ASPIRYNA I WINO


Profesor Lech Poloński z III Katedry Oddziału Klinicznego Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, jest znanym i uznanym autorytetem w dziedzinie kardiologii, ale też bardzo sympatycznym, komunikatywnym człowiekiem, który tuż przed poważnym spotkaniem odpowiedział na kilka mniej naukowych pytań.

– Czy zabiegi udrożnienia tętnic można byłoby wykonywać w Częstochowie bez transportowania chorego na Śląsk?
– Macie lekarzy, którzy się u nas uczyli i w ciągu 15 minut mogą tętnice udrożnić. W szpitalu na Parkitce jest co najmniej trójka takich, którzy w moim pojęciu mogą w każdej chwili te zabiegi zacząć wykonywać. Opowiadają od dwóch lat, że już jutro zaczną, a co stoi na przeszkodzie, tego nie wiem.
– Może pieniądze?
– Trudno mi też powiedzieć jakie mechanizmy o tym decydują, nie sądzę, żeby pieniądze, bo leczenie zawału serca w oparciu o hemodynamikę nie generuje wyraźnie wysokich kosztów. Wyższe koszty powoduje opieka zawału jako takiego później, na intensywnej terapii. Natomiast na samej hemodynamice wykonuje się zabieg PTCA, czyli udrażniania naczynia wieńcowego i koniec. Zawał jest taką sytuacją, która uzasadnia działania, nawet obciążone pewnym ryzykiem, w stopniu większym, niż na przykład planowe zabiegi. W przypadku zawału korzyść ze skrócenia czasu jest tak wielka, że podjęcie tego ryzyka bez opieki kardiochirurga w wielu ośrodkach jest akceptowane. Macie państwo potencjał: zespół lekarzy, sprzęt i bardzo dobry, nowoczesny szpital, lepszy niż dziesiątki innych w Polsce gdzie to się robi…
– Zawał serca u nas ciągle jednak zbiera niemałe żniwo. Nadal na skutek zawału odnotowuje się wiele zgonów.
– Zgon w zawale jest zawsze bardzo skomplikowaną sprawą i przyczyn, zarówno obiektywnych jak i subiektywnych, może być bardzo wiele. W zawale ludzie umierają i będą umierali, na to nie ma rady. Śmiertelność w naszym województwie średnio wynosi około 12 – 13%. W Ośrodkach, które wykonują angioplastykę w ciągu 24 godzin np. w Śląskim Centrum w Zabrzu, śmiertelność wynosi 4%.
Zorganizowanie leczenia zawału tu, na miejscu, widziałbym jako metodę szybszą i łatwiejszą niż transport chorych do Zabrza czy Katowic. A trzeba też wiedzieć, że wartość angioplastyki torowanej jest właściwie wartością nieznaną. Nikt nie powiedział, że jest ona dobra. Dwa lub trzy badania tego typu na świecie można traktować jako pilotażowe. Dają one nadzieję, że grupa chorych, którzy muszą długo jechać do ośrodka, zyskuje na tym leczeniu, jednak żyjemy tu gdzie żyjemy, a angioplastyka torowana, o której mówię, wiąże się z nieprawdopodobnym kosztem. W angioplastyce koszt podania jednego leku TPA wynosi 2 500 zł, drugiego około 5 000 zł, a sama angioplastyka z koronorografią kosztuje prawie 6 000 zł. Czyli podstawowa farmakoterapia kosztuje ponad 12 000 zł, a przecież do tego dochodzą dziesiątki innych leków i działań, plus PTCA i transport chorego. Przesłanki teoretyczne ze stosowania angioplastyki torowanej są zachęcające, ale życie może je zweryfikować wielokrotnie. Dla pewnej grupy bardzo ciężko chorych, których tu w Częstochowie z różnych powodów nie da się leczyć, można ją rozważać. Leczenia jednak tą metodą, całej swojej populacji chorych z zawałem, nie stosuje się w żadnym, nawet najbogatszym państwie na świecie. Żaden budżet by tego nie udźwignął.
– To jak żyć panie profesorze aby się przed zawałem ochronić, ustrzec?
– Można, po pierwsze, zrezygnować z zawodów stresujących, obciążających psychicznie, po drugie – wzorować się na Włochach i Francuzach, ich sposobie bycia i życia, który cechuje pewien dystans do problemów przyziemnych, a dietę oprzeć na rybach, na owocach morza, od czasu do czasu zajadając białym mięsem (kurczak, indyk, cielęcina). Nie wiem, czy dieta i klimat powodują, że ci ludzie mają tak bardzo radosną psychikę, która w połączeniu ze śródziemnomorską dietą, stanowi bardzo korzystną dla serca całość.
– U nas ludzie łykają aspirynę, która podobno też dobrze robi. Czy to ma sens?
– Absolutnie tak. To zdecydowanie ma sens. Jedna tabletka dziennie, około 100 miligramów aspiryny, a ściślej mówiąc kwasu acetylosalicylowego załatwia problem. To jest bardzo silny czynnik profilaktyczny, zwłaszcza u osób, które już przeszły
jakiś incydent z sercem. One bezwzględnie do końca życia powinny
kwas acetylosalicylowy stosować.
– A co na to żołądek?
– Są w tej chwili dostępne coraz lepsze preparaty, tabletki,
które się wchłaniają poza żołądkiem, w obszarze jelit i nie
drażnią go, ale jeśli ktoś ma w wywiadzie chorobę wrzodową
żołądka, powinien skonsultować się z lekarzem.
– Czy to musi być dość droga aspiryna np. “bajerowska”?
– Nie. Ma to być kwas acetylosalicylowy w jakiejkolwiek postaci.
Może to być Akap, Pespiryn, Polopiryn czy Aspiryn. Nie ma żadnej przewagi jednego nad drugim, a dawka, jak już mówiłem, około 100 miligramów kwasu na dobę.
– Mówi się też, że koniak dobrze wpływa na serce.
– Czerwone, wytrawne wino – zdecydowanie tak i są na to dowody, a koniak… nie jest zły. Alkohol ma udowodniony ochronny wpływ na tętnice i to jest fakt. W poważnych czasopismach mówi się mniej więcej o szklance czerwonego, wytrawnego wina dziennie. Francuzi, którzy piją dużo wina chorują jednak na marskość wątroby znacznie częściej niż Polacy, natomiast znacznie rzadziej na chorobę wieńcową i na zawał.
– Czyli wino, też tak jak każde inne lekarstwo, na jedno pomaga, a na drugie może szkodzić. Chyba, że się zacznie je popijać w średnim wieku, to na zawał pomoże, a wątroby nie zdąży już popsuć. I o to chodzi!

JOANNA BAR

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *