„Tylko PiS, spośród wszystkich partii w Polsce, ma program rolny”


Rozmowa z ministrem rolnictwa w rządzie premiera Jarosława Kaczyńskiego, posłem Prawa i Sprawiedliwości Krzysztofem Jurgielem.

Rozmowa z ministrem rolnictwa w rządzie premiera Jarosława Kaczyńskiego, posłem Prawa i Sprawiedliwości Krzysztofem Jurgielem.

Jakie są główne zarzuty Prawa i Sprawiedliwości wobec ministra rolnictwa Marka Sawickiego?
– Sporządziliśmy czterdziestostronicowy raport o wdrażaniu rolnictwa przez koalicję PO-PSL, w którym wykazaliśmy szereg zaniedbań obecnego rządu w sprawie wspólnej polityki rolnej. Minister Sawicki nie daje żadnej gwarancji, że polscy rolnicy po 2013 roku będą mieli dopłaty równe z rolnikami innych krajów Unii Europejskiej. Pan minister rozregulował rynki rolne. Praktycznie zniszczył rynek cukrowy, o czym świadczy aktualna cena 5 zł za kilogram cukru. Zniszczył także rynek tytoniu. Doprowadził, że nie będą zniesione kwoty mleczne, co w przyszłości będzie skutkowało zniszczeniem produkcji mleka w Polsce. Maleje też wykorzystanie środków pomocowych z programu rozwoju obszarów wiejskich. Przykładowo: z 200 milionów złotych przeznaczonych przez PiS na melioracje PO przez cztery lata wydatkowała zaledwie 1 procent. Mieliśmy powodzie, a melioracje są jednym z warunków, by je ograniczyć. Ponadto minister Sawicki nie realizuje narodowego programu edukacji kształcenia ustawicznego młodzieży wiejskiej.

Co Prawo i Sprawiedliwość zarzuca rządom Platformy Obywatelskiej w obszarze rolnictwa?
– Sprawy rolnictwa powinny być w gestii zainteresowania całego rządu. Niestety, premier Donald Tusk nie interesuje się rolnictwem, nie uczestniczy w decyzjach dotyczących przyszłości wspólnej polityki rolnej. Ale, co jest najgorsze, Platforma Obywatelska zmienia koncepcję rozwoju naszego państwa, przyjętą przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Mówiliśmy w niej o rozwoju trwałym i zrównoważonym oraz wyrównywaniu poziomu życia mieszkańców obszaru wiejskich i miast. Platforma przyjęła natomiast dokument „Polska 2030 – wyzwania rozwojowe”, w którym lansuje koncepcję modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego, a więc przyspieszenia rozwoju ośrodków miejskich i zaniechanie polityki na rzecz rozwoju obszarów wiejskich, pozostawiając tę społeczność samą sobie. To jeszcze bardziej doprowadza do pogłębiania się różnicy poziomu życia pomiędzy rolnikami a mieszkańcami miast. To jest jedno z najgorszych zaniedbań Platformy Obywatelskiej. Trzeba też podkreślić, że minister Jacek Rostowski ogranicza w budżecie państwa środki na rolnictwo. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości na tę sferę przeznaczono w budżecie 12,5 procenta, obecna koalicja PO-PSL zmniejszyła środki do zaledwie 9,1 procenta. Platforma Obywatelska prowadzi politykę wyprzedaży gruntów rolnych niekoniecznie w sposób efektywny. Chce też likwidować dzierżawy, a ten sposób gospodarowania w całej Europie jest dobrze sprawdzony i przynosi gospodarkom rolnym zyski.

Taka polityka Platformy Obywatelskiej przekłada się na pogłębianie problemów polskich rolników?
– Te działania powodują to, że przygotowywane i już istniejące instrumenty rozwoju rolnictwa i obszarów wiejskich na obecnym etapie są ograniczane, a przyszłościowo – będą likwidowane. To zły kierunek.

Co dobrego uczynił PiS dla polskiego rolnictwa, gdy rządził w latach 2005-2007?
– Wprowadziliśmy to, co zlikwidowało SLD i PSL, czyli dopłaty do paliwa rolniczego. Uruchomiliśmy system ubezpieczeń upraw rolnych, przyjęliśmy ustawę o biopaliwach, umożliwiającą rozruszanie tego rynku w Polsce. Wprowadziliśmy też dopłaty do upraw energetycznych, materiału siewnego kwalifikowanego, promocji żywności. Przyjęte wszystkie dokumenty dotyczące nowej perspektywy finansowej, zagospodarowanie środków unijnych, czyli 30 miliardów euro, przewidzianych w polityce rolnej na lata 2007-2013, były to działania bardzo korzystne dla obszarów wiejskich. Przyjęliśmy także stały system finansowania – wydatki budżetowe, na stale rosnącym poziomie, co najmniej o poziom inflacji, co stworzyło dobre instrumenty wspierania polityki rolnej.

Co dobrego dla polskiego rolnictwa chciałby uczynić PiS, gdyby, w wyniku jesiennych wyborów – do władzy powrócił?
– My mamy kompleksowy program rolny, obejmujący budowę sektora zrównoważonej produkcji rolnej. Chcemy go realizować. Trzeba podkreślić, że żadna partia w Polsce, oprócz PiS, nie ma programu dla rolnictwa.. Po drugie należy wzmocnić pozycję Polski w Europie w sprawach negocjacji. Nie może tak być, że minister, tak jak minister Sawicki, przyjmuje wszystkie rozwiązania, w tym szereg niekorzystnych dla Polski. Już dzisiaj wiadomo, że w sprawach dopłat mamy mało realny sukces. Niekorzystne dla Polski są ustawa o środkach ochrony roślin oraz dyrektywa glebowa. Minister dobrze robi jedynie PR, ogłaszając światu jak to wspaniale porusza się po Unii Europejskiej, unikając wyjaśnień na temat strat dla polskiego rolnictwa z powodu jego decyzji. Chcemy też przywrócić normalność w administracji rządowych. To, co się dzieje w agencjach rolnych jest skandalem. Ta administracja wymaga porządnego nadzoru i uporządkowania. Teraz jest najważniejsze wykorzystanie części środków z polityki spójności na rozwój obszarów wiejskich. Myślę o budowie wodociągów, kanalizacji i dróg. Jeśli chcemy wyrównać poziom życia na obszarach wiejskich i w miastach, to musimy zwiększyć środki na te cele. Ważne też jest rozpoczęcie narodowego programu edukacji. W 2008 roku przeznaczyliśmy na to 800 milionów złotych, ale PO przejęło rząd i wykreśliło to z budżetu.

Czy obejmie Pan ponownie tekę ministra rolnictwa w rządzie premiera Jarosława Kaczyńskiego?
– W naszym gronie mamy około czterdziestu fachowców od rolnictwa. Parlamentarzystów, którzy pracują w komisjach, ekspertów, profesorów. Myślę, że Prawo i Sprawiedliwość do teki ministra rolnictwa ma przygotowanych co najmniej kilku świetnych fachowców. A kto zostanie ministrem? W polityce jest tak, że wtedy będziemy podejmować decyzję, jeśli tę władzę będziemy sprawować.

Co Pan sądzi o stwierdzeniu prezydenta Komorowskiego, że to on, jeśli nie będzie zdecydowanego zwycięzcy w wyborach parlamentarnych, zdecyduje kto zostanie premierem?
– Krytycznie oceniam prezydenturę pana Komorowskiego, ale nie myślałem, że będzie ona aż tak fatalna. Mówienie teraz o wyznaczaniu premiera, gdy do wyborów mamy jeszcze ponad pół roku, to próba odwrócenia uwagi od spraw ważnych dla Polski. To próba wbijania tematu, który ma bulwersować opinię publiczną. Nie to jest teraz najważniejsze. Pan prezydent Komorowski powinien wreszcie stać się poważniejszym prezydentem i zajmować się sprawami, które przynoszą korzyść Polakom.
Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *