- Gazeta Częstochowska - https://gazetacz.com.pl -

PIERWSZY DZIEŃ ZBRODNI

Można wybaczyć, można i należy budować klimat pojednania. Nie wolno jednak zapomnieć. 1 września zawsze musimy wspominać jako pierwszy dzień wojny, pierwszy dzień zbrodni, popełnionych przez dwa państwa totalitarne wobec społeczeństwa polskiego. “3 września, w niedzielę, około godz. 5.00 oddziału Wehrmachtu, zmotoryzowane i piechota, wkroczyły do Częstochowy. Weszły do miasta od północy – ulicą Warszawską i od południa – ul. Narutowicza. W mieście było idealnie pusto, panowała cisza, ze strony polskiej nie padł ani jeden strzał” – pisze Jan Pietrzykowski w książce “Cień swastyki nad Jasną Górą”. O godzinie 12 na dworcu kolejowym z niemieckim dowództwem spotkali się przedstawiciele samorządu miasta – ławnik Jan Piątkowski i naczelnik wydziału finansowego Jan Nowakowski. Uzgodniono, że obowiązki porządkowe ma pełnić nadal miejska Straż Obywatelska dowodzona przez Adama Plebanka. Niemcy powierzyli urząd burmistrza mieszkańcowi Częstochowy niemieckiego pochodzenia Pawłowi Belke.
Początek okupacji nie zapowiadał tragedii. Dlatego zaskoczeniem było to, co zdarzyło się dnia następnego.
Rano padły jakieś tajemnicze strzały. Być może była to ze strony okupantów prowokacja. Oddajmy znów głos świadkowi wydarzeń – Janowi Pietrzykowskiemu. Pisząc o wizycie na Jasnej Górze amerykańskiego dziennikarza – przekonywanego przez dowództwo Wehrmachtu o szacunku okazanemu narodowej świątyni – Pietrzykowski dodał: “Amerykański dziennikarz ujrzałby sceny, których nie zapomina się do końca życia. Nie mógłby chyba zrozumieć, dlaczego niemieccy żołnierze chwytają ludzi na ulicach, wyciągają z mieszkań, ściągają innych z okolic miasta i pod kolbami karabinów pędzą do więzienia i na wyznaczone miejsca koncentracji. Zdumiałby się, widząc jak na placu przed Ratuszem, na Nowym Rynku i przed Katedrą leżą twarzami do ziemi wielkie gromady ludzi, obstawione karabinami maszynowymi. Nie chciałby wierzyć własnym oczom, że ci sami ludzie, którzy dopiero co zapewniali go o swym poszanowaniu do miejsc świętych, zamieniają kościoły na więzienia. Zrozumiałby dopiero, kim są Niemcy spod znaku swastyki i do jakich czynów są zdolni, gdyby zobaczył, jak strzelali z broni maszynowej w zbity tłum bezbronnych ludzi przed Katedrą i na ul. Strażackiej, jak obok Ratusza pojedynczo mordowali Bogu ducha winnych ludzi strzałami w tył głowy, jak zabijali swe ofiary na terenie szpitala wojskowego, oznaczonego flagą Czerwonego Krzyża”.
Według danych PCK tego dnia zginęło około 500 osób. Tysiące częstochowian zostało uwięzionych w kościołach (Św. Zygmunta i w Katedrze) i w więzieniu na Zawodziu.
W lutym 1940 r., za zgodą okupanta, przeprowadzono częściową ekshumację zwłok pomordowanych. Oto co czytamy w w protokóle: “Na dziedzińcu Szkoły Powszechnej przy ul. Narutowicza wydobyto 56 zwłok, w tym zwłoki ośmiu kobiet, paromiesięcznego dziecka i noworodka, urodzonego po śmierci matki. (…) Na dziedzińcu Ratusza z dwóch dołów mogilnych wydobyto 48 zwłok mężczyzn. Na podwórzu żydowskiej Szkoły Rzemiosł przy ul. Garncarskiej we wspólnej mogile ujawniono 41 zwłok. Były to w większości zwłoki mieszkańców powiatu częstochowskiego. Cztery warstwy zwłok przykryte były trupami koni. Ze wspólnej mogiły przy Warszawskiej 249/251 ekshumowano zwłoki 6 mężczyzn. Z mogił na placu przed Katedrą wydobyto zwłoki 4 osób, w tym jednej kobiety. W różnych miejscach miasta zarówno w śródmieściu, jak i na peryferiach ekshumowano siedemdziesiąt zwłok ofiar Wehrmachtu.
Oględziny zwłok wykazały, że ofiary, zanim je zastrzelono, uległy różnorodnym obrażeniom ciała. Świadczyły o tym złamania kości, rany zadane przedmiotami twardymi i tępymi, rany kłute itp”.
Po masakrze władze niemieckie przez sześć tygodni przetrzymywały w koszarach kilkadziesiąt osób – bijąc je, torturując, poddając różnym szykanom. Wśród nich byli znani działacze samorządowi i nauczyciele: prezydent Jan Szczodrowski, Józef Dziuba, naczelnik wydziału oświaty Bolesław Stala, architekt miejski Edward Usakiewicz, redaktor Franciszek Wilkoszewski, profesorowie gimnazjum: Janina i Leon Stolarzewicz, Krystyna Gałecka i inni.
Tak zaczęła się niemiecka okupacja. Tak wyglądał pierwszy dzień zbrodni. Nie zapomnimy. Nie możemy zapomnieć.

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się: