Półfinałowe perypetie


WŁÓKNIARZE POWALCZĄ O BRĄZ

Tegoroczne zmagania o tytuł Drużynowego Mistrza Polski na żużlu wkroczyły w fazę finałową. Częstochowski zespół przed sezonem, wspólnie z Unią Leszno i toruńskim Unibaxem, stawiany był w roli kandydata do podium. Kibicom spod Jasnej Góry perspektywa zajęcia tylko pozycji medalowej nie bardzo wystarczała. Fani widzieli Włókniarza jako mistrza kraju. Mięli do tego prawo, gdyż wzmocniony najlepszym żużlowcem globu zespół niejednokrotnie udowodnił swą siłę, gromiąc rywali nie tylko na własnym torze, ale także podczas meczów wyjazdowych. Zajęcie pierwszej pozycji w tabeli po zasadniczej części rozgrywek zaostrzyło apetyty. Jednak runda play-off okazała się niezbyt szczęśliwa dla biało-zielonych. Marzenia o wielkim finale pękły jak bańka mydlana po dwumeczu z Unią. Częstochowianom pozostaje walka o brąz

ODROBIĆ STRATĘ Z LESZNA!
Przypomnijmy, że w pierwszym meczu żużlowcy Włókniarza (poza liderami) nie byli w stanie dotrzymać kroku jeźdźcom spod znaku szarżującego byka. Przegrywając różnicą jedenastu punktów, zgotowali sobie ciężkie zadanie, bowiem odrobienie tak dużej straty w konfrontacji z klasowym rywalem jest trudne. Ale nie można powiedzieć, że niewykonalne. Dlatego od chwili, gdy ucichł warkot silników po meczu w Lesznie, biało-zieloni rozpoczęli przygotowania do rewanżu. Kosztowały one sporo wysiłku na treningach oraz funduszy, które poniosła spółka w związku z przekładaniem terminu spotkania ze względu na niekorzystne warunki atmosferyczne.

GDZIE LEJE, TAM ŹLE SIĘ DZIEJE…
Pierwotnie mecz rewanżowy miał odbyć się w piątek, 19 września. Jednakże blisko dwutygodniowe opady deszczu sprawiły, że tor częstochowskiego stadionu nie nadawał się do jazdy. Dlatego sędzia podjął decyzję o odwołaniu spotkania i przełożeniu go na czwartek, 25 września. Komisarz ligi Ryszard Głód wystosował pismo do zainteresowanych klubów, w którym ustanowił ten termin oraz zapasowy – niedziela, 28 września, godz. 18.30. Miał przeczucie, że gospodarze mogą mieć problem z przygotowaniem toru do walki. Długotrwałe opady zamieniły go w „kartoflisko”, działacze Włókniarza nie mieli żadnych szans, by przygotować nawierzchnię spełniającą regulaminowe wymogi.
Kilkugodzinne starania związane z osuszeniem sjenitu skończyły się fiaskiem. Sędzia po raz kolejny odwołał zawody. Z faktem tym pogodzić nie mogli się przedstawiciele Unii. Czesław Czernicki i Sławomir Kryjom zwietrzyli szansę „prześlizgnięcia” się ich zespołu do finału „bocznymi drzwiami”. Otóż, mimo wcześniejszej, dżentelmeńskiej umowy pomiędzy sternikami obu klubów, dotyczącej spotkania się w piątek w Częstochowie działaczy Unii i Włókniarza celem naocznego przekonania się, czy tor stwarza niebezpieczeństwo dla zdrowia zawodników, a co za tym idzie przełożenia daty spotkania na niedzielę (zgodnie z komunikatem komisarza ligi), przedstawiciele naszego rywala uparcie domagali się rozegrania meczu za wszelką cenę 25 września. Powód był oczywisty. Władze Włókniarza, przekonane, że mecz nie odbędzie się w piątek, z przyczyn stricte oszczędnościowych postanowiły nie „ściągać” swoich obcokrajowców do Polski. Tak samo mięli postąpić sternicy z Leszna. Jednak nie wiedzieć czemu przyjechali w pełnym składzie. Na nic zdała się „pyskówka” w parkingu, arbiter zawodów podjął jedyną słuszną decyzję – spotkanie przełożył na niedzielę.
Potwierdzenie jej słuszności mieliśmy już następnego dnia. Mimo że aura okazała się trochę łaskawsza, a toromistrz czynił, co mógł, by doprowadzić owal do używalności, podczas treningu groźny upadek zanotował Tomasz Gapiński. Popularny „Gapa” w wyniku „wywrotki” doznał kontuzji (złamane trzy żebra, pęknięta lewa łopatka oraz obite płuca).
Wniosek: Jeżeli dzień po terminie rozegrania meczu, na który upierali się działacze Unii, warunki były na tyle złe, że zawodnik znający tor groźnie upadł, to strach myśleć, co by było, gdyby zawody odbyły się w jeszcze trudniejszych warunkach. Corrida?

WALKA O FINAŁ PRZYPŁACONA KONTUZJĄ
Nadszedł wreszcie długo oczekiwany mecz rewanżowy. Obie ekipy przygotowane na maksimum możliwości przystąpiły w niedzielny wieczór do walki, której stawką był udział w finale ekstraligi. Faworytem do awansu była Unia z jedenastopunktowym zapasem. Handicapem miejscowych miała być znajomość toru oraz ósmy zawodnik drużyny – kibice. Ci ostatnio spisali się znakomicie, tworząc niepowtarzalną atmosferę. Dopingowali swoich pupili od pierwszego do ostatniego biegu.
Już pierwsze dwa starty wskazywały, że spotkanie będzie bardzo zacięte – twarda, męska walka trwała na całej szerokości toru, a zawodnicy toczyli bój o każdy jego centymetr. Szał radości pojawił się na trybunach na początku gonitwy trzeciej. Lee Richardson i Sebastian Ułamek perfekcyjnie wyszli spod taśmy maszyny startowej, doskonale taktycznie rozegrali walkę w pierwszym łuku, lecz po chwili… Rozegrała się tragedia. Wychowanek Włókniarza nie opanował motocykla i z impetem wpadł na kolegę z drużyny, po czym obaj uderzyli w bandę. Wyglądało to bardzo groźnie. Żużlowcy długo nie podnosili się z toru, wokół leżały „strzępy” bandy, pojawiły się karetki pogotowia, widownia zamarła. W tym momencie wynik spotkania zszedł na dalszy plan, liczyło się zdrowie zawodników. W ciszy oczekiwano na wieści o stanie zdrowia częstochowskich jeźdźców. W końcu spiker oznajmił, że Ułamek jest zdolny do jazdy, a „Rico” został odwieziony do szpitala z podejrzeniem poważnej kontuzji prawej ręki. Częstochowianie dalej musieli walczyć osłabieni brakiem zawodnika, który w ostatnim czasie, mówiąc speedwayowym żargonem „był w gazie”. Mimo osłabienia walczyli dzielnie do końca. Do 11. gonitwy wynik oscylował w granicach remisu. Było to jednak za mało, by móc realnie myśleć o awansie. W końcówce goście, uskrzydleni sprzyjającymi okolicznościami, uzyskali przewagę. Ostatecznie zwyciężyli różnicą dziesięciu „oczek” w rewanżu i 29 w dwumeczu.

Zdobycze punktowe:
Unia Leszno:
1. Leigh Adams (3,1,2,3,1) 10
2. Troy Batchelor (0,0,1*,2) 3+1
3. Krzysztof Kasprzak (3,2,3,1*,3) 12+1
4. Damian Baliński (2*,u,1,1,2*) 6+2
5. Jarosław Hampel (2,2,3,2,3) 12
6. Robert Kasprzak (1,-,-,-,-) 1
7. Jurica Pavlic (3,1*,0,0,2*) 6+2
Włókniarz Częstochowa:
9. Greg Hancock (2,2*,3,2,3,d) 12+1
10. Michał Szczepaniak (1*,1,0,0,) 2+1
11. Sebastian Ułamek (w,3,2,1,1) 7
12. Lee Richardson (u/-,-,-,-) NS
13. Nicki Pedersen (3,3,3,3,2) 14
14. Mateusz Szczepaniak (2,0,1,0,0) 3
15. Tai Woffinden (d,1,1*,u,0) 2+1

KOMU BRAWA, KOMU GWIZDY
Sfrustrowani fani częstochowskiej drużyny na gorąco oceniali postawy poszczególnych żużlowców Włókniarza. O podsumowanie pokusimy się i my. Najmniej pretensji można mieć do lidera zespołu. Jego średnia mówi sama za siebie, oscyluje blisko trzech punktów, a jedyną łątką, którą można przypiąć „Powerowi” jest fakt, że często zapomina o koledze z pary, nie ogląda się, lecz mknie do mety niczym strzała, osiągając fenomenalne wyniki (w meczu z Unią wykręcił dwa nowe rekordy toru). Greg Hancock, zwany przez niektórych żużlowym emerytem, miał kilka wpadek w mijającym sezonie, jednak patrząc na całokształt, można bez wątpienia stwierdzić, że nie jeden młokos powinien brać z niego przykład.
Trzeci z liderów – Sebastian Ułamek – w przekroju całego roku miewał bardzo dobre oraz wręcz tragiczne wyniki (np. tylko jeden punkt zdobyty na koledze z zespołu w pierwszym meczu półfinałowym). Kibice i działacze pewnie wymagali więcej od tego zawodnika, rzeczywistość okazała się nader brutalna. Nierówna forma „Seby” sprawiła, że zyskał on opinię żużlowca chimerycznego. Czy słusznie? Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi, bowiem ambicja Ułamka jest ogromna. Mało kto po tak makabrycznym wypadku, jak ten w trzecim biegu meczu Włókniarz – Unia, siadłby na motocykl. Sebastian zdecydował się jednak kontynuować zawody. Tomasz Gapiński do momentu pierwszej kontuzji jeździł rewelacyjnie, zachwycając swą postawą wszystkich. Niestety w ten niebezpieczny sport wpisane jest ryzyko urazów. „Gapa” nie ustrzegł się ich, przez co stracił połowę sezonu. Anglik Lee Richardson miewał lepsze i gorsze występy. W ostatnim czasie spisywał się bardzo dobrze. Pech sprawił, że resztę sezonu spędzi poza torem, „liżąc rany”.
Starszy z braci Szczepaniaków miał zbyt mało okazji, by zaprezentować się kibicom. Sporadyczne starty nie sprzyjały „wjeżdżeniu” się w Ekstraligę, która zdaniem fanów stanowi zbyt wysokie progi dla Michała. Jego brat Mateusz jest w bieżącym sezonie podstawowym juniorem biało-zielonych. Jednak w przypadku wychowanka ostrowskiego klubu nie widać większych postępów. Kariera „Matiego” jakby zatrzymała się w miejscu. Świadczyć o tym może decyzja człowieka, który na żużlu „zjadł zęby”. Selekcjoner reprezentacji Polski Marek Cieślak nie powołał go do kadry narodowej juniorów.
W obwodzie pozostają inni juniorzy. Najbardziej obiecujący jest Borys Miturski. Marcin Piekarski i Kamil Mistygacz dotychczas niczego wielkiego nie pokazali. Na koniec wypada wspomnieć o dwóch zagranicznych młodzieżowcach. Bridger i Woffinden świetnie spisują się w lidze angielskiej, ale aby dobrze punktowali nad Wisłą potrzeba im większego doświadczenia oraz pracy i jeszcze raz pracy.

PRZED NAMI WALKA O BRĄZ
Niefortunny układ zdarzeń oraz niedyspozycja niektórych zawodników w meczach półfinałowych sprawiły, że częstochowianom pozostała walka o brązowy medal DMP. Rywalem Włókniarza w tej batalii będzie drużyna z Zielonej Góry. Kibice będą mogli obejrzeć konfrontację żużlowców spod znaków lwa i myszki Miki 12 października.

PAWEŁ MIELCZAREK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *