INTERWENCJA NA TELEFON. „Tato miał udar, a został posądzony przez ratownika, że był pijany” – twierdzi córka chorego


W dobie pandemii pracownicy służby zdrowia, szczególnie pogotowia ratunkowego, mogą się czuć zmęczeni i mocno utrudzeni. Stąd mogą wystąpić reakcje nie do końca kontrolowane. Taka przykra sytuacja, jak informuje nas Czytelniczka, miała mieć miejsce w Częstochowie, w ostatni dzień ubiegłego roku.

 

Tegoroczny Sylwester dla 70-letniego pana Andrzeja z Częstochowy i jego najbliższych miał – jak mówi nam pani Izabela z Częstochowy – bulwersujący przebieg. Mężczyzna około godziny 16.40 dostał udaru. Karetka pogotowia wezwana przez żonę przyjechała błyskawicznie, była już około 17. Jednak późniejsze zachowanie jednego z ratowników zszokowało rodzinę chorego mężczyzny. Córka Izabela w rozmowie z redaktorem „Gazety Częstochowskiej” tak opisała bulwersujące ją zdarzenie.

– Mój tato w Sylwestra przeszedł udar. Mama wezwała karetkę pogotowia, ale przeżyliśmy szok, bo pan ratownik medyczny nie chciał taty zawieść do szpitala, twierdząc, że tata nie wyraził na to zgody. Tylko dlaczego pan ratownik nie zauważył, że w stanie udaru tata nie mógł mówić i był nieświadomy całej sytuacji. Ale to mało, bo ratownik wyzwał mnie i moją mamę, straszył nas policją i mandatem, twierdząc, że do pijanej i bełkoczącej osoby wezwaliśmy karetkę. – opowiada nam pani Izabela. Jak stanowczo dodaje, jej tata nie pije alkoholu od 20 lat i nie pali papierosów, bo jest po trzech udarach i trzech zawałach serca. – Po naszych usilnych prośbach w końcu ratownicy wzięli tatę do karetki, ale nawet nie pomogli mu zejść ze schodów, a mieszkamy na trzecim piętrze. W szpitalu ten ratownik nadal nas prześladował. Nie pozwolił mi być przy tacie, choć pani że szpitala chciała mnie wpuścić. On zaczął się awanturować, nadal straszył mnie policją, był wulgarny, a na koniec powiedział słowa okrutne, które trudno powtórzyć. To nie jest normalne zachowanie, do tej pory jesteśmy w szoku. Nie zostawię tak tej sprawy – relacjonuje wzburzona pani Izabela.

 

Do Dyrektora Stacji Pogotowia Ratunkowego Mariana Nowaka zaraz po rozmowie, 7 stycznia 2021 roku, wysłaliśmy prośbę o wytłumaczenie zaistniałej sytuacji.

W odpowiedzi uzyskaliśmy informację o wszczęciu postępowania wyjaśniającego. Dowiedzieliśmy się także, że pani Izabela z bratem Adrianem złożyli u dyrektora Stacji Pogotowia Ratunkowego w Częstochowie skargę na obsługującego ich tatę ratownika.

 

Poniżej treść pisma dyr. Mariana Nowaka.

W odpowiedzi na wniosek przesłany w formie mailowej w dniu 07.01.2021 roku informuję, iż wdrożyliśmy postępowanie wyjaśniające w sprawie zdarzenia o którym mowa w Państwa mailu.
Po zakończeniu postępowania poinformujemy o jego wynikach.
Dyrektor
SP ZOZ Stacja Pogotowia Ratunkowego
w Częstochowie
Marian Nowak

Gazeta

 

Po otrzymaniu wyjaśnień od Dyrektora SPR w Częstochowie przedstawimy je na naszych łamach.

fot. Izabela

Podziel się:

4 komentarzy

  • stanisław saleta pisze:

    bardzo często takie sytuacje występują .można to Zwalić na pandemie,Często jednak wykorzystywanl są do tej pracy pracownicy bez przygotowania psychicznegoi tylko po to by pracowali-brak kadry-ale to tylko tłumaczenia tych co zawinili.Pacjenci i ich rodziny muszą cierpieć.są zastraszani-policja,sąd itp.

    Odpowiedz
  • Paweł róż pisze:

    Pewnie chodzi o siwego pana który jeździ karetka interwencyjną. Nie jedna osoba się na niego żali. Odszkodowanie trzeba wnieść, ponieważ nie jedna osoba blisko utraty życia była przez niego a możliwe, że nie jedna osoba straciła… Dobrze, że w końcu jest o tym głośno. Powinien stracić wszelkie prawa do emerytury i wykonywania pracy w tym zawodzie.

    W dodatku przebadać go pod kątem psychiatrycznym.

    Odpowiedz
  • Marlena Błażejewska pisze:

    No niestety taka jest nasza służba zdrowia.Nie tylko tam się tak dzieje.Miałam podobna sytuację tyle że z pogotowiem w Gnieźnie.Tata miał udar i objawy nawet dla mnie prostego człowieka były oczywiste że to jest udar.A oni stwierdzili ,że to jest typowy syndrom po odstawieniu alkoholu.Czy oni się nie krztaucą?,Czy mają wszystkich gdzieś w tej pandemii?Robią już samowolke zamiast leczyć ludzi.Przykre

    Odpowiedz
  • i ze mną też tak było…. w wieku niecałych 26 lat dostałam udaru, lekarz co przyjechała powiedziała że jestem “naćpana albo napita”… pamiętam te słowa to dziś… Nie mogłam mówić, a moja prawa strona była niewładna :(…tomograf mi zrobili po 4.5 godzinach, ale to już było za późno na odwrócenie jakich zmian… podali mi trombolize… jednak bez skutku…. Każdy co chce mi pomóc zapraszanm na strone : https://www.siepomaga.pl/agnieszka-matuk z góry dziękuję <3

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *