FACECI MIZERNI


Galaxia Starter Bank Częstochowa AZS – 1044 Gwardia Wrocław 3:0

Trener wrocławskiej Gwardii Maciej Jarosz, który swego czasu pracował w Częstochowie nie przebiera w środkach. Po sromotnej przegranej 0:3 swoich zawodników pod Jasną Górą, stwierdził bez ogródek:
– Mecz jaki był, każdy widział. Na boisku była tylko jedna drużyna i paru facetów, którzy nie za bardzo wiedzieli co mają zrobić. Za postawę tych facetów jest mi po prostu wstyd.
W rzeczy samej. Goście, którzy po dokonaniu kilku bardzo poważnych wzmocnień uważani byli za jednego z kandydatów do czołowych miejsc, zaprezentowali się w pierwszej potyczce w roku 2002 żenująco słabo. Dość powiedzieć, że wrocławianie zeszli z parkietu jako pokonani zaledwie po 66 minutach. To jeden z rekordów Galaxii w tym sezonie ligowym.
W pierwszej partii Gwardia dotrzymywała kroku częstochowianom tylko na początku. Gdy na zagrywce stanął Radosław Panas akademicy zdobyli pięć punktów pod rząd i rywale przy stanie 15:9 nie mieli już wielkiej ochoty na gonienie miejscowych. W końcówce asa serwisowego posłał jeszcze wrocławianom Marcin Nowak (23:13). Ostatecznie skończyło się na zwycięstwie Galaxii 25:15.
Scenariusz drugiego seta był bardzo podobny do pierwszego. Siatkarze Gwardii snuli się po parkiecie i nawet zwykle ambitny Krzysztof Janczak, mimo że robił co mógł, by dodać sobie animuszu, spisywał się mizernie. Janczak raz po raz nadziewał się na blok, kiepsko serwował, podobnie zresztą, jak jego koledzy.
Częstochowianie także mieli słabsze momenty, ale zdecydowanie lepiej serwowali, lepiej atakowali, lepiej przyjmowali. Galaxia prowadziła więc 14:8 (po mocnym serwisie Damiana Dacewicza), 17:11, 20:14. Gdy Dacewicz zablokował środkowego Gwardii Przemysława Lacha losy seta były przesądzone. Galaxia wygrała go do 16.
W trzeciej odsłonie kilka słabszych momentów miał Łotysz Tomas Kalnins. Siatkarze ze stolicy Dolnego Śląska objęli prowadzenie 11:10, ale potem mieliśmy serial nieudanych zagrań wspomnianego Janczaka. Gdy skrzydłowego Gwardii zatrzymał rezerwowy częstochowian Arkadiusz Gołaś (pojawił sie na parkiecie wspólnie z Jakubem Oczko) miejscowi wygrywali już 19:14. Dzieło zwieńczył atakiem ze skrzydła dobrze spisujący się Panas. Akademicy pokonali szóstkę z Wrocławia 25:18, a w całym spotkaniu 3:0.
Być może jakiś wpływ na tak jednostronny przebieg widowiska miała kontuzja, której doznał na rozgrzewce Adam Kurek. Sprowadzony z Nysy zawodnik najprawdopodobniej naderwał sobie przyczep uda.
– Oni pomyśleli, że jak Kurka nie ma, to nie da się grać – grzmiał na swoich podopiecznych Jarosz.
W zupełnie innym nastroju, niż krewki Jarosz, był trener częstochowian Ireneusz Mazur.
– Trochę obawialiśmy się tego meczu po świątecznej przerwie. Okazało się jednak, że zespół zaprezentował się całkiem dobrze. Pierwsza wygrana w nowym roku to dobry prognostyk. Oby było tak w pojedynkach pucharowych w Słowenii i Holandii.
Galaxia Starter AZS Bank Częstochowa – 1044 Gwardia Wrocław 3:0 (25:15, 25:16, 25:18)
Galaxia: Wagner, Panas, Dacewicz, Kalnins, Bąkiewicz, Nowak – Ignaczak (l), Gołaś, Oczko.
10 44 Gwardia: Reznicek, Woronin, Markiewicz, Janczak, Lach, Kurek – Kwasowski (l), Uliński, Kłos, Kurek, M. Jarosz, Semeniuk.

ANDRZEJ ZAGUŁA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *