Cel: zwycięstwo. Warunek: jedność.


Rozmowa z liderem Prawa i Sprawiedliwości w Częstochowie, posłem Szymonem Giżyńskim.

Czy częstochowska prawica zdoła zjednoczyć się przed wyborami samorządowymi w 2014 roku?
– Prawo i Sprawiedliwość – stale i konsekwentnie – czyni wszystko, by tak się stało.

Jaki na dzisiaj jest skutek tych starań?
– Mamy, podpisaną już rok temu, umowę koalicyjną z Unią Laikatu Katolickiego. Są z nami przedstawiciele także innych formacji prawicowych. Najważniejsze jednak, iż nasza strategia, zorientowana na przejęcie odpowiedzialności za Częstochowę przez całą i zjednoczoną prawicę, już w wyniku najbliższych wyborów na jesieni 2014 roku, zyskuje coraz większe zrozumienie i poparcie; zresztą nie tylko stricte prawicowej części opinii publicznej.

Jak na koncepcje PiS, przedstawioną przez pana posła, choćby w „Gazecie Częstochowskiej” z 18 lipca 2013 roku, w materiale „Koalicja nieubłaganie zwycięska”, zareagowały konkretne częstochowskie ugrupowania prawicowe i ich liderzy?
– Nasza propozycja łączy walor obiektywnego rozpoznania i opisu rzeczywistości z mocą bezinteresownych intencji, oficjalnie nikt jej nie przeczy, wszyscy nas poklepują po ramieniu i mówią, że to jest jedyna droga do wspólnego zwycięstwa i że nią należy pójść. Gdyby więc oprzeć się na samych deklaracjach i reakcjach na nasz projekt, to uznać by można, że częstochowska prawica jest już zjednoczona. Ale tak przecież nie jest.

Więc jak jest? Z kim pan spośród liderów prawicowych, częstochowskich grup i grupek rozmawiał do tej pory?
– O naszej koncepcji wiedzą już dokładnie wszyscy zainteresowani. Rozmawiałem ze wszystkimi najważniejszymi i z tymi, którzy chcieli rozmawiać.

Jakie są zatem konkretne reakcje na propozycje PiS-u?
– Są, rzekłbym, specyficzne… 6 września, na przykład, rozmawiałem z Tadeuszem Wroną i z prezydium jego Ligi Miejskiej. Jak na nasze pierwsze spotkanie po kilku latach – a niektórzy twierdzili, że w tym gronie, to pierwsze w ogóle – atmosfera byłą intencjonalnie konstruktywna. Obie strony starały się zachowywać powściągliwie. Zarzuty i obiekcje Ligowców wobec PiS-u były słabe i nieprawdziwe, więc nieistotne; ja zaś sam starałem się wydobywać – jak najrzadziej –ziarna wspomnień ze spichlerza swych doświadczeń z Wroną i jego ludźmi.
Było więc to, co trzeba: potężna dawka zapobiegawczej kurtuazji, ale i hasła z obu stron: o konieczności dalszych rozmów w poszerzonym i coraz bardziej reprezentatywnym gronie, celem skonstruowania zwycięskiego projektu dla całej częstochowskiej prawicy w wyborach samorządowych 2014 roku. Pod koniec spotkania zaprosiłem ponownie wszystkich, na odbywającą się nazajutrz, 7.września, z inicjatywy Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka pana dr. Antoniego Zięby i częstochowskiego środowiska PiS, ogólnokrajową konferencję naprotechnologiczną. Była okazja, by wspólnie, przed całą Polską zdezawuować metodę wprowadzenia metody in vitro, jaką z poduszczenia marketingu politycznego zafundował Częstochowie, z pieniędzy podatników, prezydent Krzysztof Matyjaszczyk i SLD. Na konferencji, na kilkadziesiąt minut, pojawił się Tadeusz Wrona. Z jego otoczenia – nie przybył nikt.

I tak to pana zmartwiło? Frekwencji nie było?
– Frekwencja była świetna i sala pełna. Tym bardziej pomyślałem sobie: szkoda.

Widać, że nieobecność środowiska Ligi Miejskiej i Wspólnoty Samorządowej na konferencji współorganizowanej przez PiS traktuje Pan, jako symptomatyczną i nieprzypadkową….
– ….podobnie jak symptomatyczne i nieprzypadkowe było, to, co nastąpiło później. Najpierw 16 września br. w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Konrad Głębocki, prezes Wspólnoty Samorządowej, a więc struktury, której istotnym ogniwem jest Liga Miejska Tadeusza Wrony, po raz kolejny brutalnie zaatakował PiS, insynuując nam współpracę z SLD na forum częstochowskiej Rady Miasta…

…a to nieprawda?
– Codziennie rozmawiam z reprezentantami częstochowskich środowisk opiniotwórczych; z księżmi i przedstawicielami hierarchii Kościoła, przedsiębiorcami, dziennikarzami, politykami, działaczami społecznymi. I żadna z tych zacnych osób, orzekając o częstochowskiej materii publicznej – bezinteresownie, obiektywnie i uczciwie – nigdy nie formułowała wobec nas podobnych do Głębockiego poglądów.
To znaczy, że Konrad Głębocki w swych atakach na częstochowski PiS jest sam?

– Nie. Tokują razem z Głębockim wszyscy ci, którzy wietrzą w tym swój, często niecny, partykularny interes. Wspierają Głębockiego, co charakterystyczne, zarówno: jeden z jego najbliższych współpracowników – Marek Domagała z PJN, jak i Maciej Wawrzkiewicz, radny PO.

Co może łączyć Konrada Głębockiego, prezesa Wspólnoty Samorządowej i członka Międzynarodowego Sekretariatu Akcji Katolickiej w Rzymie z radnym Maciej Wawrzkiewiczem, który razem z innymi radnymi PO, na zlecenie SLD przeforsował w Częstochowie in vitro?
– Cynizm i ścisła współpraca polityczna. Atakując PiS – insynuacjami i kłamstwami – chce Głębocki zbudować swój fałszywy, faryzejski wizerunek jedynego, nieskalanego prawicowca w Częstochowie. Insynuując to samo PiS-owi, radny PO, Maciej Wawrzkiewicz – chce w ten sposób przykryć ścisły sojusz ideowo-polityczny PO z SLD, scementowany, na przykład, wspólnym wyborem Zdzisława Wolskiego na przewodniczącego częstochowskiej Rady Miasta, czy wspólnym – SLD-PO – przeforsowaniem w Częstochowie in vitro. Ale Głębockiego z PO łączy znacznie coś więcej. Jak to ujawnił w wywiadzie dla „Wyborczej”, Głębocki chce odtworzyć koalicję polityczną, rządzącą Częstochową do referendum w 2009 roku: Wspólnota Samorządowa, PO i PSL, który pod wodzą Stanisława Gmitruka jest ważnym i wpływowym sygnatariuszem Wspólnoty Samorządowej Konrada Głębockiego. Z kolei Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa dyrektora Stanisława Gmitruka jest ważnym i wpływowym reklamodawcą „Głosu Częstochowy” – politycznego organu Konrada Głębockiego. Tak więc układ: Wspólnota Samorządowa, PO i PSL – ten sprzed referendum 2009 roku – odżywa, a Głębocki, na drodze jego pełnej rewitalizacji, chce sięgnąć w Częstochowie po władzę – już w najbliższych wyborach, w 2014 roku.

Do Wspólnoty Samorządowej Konrada Głębockiego należy nie tylko PSL Stanisława Gmitruka ale także Liga Miejska Tadeusza Wrony…
– Złożyliśmy ofertę współdziałania – tak w duchu orbanowskim – nikogo nie pomijając i nikogo nie wyróżniając – całej częstochowskiej prawicy. Przypomnę: do kandydata PiS-u na prezydenta Częstochowy, Artura Warzochy dołącza jako pierwszy wiceprezydent – kandydat wskazany przez grono osób i stowarzyszeń, stanowiące przedreferendalne zaplecze władzy pary: Wrona – Głębocki. Oczywiście, przy założeniu, że ktoś – ten były, przedreferendalny obóz władzy jeszcze uosabia i kontroluje i jest w stanie wziąć całościową odpowiedzialność. Po to, żeby wykluczyć ryzyko dekompozycji i dywersji; że gdy twarzą wspólnej kampanii wyborczej obok kandydata na prezydenta – Warzochy, będzie, na przykład, kandydat na wiceprezydenta – Głębocki, to nie wyskoczy z konkurencyjną kampanią Maranda czy Domagała. Tymczasem cały czas otrzymujemy albo ze sobą sprzeczne, albo zaskakujące sygnały. Najpewniej dlatego, że obóz o którym tu mówimy pozostaje jednak jako całość, w stanie dekompozycji i dysfunkcji.
Pamiętam przecież, że na spotkaniu 6.września, w siedzibie Ligi Miejskiej, Głębockiego nie było, co już samo w sobie stanowiło jawną demonstrację jego niechęci do PiS-u, co jednak nie przeszkadzało Ligowiczom solidaryzować się z nim i twierdzić, że jest bardzo ważnym członkiem ich organizacji.

A jak Pan odpowie na zarzuty Konrada Głębockiego wobec PiS-u?
– Na pomówienia i kłamstwa odpowiadać nie będziemy. Mogę tylko zapewnić, że jeżeli kalumniatorzy i potwarcy wszelkiej maści nie zaprzestaną na temat PiS-u mówić kłamstw, to PiS zacznie na ich temat mówić prawdę. I to prawdę wraz z kontekstami.

Czy poza Konradem Głębockim, także inne osoby nie chcą partnerskiej współpracy z PiS-em?
– Po naszych publicznie – otwarcie – wypowiadanych propozycjach partnerskiej współpracy wiele osób i środowisk – określających się jako prawicowe – zaczęło gorączkowo i naprędce krzątać się wokół własnych, partykularnych projektów. Marcin Maranda ze Wspólnoty poszukuje partnerów do bardzo ideowo pojemnej formuły samorządowej: komitetowo-obywatelskiej. Podobnie czołowi działacze Ligi Miejskiej Tadeusza Wrony: Anna Woźnicka i Paweł Ruksza – notabene, podczas mojego spotkania z Ligą, 6 września, popierający ideę współpracy z PiS-em – teraz stoją na czele zestawu kilku stowarzyszeń i proponują „jednoczycielską” ideę sprowadzając się do – jak to ujmują – „końca dominacji jednej partii na częstochowskiej prawicy”. Domyśla się Pan, o która partię chodzi?
Oczywiście o PiS.

– Ma pan rację . Właśnie o PiS. Na spotkanie założycielskie grupy Woźnickiej i Rukszy przybył Konrad Głębocki i od razu pojawiły się głosy, iż to on powinien być ich kandydatem na prezydenta. Inny bliski współpracownik Głębockiego, Marek Domagała – lider częstochowskiego PJN-u i Ruchu Wolności, razem z Włodzimierzem Skalikiem z Prawicy Rzeczpospolitej zakłada w Częstochowie partię Republikanów. W księgarni, w której zbierają się na spotkania polityczne ludzie Tadeusza Wrony: Anna Woźnicka, Ruksza, wieczorek i inni, wyłożone są egzemplarze „Głosu Częstochowy” – organu Konrada Głębockiego.

Czy ta prawicowa mozaika sprzeczności, czyli wszystko, co na dzisiaj pozostaje poza blokiem PiS- Unia Laikatu – nie przekreśla szans na zjednoczenie całej częstochowskiej prawicy?
– Trudno powiedzieć. Wierzę, że nie. Jeżeli tu mamy do czynienia tylko z silnym odruchem samoidentyfikacji, z potrzebą podkreślenia swej odrębności i znaczenia, choćby na użytek podreperowania samopoczucia i nabrania kontenansu celem wzmocnienia swej pozycji w negocjacjach z partnerami, to jeszcze nic straconego; jeszcze te wszystkie separatyzmy mogą ustąpić na rzecz instynktu samozachowawczego, zdrowego rozsądku i w rezultacie: przyjęcia opcji zjednoczeniowej. Ale jeżeli ta kakofonia – jak pan to nazwał: prawicowej mozaiki sprzeczności – wynika nie z potrzeby samoidentyfikacji, lecz przeciwnie jest dezintegracją świadomą, inspirowaną z zewnątrz lub wywołaną kompleksami, zawiścią czy resentymentami – to szanse na zjednoczenie częstochowskiej prawicy widzę źle.

I co wtedy uczyni PiS?
– W każdym wariancie sytuacji będziemy robić swoje. Jeżeli pójdziemy na wybory – mocno osadzeni w całkowitym potencjale częstochowskiej prawicy – nasze wspólne szanse na przyszłoroczne, samorządowe zwycięstwo oceniam na 200 procent. Pamiętajmy jednak, że gdyby trzy lata temu kandydat PiS na prezydenta Częstochowy, Artur Warzocha, nie miał zaporowej konkurencji z prawej strony , to tym prezydentem zostałby. I dzisiaj, wraz z wszystkimi siłami częstochowskiej prawicy, przygotowalibyśmy się do reelekcji. Nadal gorąco wierzę, że, wraz z cała częstochowską prawicą, reelekcji Warzochy dokonamy za pięć lat. Nasza wiara i koncepcja ma bowiem jeden bezcenny walor: nie ma dla niej alternatywy.

Skąd ta pewność?
– Ze studiów nad aktualną mapą geografii politycznej Częstochowy.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał

Grzegorz Forumowicz

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *