Po pomoc do Ośrodka


Pani Marta do Ośrodka Terapii Uzależnień od Alkoholu zgłosiła się pod koniec sierpnia. To zaledwie początek leczenia, jednak bez uprzedniego uświadomienia sobie istoty problemu, a przede wszystkim jego zaistnienia, podjęcie jakichkolwiek działań byłoby bezowocne. Ta myśl stała się impulsem do zgłoszenia się po pomoc.

Korzenie mojego problemu sięgają okresu PRL – wspomina pani Marta. Ówczesne realia dawały przyzwolenie na swobodniejsze podejście do alkoholu, traktowanie go jako środka płatniczego. Idąc za ciosem alkohol pojawiał się także w pracy, a okazji nie brakowało. Nie istniała rywalizacja w dzisiejszym znaczeniu. Posada była stabilna, a my mieliśmy podobne kwalifikacje i doświadczenia.
– Rozwiodłam się, znalazłam nową, lepszą pracę. Pijaliśmy alkohol, bywało, że za przyzwoleniem szefa. Momentem zwrotnym zapewne nie tylko dla mnie była zmiana ustroju. Chwilę później wylądowałam na bezrobociu. Po wizytach w urzędzie pracy razem z koleżanką otworzyłam bar piwny. To był początek lat dziewięćdziesiątych. Interes nie przetrwał długo, w związku z czym wróciłam do pracy w administracji. Szybko doświadczyłam przemian jakie zaszły i w tym sektorze. Zwiększenie się konkurencji, napływ nowej, dobrze wyszkolonej kadry, zbyt wiele obowiązków, krótko mówiąc – wyścig. Alkohol był w pracy oczywiście niedopuszczalny. Poza nią nie piłam szczególnie dużo, ale zdarzało mi się popadać w ciągi. Alkohol był dla mnie nagrodą po pracy, chwilowym wyciszeniem narastającej depresji – opowiada.
Nie zawsze jednak impulsem do podjęcia terapii jest decyzja prywatna. Do rozpoczęcia leczenia pana Marcina nakłonił 5 lat temu nakaz sądowy, jednak efekty nie były trwałe. – Ośrodek odwiedzałem kilkakrotnie, jednak bez większego zaangażowania z mojej strony – wspomina. W tle oczywiście pojawiły się problemy osobiste i zawodowe. – Rozwiodłem się, a firma remontowa którą prowadziłem zmniejszała swoje obroty. Coraz rzadziej byłem do dyspozycji klientów, przesuwałem terminy spotkań, traciłem zlecenia. W nałóg wpędzało mnie samotne picie bez wyznaczania sobie limitu. Żeby zmniejszyć przykre dolegliwości następnego dnia stosowałem kliny, więc bywało, że nie trzeźwiałem przez kilka dni z rzędu. Moja firma upadła, a z braku stałych dochodów kupowałem możliwie najtańszą wódkę. To nie miało już nic wspólnego z piciem dla przyjemności, alkohol tak podłej jakości nie może przecież smakować. Pomógł mi kolega, i na kilka tygodni trafiłem do Parzymiech. Sam nie mogłem ocenić swojej sytuacji w sposób na tyle obiektywny, żeby zmobilizować się do sumiennej terapii, która trwa do dzisiaj. Rezultaty leczenia można osiągnąć wtedy, kiedy pacjent uświadomi sobie, że ilość spożywanego alkoholu jest niepokojąca, a jej zmniejszenie sprawia problem. Teraz sam zgłaszam się do ośrodka, kiedy tylko czuję, że mogę stracić kontrolę nad sobą i potrzebuję fachowej pomocy – mówi.

Kontakt z ośrodkiem:
Ośrodek Terapii Uzależnień w Parzymiechach
ul. Częstochowska 1
42-164 Parzymiechy
tel. 34 318 91 54
Placówka zamiejscowa
ul. Ogrodowa 66
42-200 Częstochowa
tel. 34 368 15 20

ANNA GAUDY

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *