DZIŚ CZEKAJĄ MAŁE DZIECI


Katolicki Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy, którego organem założycielskim jest Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, działa w Częstochowie od niespełna trzech lat. 1 września 1998 roku został wpisany do ewidencji placówek niepublicznych i jest jednym z piętnastu katolickich ośrodków w Polsce. Sieć placówek adopcyjno – opiekuńczych tworzą również ośrodki powoływane przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, mające także status placówek niepublicznych oraz ośrodki publiczne powoływane przez kuratoria oświaty i urzędy powiatowe. W Częstochowie aktualnie funkcjonują trzy placówki adopcyjno-opiekuńcze, wywodzące się z tych trzech źródeł instytucjonalnych. Z dyrektor KOAO Teresą Satławą rozmawia Urszula Giżyńska.

Katolicki Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy, którego organem założycielskim jest Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, działa w Częstochowie od niespełna trzech lat. 1 września 1998 roku został wpisany do ewidencji placówek niepublicznych i jest jednym z piętnastu katolickich ośrodków w Polsce. Sieć placówek adopcyjno – opiekuńczych tworzą również ośrodki powoływane przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, mające także status placówek niepublicznych oraz ośrodki publiczne powoływane przez kuratoria oświaty i urzędy powiatowe. W Częstochowie aktualnie funkcjonują trzy placówki adopcyjno-opiekuńcze, wywodzące się z tych trzech źródeł instytucjonalnych. Z dyrektor KOAO Teresą Satławą rozmawia Urszula Giżyńska.
– Czym zajmuje się Ośrodek i jakie cele ma do spełnienia?
– Naszym nadrzędnym zadaniem jest przygotowanie przyszłych rodziców do ich nowych obowiązków, pokazanie co ich czeka z chwilą przyjęcia dziecka do swojej rodziny oraz ich ocena kwalifikacyjna. Orzekamy, czy dana osoba, małżeństwo spełniają podstawowe wymogi stawiane rodzinom adopcyjnym i zastępczym. W przypadku dzieci przejmowanych od razu ze szpitala naszą rolą jest wyjaśnienie ich sytuacji prawnej. Jedynie dzieci zgłaszane do adopcji przez placówki opiekuńcze przychodzą do nas już z orzeczeniem sądu o pozbawieniu władzy rodzicielskich – dziecko nadaje się wówczas do rodziny adopcyjnej, albo ograniczeniu władzy – dziecko nadaje się do rodziny zastępczej. Wówczas naszą rolą jest znalezienie takiej rodziny i pomoc w doprowadzeniu sprawy do finału, to znaczy w napisaniu wniosku, zebraniu dokumentów, pilotowaniu danej sprawy w sądzie, by skończyła się pozytywnie.
– Gdy dziecko zgłaszane jest przez szpital…
– Sytuacja wezwania nas do przyjęcia dziecka od matki, która zrzeka się go tuż po porodzie, otwiera odrębny nasz dział pracy. Spotykamy się z rodziną naturalną, rozmawiamy, szukamy powodów takiej decyzji. Czy jest ona przemyślana i podjęta odpowiedzialnie, nie pod wpływem poporodowych zaburzeń emocjonalnych, czy trudnej sytuacji rodzinnej, której czasem można zaradzić. Jeżeli tylko pojawia się iskra nadziei, to robimy wszystko, by uniknąć oddania dziecka do adopcji. Gdy matka nie może mieszkać z dzieckiem w swoim domu, to szukamy dla nich miejsca w domach samotnych matek. Jeżeli przyczyną decyzji są nieduże kłopoty finansowe, którym można zaradzić, na przykład przez wyprawkę dla noworodka, to też jesteśmy w stanie pomóc. Muszę jednak powiedzieć, iż często sytuacja matki oddającej dziecko do adopcji jest na tyle skomplikowana, że nie ma bezpośrednich i prostych rozwiązań. Wówczas kobieta, przez co najmniej sześć tygodni, zastanawia się nad decyzją i jeżeli nie ulega ona zmianie, to spotykamy się w sądzie.
– Sześć tygodni to długi okres, gdzie wówczas przebywa dziecko, jeżeli rodzina nie chce go przyjąć?
– Za zgodą rodziców umieszczamy dziecko w placówce opiekuńczej, albo w rodzinie preadopcyjnej. W tym czasie nadal pracujemy z rodziną naturalną, jeżeli nic się nie zmienia, to pozostaje sąd i ostateczne zrzeczenie się dziecka.
– Rozmowy rzadko odnoszą sukces…
– Sama sytuacja jest zawsze bardzo trudna. Towarzyszą jej silne emocje i przeżycia. Panuje opinia, że osoby zrzekające się swoich dzieci są wyzute z wszelkich uczuć i zasługują na potępienie. A zazwyczaj poprzez tę decyzję chcą one zabezpieczyć los swojego dziecka. Do tego kroku posuwa ich skrajnie trudna sytuacja finansowa i niemożność utrzymania kolejnego, piątego czy szóstego dziecka. Zależy im na dobrej rodzinie dla ich dzieci, oczekują od nas gwarancji, że nowi rodzice pokochają dziecko. To nie są rodzice, którzy zostawiają swoje dziecko w śmietniku czy na klatce schodowej. Przecież mogliby oddać dziecko do domu dziecka, ale podejmując decyzję o oddaniu do adopcji przed tym chcą go uchronić.
– Z tego wynika, że w tej chwili coraz częściej rodziny wielodzietne stają przed trudną decyzją oddania dziecka do adopcji?
– To nie tylko młode, samotne matki, które nie chcą czy nie mogą podjąć się obowiązków rodzicielskich. Niestety, coraz częściej decydują się na to rodziny wielodzietne. Rodzice są w związku małżeńskim. wychowują dzieci, ale nie stać ich na opiekę nad kolejnymi.
– Ile dzieci w Częstochowie oddawanych jest do adopcji?
– Jest to trudne do określenia. Do naszego ośrodka zgłaszanych jest rocznie około 35 – 40 dzieci, w różnym wieku, z czego około 20, to noworodki. W zeszłym roku na 22 zgłoszone noworodki 4 wróciły do domu, reszta znalazła się w rodzinach adopcyjnych, przy czym nie wszystkie adopcje przeprowadził nasz ośrodek. We wszystkich katolickich ośrodkach w Polsce oddano około 400 dzieci do adopcji w roku 2000.
– W jednym ośrodku ponad 20 noworodków rocznie, to ogromna liczba.
– I ta liczba rośnie. W każdym województwie jest bank danych o dzieciach oczekujących na objęcie opieką, śląski mieści się przy Publicznym Ośrodku Adopcyjnym w Sosnowcu. Według regulaminu, jeżeli w ciągu miesiąca nie uda się znaleźć rodziny zastępczej, to takie dziecko jesteśmy zobligowani zgłosić w banku danych i wtedy rodziny dla niego szuka się na terenie całego województwa. Właśnie informacje z tego banku stały się bodźcem do zorganizowania akcji “Potrzebuję rodziców od zaraz”, jako że co miesiąc otrzymujemy dane przynajmniej o trzydziestu dzieciach oczekujących na rodziców. Jeszcze nie tak dawno były to na ogół dzieci starsze, teraz pojawiają się coraz młodsze. W jednych z ostatnich zgłoszeń było kilkoro urodzonych w 2001 roku. Mit, jaki panował kilka lat temu, że to rodzice czekają na adopcję niemowlęcia, zupełnie nie ma teraz potwierdzenia. Dziś czekają małe dzieci.
– Trudno znaleźć rodzica dla niemowlęcia, tym trudniej pewnie dla starszego dziecka?
– Rodziny adopcyjne chętniej przyjmują małe dzieci, po prostu chcą je przyjąć jak własne. Im ono jest mniejsze, tym jest większa szansa na zawiązanie się mocnej więzi. Zdarzają się pary, które ze względu na swój wiek, nie mogą wychowywać noworodka, przyjmują więc chętnie dzieci starsze. Sędziowie trzymają się zasady przekazywania małych dzieci rodzicom młodym, by rzeczywiście mogliby wychować i usamodzielnić dziecko.
– Jakimi cechami musi się wykazać przyszły rodzic, jakie kryteria spełniać musi rodzina, by otrzymać dziecko do adopcji?
– Określa to kodeks rodzinny, ale ogólnie. Rodzina musi być w miarę samodzielna finansowo, zdrowa i młoda. Wiek matki czy ojca jest traktowany z pewną rozpiętością, najważniejsze jest przekonanie sądu, że rodzice dadzą dziecku odpowiednie wychowanie i opiekę. Nasz ośrodek stawia dodatkowe wymogi. Istotne jest dla nas nawiązanie więzi między rodzicami i dzieckiem. Nie chodzi przecież o to, by zawiązać jakąś przypadkową rodzinę. Chodzi o to, by adopcja powiodła się i była wartościowa dla obydwu stron. Wysokość dochodów, wielkość mieszkania, co często jest powodem rozterek przyszłych rodziców, to sprawy drugorzędne. Najważniejsze jest to, by umieć pokochać swoje przyszłe dziecko.
– Czy dla Państwa ważne jest, by rodzina była katolicka?
– Raczej tak, ze względu na tożsamość jaką przyjęliśmy. Rodziny niekatolickie mogą zwrócić się do pozostałych ośrodków.
– Stwierdziła Pani, że podstawą do adopcji jest nawiązanie więzi między rodzicami i dzieckiem. Czy w związku z tym staracie się podtrzymywać kontakt z tymi rodzinami, by mieć wgląd w dalsze losy dziecka?
– Są to kontakty raczej towarzyskie. Rodzice często korzystają z naszych zaproszeń, ale i odwiedzają nas z własnej potrzeby. Proces adopcyjny jest swoisty, powoduje wzajemne zbliżenie. Raz na dwa miesiące spotykamy się, wykorzystując różne okazje, opłatek, rocznice powstania ośrodka, pielgrzymkę rodzin na Jasną Górę czy dni skupienia z okazji Wielkiego Postu. Organizujemy też spotkania tematyczne, na przykład w październiku odbyło się spotkanie na temat jawności adopcji.
– Z jakiego założenia Państwo wychodzicie, czy należy dziecku powiedzieć o adopcji?
– Sądzę, że decyzję muszą podjąć sami rodzice. To oni będą mówić albo nie i to oni będą się borykać z konsekwencjami swoich czynów. Prywatnie uważam, że trzeba dziecku powiedzieć, natomiast jako pracownik ośrodka nikomu tego nie narzucę. Zdaję sobie sprawę, jak jest to trudne. Każdy szuka własnego wyjścia. Nasze spotkania dają parom możliwość przedyskutowania z innymi rodzicami tego problemu. Utrzymanie w tajemnicy adopcji jest często szalenie trudne, zawsze może znaleźć się ktoś, kto wszystko przed dzieckiem odkryje. Poza tym, życie w przeświadczeniu, że ciągle ma się jakiś sekret jest ciężkie i stresujące. Jest to niedopowiedzenie, ale często ma ogromne, negatywne skutki.
– Czy są przypadki wycofania się z trwającej już adopcji?
– Bardzo rzadkie, ale są. Szczególnie w okresie dojrzewania. I wówczas, gdy adopcja była przed dzieckiem utajniona.
– Jaka jest procedura adopcyjna, czy nie jest zbyt skomplikowana i długotrwała?
– Wielu ludzi może tak sądzić, bo kiedyś na adopcję czekało się rzeczywiście długo i wymagania były wysoko stawiane. Sąd nakłada na nas obowiązek dowiedzenia się o rodzinie wszystkiego, co ważne dla powodzenia adopcji, czyli, czy osoby są zdrowe, jaki jest status finansowy rodziny i czy daje rękojmię dobrej opieki nad dzieckiem. Ale tak naprawdę, dobór tych rodzin nie polega na licytacji ich możliwości, zwłaszcza finansowych, ale na jej rzeczywistym pragnieniu dziecka. Odbywają się rozmowy z prawnikiem wyjaśniające konsekwencje decyzji adopcji, wywiady z pedagogiem, testy psychologiczne i motywacyjne. Później proponujemy cykl spotkań grupowych, do których przywiązujemy dużą wagę. Chcielibyśmy, by były one okazją do otwarcia się, emocjonalnych reakcji, objawienia swoich poglądów. Zajęcia prowadzone są metodami aktywnymi, rodzice mogą spojrzeć na problem adopcji w innym świetle, oczami drugiej osoby. Zapraszamy na nie pary, które już zaadoptowały dziecko. Mówią o swoich problemach, kolejnych etapach. W czasie tych spotkań chcemy pokazać wszystkie strony i aspekty wychowania adoptowanych dzieci. Już wówczas tworzą się zaprzyjaźnione grupy wsparcia, które doradzają sobie nawzajem i pomagają, często nawet w podjęciu decyzji adopcji konkretnego dziecka. Po zakończeniu przygotowań, zbiera się 9-cioosobowa komisja, składająca się z prawnika, lekarza, dwóch psychologów, pedagogów, która na podstawie zgromadzonych dokumentów wydaje opinię. W naszym ośrodku na adopcję czeka się najwyżej dziewięć miesięcy, więc to nie jest zbyt długo. Tyle, co na dziecko naturalne. Więc nie jest to droga przez mękę.
– Ile osób pracuje w ośrodku?
– Dwie, ja i psycholog. Praca jest dosyć trudna, momentami psychicznie obciążająca, ale dająca ogromną satysfakcję. Kiedy widzę dzieci szczęśliwe, dobrze rozwijające się, zwłaszcza te, których początki były trudne, to jest to szalenie przyjemne i motywujące.
– Czy rodzinne domy dziecka, przeżywające aktualnie trudne chwile, powinny być utrzymywane?
– Jest to jedna z form pozwalająca dzieciom w miarę sprawnie wdrażać się do społeczeństwa. Domowe warunki, opieka rodziców przez cały dzień, to zdecydowanie korzystniejsze dla dzieci, od placówki. Praca tych rodziców jest trudna, stąd może dlatego nie ma ich tak dużo.
– W dniach od 2 do 8 grudnia Ośrodek będzie przeprowadzał akcję “Potrzebuję rodzica od zaraz”. Proszę przybliżyć Czytelnikom cel tego przedsięwzięcia.
– Jest to pierwsza tego rodzaju akcja. Powodem jest coraz większa ilość dzieci zgłaszanych do adopcji i coraz mniejsza, relatywnie, liczba rodzin gotowych przyjąć dzieci do siebie. Informacje z banku danych mówią o tym, że na adopcję czekają małe dzieci, nawet niemowlęta. Liczymy na to, że świadomość tego jak wiele dzieci czeka na rodziców oraz podane informacje o przygotowaniu do adopcji zachęcą osoby mające już emocjonalną gotowość do przyjęcia dziecka. Liczę też na to, że zgłoszą się osoby, które mogą pomóc, w ramach rodzinnego pogotowia opiekuńczego, czyli opieki nad dzieckiem przez krótszy okres, do czasu uregulowania jego sytuacji prawnej, po to, by uchronić je przed placówką opiekuńczą. Nasz ośrodek współpracował z kilkoma takimi rodzinami. Jest to na pewno trudna forma, bo łatwo i szybko wchodzi się w relacje z małymi dziećmi, z drugiej strony jest to zbawienna forma dla wielu dzieci. Liczę też na to, iż znajdą się i takie rodziny, które wsparłyby dzieci w pewnych sytuacjach, na zasadzie związków ciocia – wujek. Zapewniłyby dziecku wspólne wakacje, weekend, wzmocniły w dążeniach edukacyjnych. Może wówczas dziecko będzie miało ochotę na dalszą naukę, będzie wiedziało, że komuś na nim zależy. Takie rozwiązania mają sens, gdy dziecko wiele razy szukało przyjaźni i rodziny, niestety, nieudanie. Po tych doświadczeniach jest nieufne i zamknięte. Każda forma pomocy jest ważna i cenna.
Zapraszam wszystkich chętnych do Ośrodka, przy Al. Jana Pawła II 82. Podczas akcji, od 2 do 9 grudnia, w godzinach od 10.00 do 18.00, pod telefonami – 366-49-91 i 368-24-24 będzie można uzyskać informacje, porozmawiać z psychologiem, z rodzicami, którzy zaadoptowali już dzieci.
– Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *