JUBILEUSZ MALARSKI GABRIELI POLACZEK. Piewca piękna przyrody


Od 10 DO 25 kwietnia 2018 roku w Galerii Regionalnego Ośrodka Kultury w Częstochowie była prezentowana wystawa malarstwa Gabrieli Polaczek, podsumowująca jej 25-letni dorobek artystyczny.

Autorka wystawy jest członkiem: Częstochowskiego Stowarzyszenia Plastyków im. Jerzego Dudy-Gracza, Związku Polskich Artystów Plastyków – Polska Sztuka Użytkowa w Opolu, gdzie uzyskała tytuł artysty plastyka. Wcześniej była członkiem Klubu Zachęta oraz Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych im. Wandy Wereszczyńskiej w Częstochowie. Z tego czasu pochodzi cykl tkanin unikatowych, wielokrotnie doceniany przez jurorów konkursów. Gabriela Polaczek brała udział w licznych plenerach ogólnopolskich i międzynarodowych, wystawach zbiorowych i indywidualnych w muzeach i galeriach. Jej prace uzyskały nagrody specjalne i wyróżnienia. Prestiżową była wystawa w Łazienkach Królewskich w Warszawie, organizowana przez Związek Artystów Plastyków. Gabriela Polaczek została wyróżniona Odznaką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Zasłużony dla Kultury Polskiej” oraz nagrodą specjalną 32. Dorocznej Wystawy Częstochowskiego Stowarzyszenia Plastyków im. Jerzego Dudy-Gracza. Na wystawie zaprezentowano 33 obrazy powstałe spod pędzla pani Gabrieli. Wernisaż uświetnił występ wokalno-instrumentalny młodej gimnazjalistki z Zespołu Szkół Plastycznych Mai Janik, która jest wspierana muzycznie przez Szymona Mrożka.

Obchodzi Pani piękny jubileusz…
– Moja działalność artystyczna zaczęła się od tkaniny unikatowej. Twórczość ta wymaga dużej cierpliwości i umiejętności kojarzenia w różne formy wiele wątków kolorowej wełny kowarskiej. Tkanie stało się moją pasją. Z czasem jednak zaczęłam szukać innych środków wyrazu. Spróbowałam malarstwa i zakochałam się w nim. Niezwykle miło wspominam pierwszy mój plener malarski w Wiśle Jaworniku, na który wybrałam się z Częstochowskim Stowarzyszeniem Plastyków im. Jerzego Dudy-Gracza. Wówczas prezesem był śp. Andrzej Dziurski. Zaprzyjaźniłam się ze wszystkimi, szczególnie przypadłyśmy sobie do gustu ze Stenię Gąsior. Również cenię sobie współpracę z kolejną prezes Stowarzyszenia Ireną Binert oraz obecną – Ewą Powroźnik, która ma dar pobudzania naszej twórczej inwencji. Organizuje częste wyjazdy na plenery, wycieczki krajoznawczo-poznawcze, proponuje oryginalne tematy wystaw. Zmagamy się z takimi problematykami jak: „Cuda we Wszechświecie” czy „Geometria w pejzażu”. Z wielką ochotą biorę udział w wystawach. Jestem też otwarta na inne inicjatywy: udzielam lekcji dla dzieci, przekazuję obrazy na rzecz akcji charytatywnych. Można mnie spotkać w naszej „Galerii pod kasztanem” w III Alei Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie, gdzie wystawiam swoje prace.

Kiedy siada Pani do sztalugi, co pierwsze się nasuwa na myśl?
– Przede wszystkim obserwuję światło i cienie. Jestem w duszy impresjonistką i kolorystką. Malując, chcę przekazać chwilę błysku przyrody z danej chwili. Perspektywę buduję balansując niuansami barw. Ostatnio pociąga mnie architektura z jej geometrią. Czuję też potrzebę wyrażenia swojej wrażliwości w abstrakcji. Eksperymentuję i jestem bardzo zachłanna na malarstwo. Dzień bez pędzla to dzień stracony. Obecnie uprawiam malarstwo sztalugowe, stosując różne techniki, jak: olej, pastel, akryl i akwarela.

Gros Pani twórczości to opis piękna natury. Jest Pani jej malarskim piewcą…
– Bardzo jestem związana z przyrodą, wychowałam się wśród natury. Mój tata był leśnikiem, przyroda to mój żywioł. Bardzo lubię malować w plenerze, skrywając się pod drzewem czy na skraju strumyka. Kocham malować kwiaty, stare młyny, kapliczki, pola, zabytkowe uliczki. Każdy plener zapisuję w ramy, czy to w Złotym Potoku czy Białym Dunajcu, czy też Eger na Węgrzech i czeskiej Pradze…

W istocie, w Pani pracach często aż kipi od emocji. Skąd tyle uczuć?
– One tkwią w środku, ale to także obraz tego, co nas otacza. Przyroda to przecież kłębowisko nastrojów i emocji. Porywa nas całym swym bogactwem i zmiennością. Jestem wrażliwa na przyrodę, stąd poprzez prace oddaję swoje wzruszenie z kontaktu z naturą. Cieszę się, że udaje mi się dostrzec nie tylko piękno rzeczywistości, ale jej wielokolorowe niuanse. Delikatność i ekspresję, zmienność i intensywność, wyrażone w podmuchu wiatru, cieple łąk i pól czy ekspresji koloru. Sam przekaz często też zależy rodzaju nośnika. Kiedy chcę nadać obrazowi wyrazistości, a nawet ostrości, używam farb olejnych i akrylowych, ale cenię sobie bardzo pastel oraz akwarelę za delikatność, ulotność, jakie można zbudować w obrazie.

Jak wygląda Pani proces twórczy? Czy wizja obrazu jest od początku?
– Malowanie to proces, zależy od chwili, doznawanych wrażeń. Bywa i tak, że obraz zostaje całkowicie zamalowany i zaczynam od nowa. Zdarza mi się „unicestwiać” swoje pierwsze prace, w których z perspektywy czasu widzę wady. Są jednak takie, które zachowuję, choćby dla utrwalenia historii mojej twórczej aktywności, zmian jakie zachodziły na przestrzeni lat. Nie skończyłam szkoły plastycznej i maluję intuicyjnie. Podświadomie potrafię łączyć kolory, aby ze sobą współgrały, dzięki czemu unikam dysonansu w obrazie. Może tę umiejętność posiadłam, pracując w moim wyuczonym zawodzie kosmetyczki, kiedy swoją pasję malowania wyrażałam, tworząc makijaże.

Co daje Pani malarstwo?
– Spokój i spełnienie. Sztuka nadała mi inną wrażliwość na otaczająca rzeczywistość, umożliwiła zrozumienie tajemnicy oddawania swoich przeżyć otoczeniu, a pobranie w zamian inspiracji i natchnienia.

Czyli maluje Pani dla siebie?
– I tak, i nie. Malowanie ma zbawienny wpływ na moją psychikę, tworząc zapominam o „całym świecie” i skupiam się procesie malowania: doborze tematu do obrazu, jego kolorze, gry światłocieni, nastroju i klimacie. Ale największą dla mnie nagrodą jest pozytywny odbiór moich obrazów. Cenię sobie uwagi, komentarze, podpowiedzi.

Co jest najważniejsze w życiu?
– Dawanie dobra. Ale też życie pełną piersią, rozwijanie swoich talentów, pasji, które nadają sens człowieczeństwu. I oczywiście najważniejsza jest rodzina. Moje zaangażowanie artystyczne życzliwie przyjmują najbliżsi, ba nawet mnie zachęcają. Mąż (Włodzimierz Polaczek, przez wiele lat był dyrektorem częstochowskiej Zapałczarni – dop. red.) jest dla mnie wielką podporą. Wspomaga mnie, bo malowanie to także trud, wysiłek fizyczny i finansowy.

Pani mistrzowie malarstwa?
– Malczewski, Pogorzelski, Turner. Symbolizm, impresjonizm i ekspresjonizm to dla mnie esencja malarstwa.
Dziękuje za rozmowę

Pamiątkowa fotografia z wernisażu, autor ROK w Częstochowie

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *