Na takie dictum nie było żadnej reakcji: ani Watykanu, ani kontrolowanych jeszcze przecież, przez komunistyczną cenzurę, czynników krajowych.
Dało to Adamowi Michnikowi asumpt do przekonania, iż w Polsce przechodzi każda wypowiedziana brednia i prowokacja. I pięć lat później, w okresie okrągłostołowych wyborów, w 1989 roku, Adam Michnik, bez najmniejszego ryzyka poniesienia jakiegokolwiek uszczerbku, na czci i ciele mógł wypowiedzieć wobec polskiego narodu potwarz, jakoby dla przyszłości Polski mniej jest groźny postkomunizm, niż tradycyjny, polski katolicyzm, o nacjonalistycznym obliczu.
I dalej, w ten deseń, już poszło…
SZYMON GIŻYŃSKI