PRZEMOC I KŁAMSTWA


Oblicze władzy realnego socjalizmu prezentowane było na ekranach telewizorów w sposób wielce stereotypowy. Dobrotliwe, pochylone nad ludzkimi sprawami, troszczące się, by nie brakło sznura do snopowiązałki, papieru toaletowego i kiełbasy na Barbórkę. I nagle, 13 grudnia, dwadzieścia lat temu, władza pokazała inną twarz. Prawdziwą. Stan wojenny, to naga przemoc, to jawne kłamstwo, to czołgi wyprowadzone na ulicę w obronie własnych stołków.

Oblicze władzy realnego socjalizmu prezentowane było na ekranach telewizorów w sposób wielce stereotypowy. Dobrotliwe, pochylone nad ludzkimi sprawami, troszczące się, by nie brakło sznura do snopowiązałki, papieru toaletowego i kiełbasy na Barbórkę. I nagle, 13 grudnia, dwadzieścia lat temu, władza pokazała inną twarz. Prawdziwą. Stan wojenny, to naga przemoc, to jawne kłamstwo, to czołgi wyprowadzone na ulicę w obronie własnych stołków.
Nie czarujmy się opowieściami o mniejszym źle, nie bawmy się w rozważania o geopolityce. Obrona zagrożonego koryta – bo tak to trzeba określić – była główną przyczyną zastosowania przemocy. Obrona tego, by sekretarze PZPR decydowali o obsadzie stanowisk, od brygadzisty do premiera, by nominowali szefów “stronnictw sojuszniczych” i ważniejszych organizacji społecznych. Obrona całkowitego monopolu władzy jednej partii nad polityką, nad prawem, nad gospodarką, nad życiem społecznym.
Gdyby było inaczej, nie czekalibyśmy osiem lat na “poluzowanie systemu”. Droga do demokracji nie wiodła przez stan wojenny. Demokracja mogła się zrodzić, gdy dziękli głupocie władz czasu stanu wojennego, PRL zbankrutowała. Przemoc… Wyobraźmy sobie umundurowanych i cywilnych funkcjonoriuszy MSW, oddział ZOMO i kilku SB-eków, wyobraźmy sobie ich “bohaterski szturm” na “gniazdo” wroga – siedzibę regionu NSZZ “Solidarność” przy al. Kościuszki. Wyłamali drzwi, nie szczędząc kopnięć wyrzucili na bruk znajdujących się w środku działaczy związkowych. Dwudziestoletnią kasjerkę dosłownie wywlekli za włosy… I “budą” odweźli do aresztu. Następnie ci rycerze socjalizmu łomami tłukli wszystko, co stało w siedzibie związku. Niszczyli meble, niszczyli urządzenia. Ze szczególną wściekłością rozbili maszyny drukarskie. Pracowali ciężko przez kilka godzin, by nic nie ocalało.
Po co? Wszak i tak majątek “Solidarności” został przejęty (czytaj: ukradziony) przez państwo. Po co? Ten przykład był publiczną manifestacją przemocy, swoistym wyżyciem się funkcjonariuszy na rzeczach martwych, skoro im nie pozwolono zrobić rzeczy martwych z żywych działaczy.
Jawne kłamstwo… Kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego zorganizowano zebrania partyjne w różnych zakładach i instytucjach Częstochowy. Tam zapoznano zebranych z “listami proskrybcyjnymi” – wykazami osób, które miały być wymordowane przez “Solidarność”. Listy były ordynarną fałszywką, tylko człowiek pozbawiony rozumu mógł przypuszczać jakoby “Solidarność” po kryjomu szykowała ludobójstwo. A jednak na owe listy publicznie powoływał się taki luminarz kultury narodowej, jak Janusz Przymanowski, owe fałszywe listy stały się treścią audycji telewizyjnych.
Jawne, chamskie kłamstwo, przeciw któremu nie było obrony. Zamknięci do więzień nie mogli prostować nieprawdy.
A gdy, chcieli…
Był taki mój kolega z huty “Katowice” Czesław Domagała. Tuż przed stanem wojennym członek (prawdziwy członek) Biura Politycznego KC PZPR publicznie zarzucił mu, że jego ojciec był volksdeutchem. Czesław pozwał go do sądu o znieważenie. Gdy go internowano, SB w specyficzny dla siebie sposób zwróciła mu uwagę na niestosowność skarżenia do sądu członka najwyższych władz. Skatowano go do nieprzytomności. Po tym pobiciu stracił częściowo władzę w rękach i nodze. W 1982 po “internie” wyjechał do Niemiec.
Naga przemoc szła w parze z jawnym kłamstwem. Czy o tym warto pamiętać? Tak. To konieczne. Bo inaczej jawne, brutalne kłamstwo zostanie zastąpione kłamstwem ukrytym, kulturalniejszym, elegantszym. Prawdę o bezrozumnej przemocy zastąpią intelektualne rozważania o hamletycznych dylematach Generalissimusa Jaruzelskiego, a może i równie intelektualne zatroskanie nad bólem odcisków, jakich SB-ek nabawił się kopiąc Krzysztofa Biało…
W takim intelektualnym kłamstewku żyć mile i cieplutko, jak w chlewiku. Lecz chyba nie o to chodzi…

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *