Narkomania. Profilaktyka. Terapia. Leczenie. Kiedy i gdzie szukać pomocy?


Narkomania jako uzależnienie od substancji psychoaktywnych jest bardzo trudna do wyleczenia. Niektórzy twierdzą, że narkomanem, podobnie jak alkoholikiem, zostaje się do końca życia. W Polsce najpopularniejszymi używkami są marihuana, haszysz, amfetamina, LSD, extazy, kokaina, opiaty i heroina. Kiedy mamy do czynienia z tym problemem, nie zawsze wiemy, jak powinniśmy zareagować, do kogo się zwrócić. Największym stowarzyszeniem pomagającym uzależnionym wyjść z nałogu jest Monar. Jak działa poradnia Monaru w Częstochowie?

Rozmowa z Karoliną Rakocz, terapeutką uzależnień pracującej w Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Częstochowie, należącej do stowarzyszenia Monar.

Monar to najbardziej znane stowarzyszenie przeciwdziałające narkomanii w Polsce. Co wyróżnia go spośród innych?
– Kilkudziesięcioletnie doświadczenie. Monar jako pierwszy zakładał ośrodki, przez co później inne stowarzyszenia kopiowały od nas niektóre formy terapii.

Dla kogo jest skierowana poradnia w Częstochowie?
– Przede wszystkim dla tych, którzy używają narkotyków bądź z nimi eksperymentują. Pomagamy również ich rodzinom. Udzielamy też porad osobom, które niekoniecznie chcą zerwać z nałogiem – często pytają o normalne sprawy jak załatwić coś w urzędzie czy jakiejś instytucji.

Od czego zaczyna się pomoc dla osoby zażywającej narkotyki?
– W zależności, czego ona potrzebuje.

Początek to rozpoznanie, diagnoza?
– Niekoniecznie. Często przychodzą osoby, które chcą tylko wymienić igły i strzykawki.

Czy to jest działanie, mające na celu uniknięcie zarażeniem wirusem HIV?
– Nie tylko. To nie jest tak, że my wymieniamy im ten sprzęt i mówimy sobie do widzenia. Dzięki temu, że przychodzą do nas osoby, które dożylnie używają narkotyków, mamy nad nimi kontrolę. Wiemy gdzie się spotykają, czyli gdzie są aktualnie tzw. bajzle. Staramy się motywować ich do leczenia. Dzięki temu docieramy do nich z programem redukcji szkód. Oni nie postrzegają nas jako ludzi, którzy na siłę chcą ich umieszczać w ośrodkach, raczej jako tych, którzy w każdym momencie mogą im pomóc.

Czy prowadzą Państwo również akcje informacyjne dla młodzieży?
– Prowadzimy regularnie szkolenia profilaktyczne dla szkół. Na początku roku wysyłamy ofertę edukacyjną i chętne placówki same się do nas zgłaszają. W ramach tego programu docieramy do gimnazjów i szkół średnich. Dla podstawówek przygotowujemy pogadanki dla rodziców.

Jak ocenia Pani świadomość młodych ludzi w kwestii narkotyków, w szczególności w naszym powiecie?
– Moje rozmowy z młodzieżą w szkołach koncentrują się głównie na marihuanie, jako środka najpopularniejszego. Wiedza jest różna. Najczęściej uczniowie odpierają te cechy narkotyku, które szkodzą, koncentrując się na jego zaletach. Twierdzą, że od przedawkowania marihuany nikt nie umarł, bo jest to niemożliwe. Oczywiście, ja nie twierdzę, że nie jest to prawda, ale już mitem jest, że środek ten nie uzależnia, co się powszechnie przyjmuje. Niestety, marihuana mocno uzależnia psychicznie. Jest nielegalna. Ja mówię, że gdyby taka dobra była marihuana, to byśmy wszyscy rano ją dostawali na śniadanie od mamy.

W dodatku młodzi ludzie często stosują podział na narkotyki miękkie i twarde, co nie jest prawidłowe, bo każdy narkotyk szkodzi.
Prowadzą Państwo terapię indywidualną i grupową. Dla kogo jest skierowana jedna, a dla kogo druga?
– Terapia indywidualna jest skierowana dla każdego chętnego. Co do terapii grupowej mamy pewne wewnętrzne wymagania – wcześniej musimy dobrze poznać potrzeby danych osób. W tamtym roku prowadziliśmy grupę tylko dla uzależnionych, gdzie głównym celem było wyjście z nałogu.

Wiąże się to również z finansami – obecnie NFZ nie płaci nam za terapię grupową, Urząd Miasta również zrezygnował z jej finansowania, więc na razie pozostaje nam terapia indywidualna.
Terapia jest również skierowana dla ludzi zagrożonych uzależnieniem. Co to oznacza?
– Są to osoby, które eksperymentują z narkotykami, ale potrafią przez jakiś czas bez nich wytrzymać. Oni normalnie pracują, uczą się oraz spełniają w rolach społecznych. Tak naprawdę to my w większości leczymy takie osoby, bo tych, którzy sobie już nie radzą, staramy się wysyłać do ośrodków stacjonarnych.

Od jakich środków są uzależnione osoby, które do was przychodzą? Czy coś wyróżnia Częstochowę wobec innych miast?
– W Częstochowie, oprócz marihuany, najbardziej popularna jest amfetamina i to najbardziej wyróżnia nasze miasto. Heroina jest bardzo trudno dostępna, najczęściej użytkownicy dożylni jeżdżą po nią do innych miast. Natomiast młodzi ludzie, którzy eksperymentują z narkotykami, heroiny bardzo się boją- twierdzą, że nigdy nie będą przyjmować dożylnie. Dlatego im się wydaje, że marihuana jako środek doustny jest bezpieczniejsza.
Na dyskotekach pojawiają się też tabletki ecstasy. Ostatnio zgłosiło się również więcej osób, które miały doświadczenia z kokainą, co wcześniej raczej się nie zdarzało. Kokaina jest środkiem bardzo drogim, więc podejrzewam, że wcześniejszych użytkowników stać było na terapię prywatną.

Jaka jest rola rodziny w pomocy osobie uzależnionej?
– Ta rola jest ważna, ale trzeba postawić pytanie, czy ta osoba ma ochotę na pomoc? Oczywiście, prowadzimy terapię dla rodzin. Nawet, gdy uzależniony nie wyraża zgody na udzielanie informacji o sobie, to rodzice mogą i tak do nas przychodzić. W takiej sytuacji bezpośrednich informacji o dziecku nie uzyskają, natomiast dowiedzą się, według jakich zasad powinni mu pomagać. To ma bardzo duży wpływ na cały proces leczenia.

Dlaczego tak trudno jest wyjść z nałogu?
– Człowiek zawsze będzie dążył do tego, by było mu w życiu dobrze. Nasz mózg szybko przyzwyczaja się do przyjemnych bodźców, które dostarczają narkotyki. Z uzależnienia fizycznego można wyjść w ciągu dwóch tygodni, natomiast psychice trudno jest powrócić do stanu, w którym nie przeżywa się czegoś niezwykłego. Poza tym pacjenci cały czas żyją w środowisku, w którym się bierze narkotyki. Niektórzy mi mówią, że nie znają osoby ze swojego otoczenia, która czegoś nie zażywa. Jeśli oni nie zmieniają miejsca zamieszkania, to faktycznie jest to bardzo trudne.

Narkomanów należy leczyć, a nie karać?
– Oczywiście. Karanie takich osób dla mnie nie ma najmniejszego sensu. Powinniśmy przede wszystkim szerzyć wiedzę na temat niebezpieczeństw związanych z narkotykami.

Czy wysokie kary więzienia za posiadanie nawet najmniejszej ilości narkotyku mają sens?
– Moim zdaniem nie mają. Teraz jest tak, że jak policja znajdzie przy kimś małą ilość jakiegoś narkotyku na własny użytek, to jeśli ona zgłosi się na leczenie, to kara więzienia może zostać wstrzymana. Przez to wiele osób, które niekoniecznie chce się leczyć, trafia na terapię. Też jest tak, że narkomani czasem wolą wyrzucić strzykawki i igły gdzieś w parku, niż przynieść do nas, gdzie mamy odpowiednie narzędzia do utylizacji, ponieważ obawiają się policji. Wiadomo, że takie porzucanie byle gdzie zużytego sprzętu może być niebezpieczne.

Co jest największą motywacją do zerwania z nałogiem?
– Partnerzy, rodzina. Jeśli ktoś usłyszy, że jeśli nie zerwie z nałogiem, to zostanie wyrzucony z domu, to też bywa dla niego motywacją. Często również zgłaszają się ludzie, którzy mówią, że mają już po prostu dość.

Jak zachęciłaby Pani osoby, które mogą być uzależnione, do skorzystania z Państwa pomocy?
– Jak spotykam takie osoby, to im mówię po prostu: przyjdź i zobacz, jak pracujemy. Nie ma się czego bać, zawód terapeuty jest objęty tajemnicą zawodową.

Pani największy sukces ?
– To bardzo trudne, bo narkomania to choroba nawrotowa. Czasem się wydaje, że już jest dobrze, po czym taka osoba przychodzi po trzech miesiącach i okazuje się, że jednak nie. Dużo zależy od motywacji. Miałam pacjenta, z którym przez cały rok pracowałam tylko i wyłącznie nad motywacją. Podjął leczenie, co było dla mnie sukcesem.
Dziękuję za rozmowę.

DOMINIKA PŁATKOWSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *