PRZERÓBKA A’LA ZSRR


Kontra w centrum – ANDRZEJ BŁASZCZYK

Mamy ostatnio do czynienia z przygotowaniami do wielkiej batalii o serca i umysły Polaków odnośnie przystąpienia do Unii Europejskiej. Co prawda, po niedawnych propozycjach dopłat dla rolników w wysokości 25% unijnych, te serca trochę ochłodły i pojawiły się wątpliwości, ale cel strategiczny pozostał. Z dotychczasowych działań propagandowych uprawianych przez główne partie polityczne i media obywatel wynosił ogólne przeświadczenie o bliżej nieokreślonej szczęśliwości, jaka czeka nasz kraj po zaliczeniu do europejskiej rodziny. Jednak w miarę pojawiania się konkretów wzrasta obawa tzw. elit o wyniki referendum. Dlatego też przedstawiciele najpoważniejszych środków przekazu zaczynają organizować rozmaite zjazdy, sympozja i sabaty. Wszystko po to, żeby wypracować wspólny program propagowania unijno – europejskich rozkoszy. Używając niegdysiejszej terminologii można rzec, że te spotkania mają służyć utworzeniu wspólnego Frontu Ideologicznego. Przyznać jednak trzeba, że wśród uczestników panuje niejakie wahanie, a nawet rozdarcie co do sposobu przekazywania informacji na temat Wspólnoty. Alternatywa jest następująca: mówić prawdę i tylko prawdę albo uprawiać propagandę. Wybór nie jest prosty. Prawda teoretycznie ma wyższe notowania niż propaganda. Mówi się, że “tylko prawda jest piękna” albo “poznaj prawdę, a prawda cię wyzwoli”. Ale to wszystko to tylko takie sobie mówienie. Za to propaganda, ta jest przede wszystkim skuteczna.
W zakresie propagandy mamy także jeszcze świeże, bogate tradycje, mamy wciąż sprawnych specjalistów, a także, w pewnym sensie, zasoby materiałowe. Bowiem, jeśli piszę o Froncie Ideologicznym, to dlatego, że ogarnia mnie uczuciu deja vu. To wszystko już było i trwało przez kilkadziesiąt lat. Wtedy należeliśmy do wielkiej rodziny krajów socjalistycznych pod egidą Związku Radzieckiego. Wtedy także, wedle oficjalnej propagandy, to był podstawowy warunek świetlanej przyszłości kraju i racja stanu.
Każdy, kto myślał inaczej był ponurym karłem reakcji, społecznym szkodnikiem i w gruncie rzeczy przestępcą. Każdy, kto myślał inaczej nieuchronnie miał prowadzić kraj do katastrofy. Oczywiście Unia Europejska to nie ex – ZSRR. Nie ten poziom zamożności, nie te zasady rządzenia. Jednak ochota usługowych euroentuzjastów do uruchomienia machiny propagandowej budzi nieprzyjemne skojarzenia. Ale co tam skojarzenia. Być może totalna akcja propagandowa byłaby pożądana, choćby ze względów praktycznych i oszczędnościowych. W magazynach leżą być może jeszcze i niepotrzebnie obrastają kurzem transparenty, tablice, plakaty i inne akcesoria.
I hasła. Np. “Braterstwo ze Związkiem Radzieckim warunkiem bezpieczeństwa i rozwoju naszej Ojczyzny”. Wystarczy wymienić litery składające się na Związek Radziecki i zastąpić to nazwą Unia Europejska. I już mamy “Braterstwo z Unią Europejską warunkiem bezpieczeństwa i rozwoju naszej Ojczyzny”. Czy to nie brzmi pięknie, słusznie i aktualnie? Poza tym, zabieg wymiany jest prosty technicznie i mało kosztowny, nawet jeśli wkalkulować w to zmianę koloru czerwonego na niebieski i sypnięcie garścią gwiazdek. A wiece, a masówki w zakładach, a festyny ideolo, a publiczne potępianie reakcjonistów krytykujących urzędników z Brukseli? Zaprawdę, arsenał środków jest bogaty, chociaż niekoniecznie nowy. Żyje także ciągle pokolenie dobrych uczciwych działaczy od propagandy, którzy wiedzą jak się to robi.
Cała akcja zostałaby wsparta przez stacje telewizyjne i radiowe, a także większość gazet. Jeśli wszystko pójdzie dobrze zwolennicy Brukseli mogą wygrać referendum w stosunku 99% do 1. Akuratnie, jak za dawnych, dobrych czasów. Oczywiście dziś nie ma tak lekko jak bywało. Zajadłych przeciwników Unii nie można sadzać za kratki, wyrzucać z pracy, odmawiać im paszportu etc. Ale te drobne przeszkody, to tylko nowe wyzwanie na nowe czasy. Osobiście jestem umiarkowanym zwolennikiem przystąpienia do Unii. Jednak, kiedy ten propagandowy kombajn ruszy w środkach masowego przekazu, z całą swoją ideologiczną mocą i urodą, nie wiem, czy moja umiarkowana ochota na Brukselę nie stopnieje do zera. Albo i poniżej.

Dan 11.02.2002 r.

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *