Ostrzegawczy strajk


MIEJSKI SZPITAL ZESPOLONY

W poniedziałek 20 października większość pracowników Miejskiego Szpitala Zespolonego przystąpiła do strajku ostrzegawczego. Powód oczywisty – podwyżki płac.

Jak informuje Hieronim Jachura, przewodniczący Związku Pracowników Ochrony Zdrowia żądania są konsekwencją ubiegłorocznego sporu zbiorowego, którego finał był niesprawiedliwy. – Podwyżki dostały dwie grupy zawodowe – lekarze i pielęgniarki. Całkowicie pominięto pozostały personel, zarówno medyczny jak i administracyjny, a walczyliśmy o 40-procentową podwyżkę dla wszystkich – mówi przewodniczący Jachura. – Nasze oczekiwania nie zmieniły się i są uzasadnione. Dyrekcję obowiązuje ustawa o podwyżkach. Z doniesień prasowych wiemy, że NFZ przekazuje fundusze na ten cel, jednak nasze pensje nie ulegają zmianom – dodaje.
Jak pamiętamy poprzedni strajk zwieszono, ponieważ pielęgniarki otrzymały po 200 zł podwyżki, a lekarze z pierwszym stopniem specjalizacji – 1 tysiąc zł. Obecnie pielęgniarki chcą około 3 tys. zł pensji zasadniczej, czyli o 1 tys. zł podwyżki, a lekarze ze specjalizacją oczekują pensji o wysokości trzech średnich krajowych, z pierwszym stopniem specjalizacji – dwóch średnich krajowych. Jeżeli oczekiwania nie zostaną spełnione zapowiadany jest strajk bezterminowy.
Roszczenia pracowników u progu przemiany szpitala w spółkę miejską i w obliczu ogromnego zadłużenia placówki – ponad 60 milionów złotych – są dla dyrekcji zbyt wygórowane i nie do spełnienia. – Pracownicy i związki zawodowe doskonale znają sytuację finansową. Wskaźnik płacowy wyznaczany przez NFZ przekroczony jest o 17 procent. Nie ma pieniędzy na zrealizowanie tak wysokich oczekiwań i już brakuje pieniędzy na leczenie. Muszę podkreślić, że mamy dużo nadwykonań i zapotrzebowanie na świadczenia medyczne rosną, co również wpływa na dodatkowe straty, które urosły do 7,5 miliona złotych – mówi dyrektor Miejskiego Szpitala Zespolonego Małgorzata Witkowska. Jak podkreśla bezterminowy strajk były wymierzony nie tylko w pacjentów, ale i samych pracowników. – Taki scenariusz grozi paraliżem szpitala i ewakuacją pacjentów – stwierdza dyrektor Witkowska. W trosce o zdrowie i życie chorych chce przygotować się na taką ewentualność. – We wtorek związki zawodowe miały mi przedstawić na piśmie jakie będę ich decyzje co do zapowiadanego strajku, ale dotychczas nie otrzymałam jej. Mamy obietnice od niektórych pracowników, że podejmą pracę podczas strajku. Ich liczba wystarczy na zabezpieczenie funkcjonowanie kilku oddziałów, pozostałe niestety będą musiały być ewakuowane – dodaje dyr. Witkowska.
Związki zawodowe nie bagatelizują problemu placówki, ale jak mówi przewodniczący Jachura muszą walczyć o swoje, zwłaszcza, że władze miasta i dyrekcja nie zapewniają im poczucia bezpieczeństwa po restrukturyzacji placówki. Związkowcy przygotowali pismo skierowane do prezydenta Tadeusza Wrony z wiadomością dla dyrektor Witkowskiej, w którym odkładają strajk do 6 listopada i jednocześnie żądają przedstawienia dokumentów na temat stanu przekształcenia placówki. – Ponieważ wiceprezydent Jacek Betnarski i dyrektor Witkowska utożsamili nasz strajk płacowy z protestem przeciwko komercjalizacji szpitala chcemy się dowiedzieć o przyszłych zabezpieczeniach dla pracowników. Wcześniejsza odpowiedź była negatywna, uznaliśmy, że musimy wrócić do rozmów na ten temat. Jeżeli nie wniosą one konstruktywnych rozwiązań, będziemy myśleć co dalej. Na pewno żaden związek zawodowy nie podejmie kroków, które szkodziłyby pacjentom. Jestem człowiekiem kompromisu i uważam, że sprawy należy rozwiązać w cywilizowany sposób. Strajk w szpitalu jest niewyobrażalnym złem, ale pracowników nie wolno traktować jakby byli powietrzem – stwierdza Jachura.

UG

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *