszał krzyku dorastającej córki, która różnymi odcieniami głosu próbowała zakomunikować o swojej depresji. Jedyną postacią kontrastowo wyróżniającą się od nienawidzących się wręcz członków rodziny był …pies, kochający wszystkich miłością bezwarunkową. Pod koniec widzów czekało zaskoczenie, bo opowiadana historia okazała się historią alternatywną, która tak naprawdę się nie wydarzyła. Pomiatana przez wszystkich Babcia nie zdecydowała się tak naprawdę na posiadanie potomstwa, które zafundowałoby jej rodzinną gehennę. To chyba jedyna postać budząca nasze żywsze uczucia przeżywająca tęsknotę za swoim tragicznie zmarłym przed laty mężem, zmarginalizowana przez postacie z rodzinnego dramatu, szamocząca się w tęsknocie śmierci pomiędzy stołem dającym iluzję wspólnoty a wiszącym na ścianie zdjęciem zmarłego męża. Spektakl aktorsko wykonany był bez zarzutu, minimalistyczna scenografia właściwie pełniła swoja funkcję. Czemu zatem wychodziliśmy z teatru, nie doznając nie tylko odrobiny oczyszczenia ani nawet pocieszenia? Odpowiedź na to pytanie jest zaskakująco łatwa. Autor sztuki wykorzystał jako materiał stereotypy dotyczące sytuacji rodziny w XXI wieku, poddawanej presji z wielu stron, nie radzącej sobie z wyzwaniami współczesności. Wyznacznikami tego stanu będą alienacja jej członków, sprowadzenie relacji rodzinnych do świątecznych rytuałów, pod którymi łatwo można ukryć brak miłości i autentycznego zaangażowania w życie pozostałych członków. Diagnozę taką znaleźć można we wszystkich podręcznikach socjologii i gazetowej publicystyce czy jest zatem sens ubierać stereotypy w artystyczny kostium, skoro poza tym nie ma się widzom nic więcej do zaoferowania?
Zupełnie inna sytuacja miała miejsce w „Tata ma kota (albo poczytaj mi, Tato)”wyprodukowanej przez Scenę Prapremier InVitro z Lublina. W odróżnieniu od dającego gotową odpowiedź wg socjologicznej sztampy „Pustostanu” lubelscy aktorzy brawurowo zaprosili widzów do oglądania różnych oblicz ojcostwa i emocji z tym związanych. Choć spektakl wyśmienicie przedstawia mężczyzn niedojrzałych (symbolem ich niedojrzałości jest piaskownica, będąca dla nich tylko pretekstem do zabawy z dziećmi, i trzymane przez nich w rękach dziecinne zabawki-wiaderko i grabki), ubranych w świetnie leżące na nich krótkie spodnie, to daleki jest od obarczania ich winą za wszystkie problemy współczesnej rodziny poddanej pokusie urządzania sobie życia na nowo. W tej sytuacji dziecko jest przedmiotem sądowej przepychanki i walki o jego uczucia polegającej na obrzydzaniu drugiego rodzica i dyskredytowaniu go moralnie. Wspaniale to zostało pokazane aktorsko. Lublinianie poruszyli wiele wątków związanych z męskimi rolami i wpisanymi w nie relacjami z dziećmi, zostawili jednak pole do samodzielnej interpretacji i podjęcia zainspirowanej spektaklem refleksji nad kondycją rodziny w świecie gwałtownych przemian, w którym rodzina poddawana jest działaniu różnych sił.

Zbigniew Szpruta

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *