Przed stu laty Częstochowa zyskała miano “polskiej Norymbergii”. Zawdzięczała ją swoim fabrykom, produkującym galanterię i zabawki. Produkcja częstochowska stanowiła 80-90% krajowej produkcji tych branży.
W Częstochowie istniała także najlepsza w Polsce fabryka zapałek. Oraz – co prawda 40 km od naszego miasta – największy w Polsce producent syropu ziemniaczanego. Nic nie jest wieczne. W gospodarce branże rozwijają się według reguł popytu – jedne idą w górę, inne upadają. Naszą Norymbergę zniszczyła konkurencja chińska. Lecz tak naprawdę, gdyby nie było Chińczyków, znalazłoby się sto innych przyczyn upadku.
Połowa sukcesu, to trafny pomysł. W czasach, gdy nie istniały jeszcze tworzywa sztuczne, próbowano różnymi metodami zapewnić zaopatrzenie ludzi w tanie błyskotki i zabawki. Banalne rzeczy, lecz prawie nikt – tak dziś, jak niegdyś – nie wyobraża sobie życia bez grzebieni, szczotek do zębów, klamerek, mydelniczek, a także lalek, modeli samochodzików, spinek, figurek, abażurów itd. Jeden z pierwszych częstochowskich przedsiębiorców Józef Weinberg uruchomiwszy w 1870 r. fabrykę wyrobów metalowych próbował ów popyt zapewnić, tworząc z metalu żołnierzyki, klamry do paska, głównie zaś łyżki, noże i widelce. Pomysł ten miał później wielu naśladowców. Dość powiedzieć, że produkcja galanterii metalowej w zakresie wózków dziecięcych(Fabryka Kindermana, zakład Kongreckiego i Kohna), łyżew, noży i dewocjonaliów (zakłady Ciurzyńskiego, Działoszyńskiego, Altmana, spółka Ickowicz i Horowicz) – przed wojną stanowiła 70-90% produkcji krajowej.