Co przeszkadza wymiarowi sprawiedliwości w wymierzaniu sprawiedliwości?


Wymiar sprawiedliwości jest w Polsce jedyną „władzą”, która dotąd nie doczekała się głębszych reform. Analiza przyczyn tego stanu rzeczy przekracza ramy tego artykułu. Chciałbym jedynie wykazać, że zmiany są konieczne, wskazując konkretne zjawiska występujące w praktyce wymiaru sprawiedliwości, które dowodzą potrzebę zmian.

Teraz o praktyce

Stawiam tezę, że wejście w nowy system społeczny z rozwiązaniami z poprzedniego przeszkadza w sprawiedliwym orzekaniu, zaś zmiany prawa miały na celu usprawnienie systemu głównie poprzez przyśpieszenie wyrokowania, kosztem jego jakości.
W wymiarze sprawiedliwości odstąpiono od zasady dociekania przez sąd prawdy obiektywnej na rzecz zasady kontradyktoryjności. Ta pierwsza zobowiązywała sąd do aktywności w ustalaniu prawdy obiektywnej i dopiero w oparciu o nią wydawania wyroku. Ta druga pozwala sądowi wydawać wyroki według stanu sprawy w wersji jednej ze stron dlatego, że strona ta przedstawiła dowody bardziej przekonywujące dla sądu. Inaczej mówiąc wyrok sądu nie musi już być sprawiedliwy, bo sąd wydając go nie musi się kierować prawdą obiektywną, lecz subiektywną wynikającą z przedłożonych dowodów i to zgłoszonych w porę, bo sąd może pewnych dowodów nie przyjąć uznając, że złożono je zbyt późno. W najbardziej drastycznym, znanym mi przykładzie, sąd orzekł o uwzględnieniu roszczenia na podstawie fałszywej umowy, dlatego iż uznał zgłoszenie jej sfałszowania przez pozwanego za spóźnione. Przy tym fakt sfałszowania umowy był oczywisty, bo wynikał z porównania pierwszej strony z następnymi.
Innym przykładem sytuacji, gdy w praktyce sądowej przepisy procedury sądowej kolidują z wydawaniem sprawiedliwych wyroków są przepisy dotyczące tzw. nakazów zapłaty i wyroków zaocznych. Teoretycznie przy ich wydawaniu sądy powinny badać, czy istnieją przesłanki do wydania takich orzeczeń. Są tu jednak dwie zasadnicze przeszkody. Po pierwsze, orzekając w tym trybie sąd zna tylko stanowisko jednej strony, tzn. powoda a więc zna tylko te fakty, które powód chciał ujawnić, a ponadto pewne zarzuty (np. zarzut przedawnienia) sądy uwzględniają tylko na wniosek strony a nie z urzędu. Po drugie, w praktyce sądy często nie badają ani przedłożonych dowodów, ani nawet legitymacji procesowej powoda i wydają orzeczenia, które nie powinny w ogóle zapaść, bo roszczenie jest oczywiście bezzasadne, a czasem nawet, gdy powód nie ma wspomnianej legitymacji (nie może być powodem). Następnie owe wyroki doręczane są na adres wskazany przez powoda, pod którymi pozwanym może już nie mieszkać lub nie mieszkał nigdy, a wobec braku jego reakcji i nie wniesienia środka zaskarżenia wyroki stają się prawomocne. Ich podważenie późniejsze, gdy pozwany dowie się o wyroku, wcale nie jest proste, bo – po pierwsze – na przeszkodzie temu mogą stanąć koszty sądowe (pozwany może nie być w stanie uiścić wpisu od wnoszonego środka zaskarżenia, jeżeli wartość przedmiotu sporu będzie duża, a sąd nie zwolni go z kosztów), a – po drugie – może być to już przysłowiowa „musztarda po obiedzie”, bo jeżeli komornik przekaże już zasądzoną kwotę powodowi, to jej odzyskanie może się okazać niemożliwe. Na przeszkodzie temu mogą stanąć zarówno przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu, jak i zwyczajna niewypłacalność powoda.
Z przyczyn wskazanych powyżej coraz częstsze są przypadki wyłudzania wyroków przez sprytnych i bez skrupułów prawników „strony powodowej”. Najczęściej dzieje się tak w stosunku do przedawnionych lub z innych powodów bezzasadnych roszczeń, dochodzonych przez tzw. firmy windykacyjne, ale także przez fundusze sekurytyzacyjne i bankowe fundusze leasingowe. Dodatkowo ułatwia im to dysponowanie wekslem in blanco pochodzącym od pozwanego, co jest dużym atutem, wobec powszechnej nieznajomości prawa wekslowego przez dających weksle na zabezpieczenie oraz różnej przez sędziów. Powszechnym błędem jest np. dawanie na zabezpieczenie weksli in blanco bez deklaracji wekslowej (ten kto taki weksel otrzymał może go wypełnić, jak chce a ten który go dał musi mu udowodnić, że wypełnił go nie prawidłowo) oraz nieświadomość tego, że poręczający na wekslu odpowiada nawet wtedy, gdy roszczenie wobec tego za kogo poręczył nie istnieje lub nie może być egzekwowane.
Podsumowując, pierwszą z przyczyn potencjalnie powszechnego wydawania niesprawiedliwych wyroków są przepisy i praktyka orzekania w drodze nakazów zapłaty i wyroków zaocznych umożliwiająca wyłudzenie wyroku wobec niemal każdego obywatela (może za wyjątkiem osób powszechnie znanych) a wystarczy do tego umowa pożyczki (niekoniecznie prawdziwa), potwierdzenie wpłaty na konto i twierdzenie powoda, że to była pożyczka (nawet, jak z przelewu wynika co innego), weksel (po wypełnieniu trudno udowodnić nawet to, że był on „in blanco”), faktura itp. oraz podanie w pozwie nieaktualnego lub w ogóle nieprawdziwego (byle prawdopodobnego) adresu pozwanego. Aktualny stan rzeczy umożliwia wręcz prowadzenie działalności przestępczej, bazującej na powyższych faktach, a pomimo tego jest dotąd tolerowany.

Problem kolejny, to rola biegłych sądowych i opieranie postanowień i wyroków sądowych na ich opiniach i zeznaniach.

Szczególnie drastycznym przykładem nieprawidłowości w tym zakresie jest zjawisko jakie wystąpiło w sądach częstochowskich w związku z osobą miejskiego geodety Pawła K., który w ciągu kilku lat sporządził co najmniej kilkaset, a z pisma ówczesnej Prezes Sądu Okręgowego wynika, że nawet około tysiąca, dokumentów uznanych przez sądy obu instancji za opinie „biegłego sądowego”. Przy tym w protokoły rozpraw wpisywano, lub potwierdzano pieczątką, że: staje stały biegły sądowy i pouczony o odpowiedzialności karnej zeznaje, chociaż o odpowiedzialności karnej nie był informowany. Gdy zostało ujawnione przez strony, że jego nazwiska nie ma liście stałych biegłych sądowych, na którą to listę powoływali sędziowie orzekający w tych sprawach, zaczęto powszechnie głosić tezę, iż był on tzw. biegłym ad hoc (ad causa), czyli powoływanym do konkretnej sprawy. Tezę taką lansowali sędziowie, w tym Prezesi Sądu Rejonowego i Okręgowego, sędzia wizytator Sądu Apelacyjnego i urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości. Oznaczało to przyznanie, iż bezzasadnie nie odbierano od niego przyrzeczenia i dokonywano wskazanych wpisów do protokołów rozpraw. W konsekwencji było to równoznaczne z przyznaniem, że jego opinie i zeznania w sprawach tych, nie miały żadnej mocy dowodowej, ale nie mógł być pociągany do odpowiedzialności za ewentualne składanie fałszywych zeznań, skoro o takiej odpowiedzialności nie był informowany. To przyznanie mogło natomiast spowodować pociągnięcie sędziów orzekających w tych sprawach do odpowiedzialności, ale tak się dotąd nie stało, bo prokuratura nie dopatrzyła się winy w ich postępowaniu i tylko sami poszkodowani próbują jeszcze doprowadzić do ich ukarania.
Wydaje się jednak, że jest jeszcze coś czego dotąd nie przyznano? Nawet bowiem po ustaleniu przez Prokuraturę, iż w sprawach, gdy sąd powoływał w sprawie biegłego geodetę i nie wskazywał go z nazwiska i sekretariat powinien przekazać zlecenie sporządzenia opinii biegłemu z listy stałych biegłych sądowych, to przekazywano je Pawłowi K., który sporządzał dokumenty nazywane przez niego opiniami biegłego sądowego i podpisywane pod pieczątką o treści: „biegły sądowy z zakresu geodezji”. Rzecz w tym, że jego nazwiska na liście stałych biegłych sądowych nigdy nie było, a zatem to sekretariaty sądowe ustanawiały go „biegłym”, a nie sądy orzekające w tych sprawach!
Z ustaleń tych Prokuratura nie wyciągnęła jednak żadnych wniosków i nie prowadzono dalszego postępowania w tym kierunku, a przecież fakt, iż Paweł K. nie był ustanawiany biegłym w trybie art. 278 k.p.c., oznacza że w takich sprawach w ogóle nie był on biegłym sądowym nawet tzw. ad cusa (ad hoc). Nie miał więc prawa nazywać swoich opinii „opiniami biegłego sądowego”, ani podpisywać się pod nimi pod pieczątką „biegły sądowy”, bo w tych sprawach nim nie był. Z góry przewiduję, że prawdopodobnie linia obrony będzie teraz taka, że faktycznie nim był skoro sądy przyjmowały jego opinie i przyznawały mu za nie wynagrodzenie. Od razu więc chcę stwierdzić, że taka argumentacja jest nie do przyjęcia, bowiem procedura sądowa jest po to, aby jej przestrzegać , a ona reguluje w art. 236 k.p.c . kwestię w ten sposób, że sąd wydaje postanowienia dowodowe, a opinia biegłego sądowego i jego zeznania są także jednym z dowodów w sprawie. Przepis ten nie pozostawia żadnych wątpliwości w tej kwestii, a zatem nie można podejmować postanowień dowodowych przez czynności faktyczne. Skoro tak, to jak to było możliwe, że owe opinie Pawła K. były przez sądy przyjmowane i na ich podstawie wydawano postanowienia i wyroki, przyjmowano wystawiane przez niego rachunki „za sporządzenie opinii sądowej”, a sądy przyznawały mu wynagrodzenie, które następnie zasądzały od jednej ze stron tego postępowania? Czy to czasem nie oznacza, że wszystkie owe postanowienia i wyroki są wadliwe i powinny być zmienione ? Osobną kwestią jest tryb w jakim powinno być to zrobione i kto poniesie koszty tej „niefrasobliwości” w wykonywaniu wymiaru sprawiedliwości ?
Dla pełnego obrazu zjawiska należy dodać, że nie są to wszystkie uchybienia popełniane przez sądy w sprawach z udziałem biegłych sądowych z zakresu geodezji. Można wskazać dalsze, jak np. te popełnione w tych sprawach, ale nie zdołam tego zrobić w tym artykule i bardziej szczegółowo, omówię je w kolejnym.
Tu chciałbym jedynie wskazać dotychczasowy model wyrokowania na podstawie opinii biegłych sądowych, jako kolejną przeszkodą w sprawiedliwym orzekaniu i nie tylko dlatego, iż opinie te są do tego stopnia bezkrytycznie przyjmowane przez sądy, że dopiero po kilku latach działalności rzekomego biegłego okazuje się, iż biegłym nie był. Należy bowiem wskazać , iż dzieje się tak też z przyczyn systemowych, bowiem założenie, że sędzia będzie najwyższym biegłym w sprawach wymagających specyficznej wiedzy oraz kwalifikacji zawodowych innych niż prawnicze, jest zwyczajną fikcją i dlatego sędziowie czasem nawet nie próbują tego robić, a problem wymaga innego rozwiązania !

Status prawny sędziów i prokuratorów

Jest to kolejny aspekt omawianego problemu, wymagającym przynajmniej zasygnalizowania, jako że on także odbija się niekorzystnie na sprawiedliwości wyrokowania. Składa się na niego wiele kwestii, z których najważniejszymi wydaje się być system naboru do tych zawodów i związany z nim system wynagradzania. Tak, tak właśnie związany, bo są państwa gdzie zawód sędziego jest zwieńczeniem kariery prawniczej i wydaje się to słuszne ale jest jeden problem: wtedy sędziowie muszą być lepiej wygradzani niż dotychczas, co per saldo społeczeństwu i Państwu i tak bardziej się to opłaca. Alternatywą jest bowiem to z czym mamy do czynienia aktualnie u nas. Sędzią zostaje się zaraz po aplikacji sędziowskiej, bez doświadczenia zawodowego i życiowego, a dość często też decydują o tym nie kwalifikacje prawnicze, lecz koneksje rodzinne. W wielu lokalnych środowiskach prawniczych niemal wszyscy przedstawiciele zawodów prawniczych są ze sobą skoligaceni, co też nie sprzyja sprawiedliwości w orzekaniu. Ale jest jeszcze jedno, a mianowicie to że sędziwie i prokuratorzy (chyba w mniejszym stopniu) nie tyle aspirują do nieomylności, co domagają się aby nie oceniono merytorycznie jakości ich pracy i jej efektów (postanowień, wyroków itp.) i wręcz domagają się bezkarności za popełniane błędy. Dochodzi do tego, że wszelka krytyka jest traktowana, jako zamach na niezawisłość sądów, a Ci którzy wprost wytykają rażące błędy konkretnym sędziom stają się wrogami całego środowiska, które zgodnie dąży do wybicia im tego z głowy, lub wręcz do ich zniszczenia. Tezę tę mogę poprzeć przykładami. Tu posłużę się dwoma, ale dysponuję dalszymi. I tak, Bolesław Łapaj, który z uporem próbuje odzyskać grunt – stracony wskutek wadliwego wyroku sądowego, wydanego na podstawie sfałszowanej ewidencji gruntów i fałszywej opinii „biegłego” – został prawomocnie skazany za usunięcie słupków granicznych rzekomo wznowionych przez innego geodetę, pomimo uwodnienia iż ten pracy takiej nie tylko nie wykonał (bo złożony o jej wykonanie wniosek sam wycofał), to ponadto nie mógł jej wykonać, bowiem nie można ponownie ustawić słupków granicznych na granicy, której nigdy nie ustalono. B. Łapaj mówił o tym w programie Elżbiety Jaworowicz: Sprawa dla reportera w dniu 17 stycznia 2008 roku, ale „tyle jego” bo wyrok przeciwko niemu jest prawomocny. Dla odmiany zaś Ci którzy Łapaja fałszywie oskarżyli i fałszywie świadczyli w tej sprawie, jak dotąd są bezkarni, bo prokuratura odmówiła ich ścigania.
Kolejny „niepokorny” Krzysztof Kłeczek twierdzi, że gdy zaczął krytykować miejscowych sędziów, i zarzucać niektórym z nich łamanie prawa, a jednemu udowodnił, że ten w uzasadnieniu wyroku wskazał go, jako skazanego, pomimo że – w świetle prawa – nim nie był, to nie dość bowiem, że nie udało mu się pociągnięcie owego sędziego do odpowiedzialności, to – jak dotąd – ma także problemy z dochodzeniem wobec niego odszkodowania za naruszenie dóbr osobistych. Za to sam Kłeczek został skazany za groźby bezprawne wobec osoby, której na przestrzeni siedmiu lat podobno groził dziesięciokrotnie i dziewięć razy był uniewinniany, a za dziesiątym razem został skazany, bo ta groźba została uznana przez sądy za poważną. Przy tym sytuacja ta miała mieć miejsce na korytarzu sądowym ale dowodu z kamer monitoringu nie przeprowadzono, chociaż wnosił o to sam skarżony. I nie był to bynajmniej koniec jego kłopotów, bo w toku są kolejne sprawy, których jest oskarżany. W jednej z nich akt oskarżenia został tak sformułowany, że sam Sąd Rejonowy zwrócił go prokuraturze, ale postanowienie to uchylił Sąd Okręgowy uznając, że braki aktu oskarżenia ma uzupełnić … Sąd Rejonowy. Pomijając wątpliwości dotyczące ról procesowych prokuratury i sądu, powstaje tu zasadnicze pytanie: kiedy w tej sprawie oskarżony ma zacząć się bronić, jeżeli nie wie co mu zarzucono ?
Tak więc ośmielam się postawić tezę, która zainteresowanym może się nie podobać a mianowicie tę, iż kolejną przeszkodą w sprawiedliwym orzekaniu jest dla wymiaru sprawiedliwości, także status tych, którzy o niej orzekają, w tym praktyczna nieusuwalność sędziów i prokuratorów z powodu negatywnej oceny merytorycznej efektów ich pracy oraz solidarność środowiska w chronieniu nawet tych, którzy złamali prawo.

Dr Izydor Jarzyński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *